Dla muzyka jazzowego trudno o lepsze rekomendacje niż artyści, z którymi koncertował i nagrywał płyty. Dave Liebman grywał m. in. z Miles Davisem, Chick Coreą czy Elvinem Jonesem. Ma na swoim koncie ponad 100 płyt. Ten 70-letni artysta lubi współpracować z młodymi muzykami, dla których jest nauczycielem i partnerem we wspólnych przedsięwzięciach jazzowych. Za tę działalność otrzymał tytuł doktora Honoris Causa Akademii Sybeliusa w Helsinkach i francuski Order of Arts and Letters. Zwieńczeniem kariery artystycznej był przyznany mu tytuł: Master of Jazz.

I właśnie ten wybitny jazzman wystąpił wczoraj, 20 października, w bydgoskim Eljazzie w towarzystwie szwajcarskiego tria Vein w składzie: Michael Arbenz – piano, Thomas Lahns – bass, Florian Arbenz – drums.

Trio Vein to zespół dojrzały, ale też poszukujący wciąż nowych wyzwań artystycznych. Mają w zwyczaju dopraszać do swojego grona na koncerty wybitne osobowości z różnych krajów. Z Dave Liebmanem współpracują już od siedmiu lat, co było doskonale widać i słychać na bydgoskim koncercie. Połączenie ciekawości i ambicji szwajcarskich muzyków, aby rozwijać swój warsztat, z pedagogiczną pasją weterana jazzu przynosi doskonałe efekty. W tym trio, każdy z jego członków ma okazję do zademonstrowania własnego kunsztu i zgrania potrzebnego, aby zaproszona do kwartetu gwiazda lśniła pełnym blaskiem.

Grając na saksofonie tenorowym i sopranowym Dave Liebman imponował znakomitą techniką wymagającą dużej kondycji. Szczególnie fascynujące było brzmienie tenorowego saksofonu, to głębokiego i aksamitnego, delikatnego i lirycznego, to znowu brutalnego i gniewnego aż chropowatego. Jego “Melancholia” wzbudziła gorący aplauz publiczności, bo po dynamicznych utworach melodyjne, subtelne frazy splatały się z dźwiękiem padającego na dach namiotu deszczu. Dowcipnym zaskoczeniem była fujarka, elegancko zwana fletem prostym, która dla nestora nie była żartem, a instrumentem poszerzającym paletę dźwięków.

Bardzo udany był to koncert mistrza, który zahipnotyzował swoją maestrią i szlachetnym dźwiękiem jazzfanów dowodząc, że na tytuł Master of Jazz w pełni zasłużył.