Dla zwolenników klasycznej szkoły ekonomii wykład Stanisława Michalkiewicza dotyczący przyczyn światowego kryzysu finansowego, który coraz dotkliwiej uderza w gospodarki wielu krajów na świecie był miodem na serce. Niegdyś lider Unii Polityki Realnej, teraz głównie komentator polityczny i felietonista, w tłumaczeniu tego, co się wokół nas dzieje, posługiwał się argumentacją do bólu szczerą, nie chowającą się za fasadę niedopowiedzeń, odnoszącą się do zjawisk, które w historii mają swoje analogie, bo… przecież historia na ogół toczy się po tych samych drogach, tylko w nowych dekoracjach. Niestety, wnioski, które nasuwały się i które uwidoczniły się w zadawanych po wykładzie pytaniach nie nastroiły publiczności optymistycznie.

Michalkiewicz mówi wprost, że w Polsce nie ma żadnego normalnego kapitalizmu, a ustrój który został po 1989 r. ustanowiony po okrągłym stole przez generała Kiszczaka i jego tajnych współpracowników jest ustrojem sitwy, który on nazywa kapitalizmem kompradorskim. – Społeczeństwo nasze na kapitalizm kompradorski reaguje na trzy sposoby. Pierwsza grupa, najbardziej spostrzegawczych, najbardziej dynamicznych, rzutkich, widząc, ze jest wyrzucona poza główny nurt życia gospodarczego – emigruje, można nawet zaryzykować stwierdzenie, że emigruje elita, bo mimo nieznajomości często języka, tamtejszych stosunków, a jednak wpasowuje się w tamtejszy obieg gospodarczy. Druga grupa z różnych powodów nie emigruje i prowadzi z kapitalizmem kompradorskim wojnę nieustającą. To nie są ludzie skłonni do zwierzeń, nie znamy taktyki, jaką się posługują, ale wiemy, że ta wojna trwa. A wiemy to z takich informacji, które co roku publikuje GUS, że mianowicie, około 30% PKB powstaje w szarej strefie, a więc w konspiracji przed władzami. Jedna trzecia gospodarki pracuje w szarej strefie, to więcej niż w czasie wojny. Dzięki tej konspiracji, dzięki tej szarej strefie nasza gospodarka, jako tako prosperuje. Wreszcie trzecia grupa, która ani nie emigruje, ani nie prowadzi z nikim żadnej wojny, która widząc, ze jest wyrzucona poza główny nurt życia gospodarczego coraz natarczywiej prezentuje postawy roszczeniowe, tzn. domaga się, aby rząd wziął ją na swoje utrzymanie. I rządy tym ludziom odpowiadają: proszę bardzo, ależ zapraszamy. Problem w tym jednak, że rząd na utrzymanie nikogo wziąć nie może, bo rząd nie wytwarza żadnego bogactwa, rząd może tylko trwonić bogactwo, które ludzie wytwarzają. Teraz jest rok wyborów do parlamentu europejskiego i wszystkie partie polityczne zaczynają wariować. Amok narasta i zaczynają licytować, jak nam przychyla nieba. Jedna partia mówi, że jeden bilion złotych zainwestuje w gospodarkę, nie wiadomo skąd go weźmie w państwie, które ma 3 biliony długu, mówię o Jarosławie Kaczyńskim, no nie wiadomo, może gdzieś go ma, nie wiem (śmiech), pan Leszek Miller z kolei zaproponował, żeby przywrócić 49 województw, no to jest dopiero początek kampanii wyborczej, co będzie pod koniec, może 490 województw, wtedy znacznie więcej miałoby szansę zostać wojewodą lub marszałkiem (śmiech) nie mówiąc o tych miejscach pracy, które wokół tych wojewodów i marszałków można by stworzyć. A za co? No z tego biliona złotych. I wszystko się zazębia. A co pan premier Tusk na to? Pan premier Tusk nie dalej jak przedwczoraj odgrzał po kilkunastu latach pomysł 100 milionów dla każdego, który pan prezydent Wałęsa lansował w 1995 r. Teraz może nie dla każdego, ale dla młodych. Każdy młody miałby dostać taki bon na 10 tys. zł, po denominacji to jest taki odpowiednik 100 milionów sprzed kilkunastu lat. Co będzie pod koniec kampanii to aż strach pomyśleć. Także na pewno będziemy na nich głosować. (śmiech)

Polska scena polityczna

Co to jest prawica? W Polsce za prawicę uważa się każdego, potocznie, kto nie jest w SLD. Ale w SLD na przykład nie jest Piotr Ikonowicz. Nie dlatego, że jest prawicowcem, tylko dlatego, że on uważa, że w SLD są farbowane lisy. Prawdziwym socjalistą to jest on. W Polsce przyjęło się, że każdy kto nie jest w SLD jest prawicowcem, no i jeszcze jest pobożny. Ale poseł Palikot też był pobożny w swoim czasie, tylko teraz się zbisurmanił, bo to lepiej płacą za to. Nie jest wykluczone, że jakby się sytuacja obróciła, to on by znowu się nawrócił – tłumaczył i pokazał, na czym powinien zasadzać się podział na lewicę i prawicę. – Chciałbym wskazać na takie kryterium, które nie wymaga, by wprowadzać się w jakieś stany emocjonalne, ani przezywania, obrażania kogokolwiek, jakiś nerwów, tylko spokojnej analizy, co formacja polityczna chce. To można łatwo sprawdzić. Jaki partia polityczna ma stosunek do podziału dochodu narodowego? Jeżeli partia uważa, że najlepszym sposobem podziału dochodu narodowego jest podział przymusowy za pośrednictwem państwa, to nie wiem jak byłaby pobożna i nie wiem co o sobie mówiła to jest to partia socjalistyczna, a w każdym razie na pewno etatystyczna. Natomiast jeżeli partia mówi, że najlepszym sposobem podziału dochodu narodowego jest podział dobrowolny poprzez rynek to to jest partia wolnościowa, być może nawet prawicowa, jeżeli ma konserwatywne poglądy społeczno-obyczajowe. I odpowiedział dlaczego przyjęcie takiego modelu jest ważne: – Dlatego że z niego można wyprowadzić cały model państwa i cały model systemu prawnego. Jeśli to kryterium przyłożymy do polskiej sceny politycznej to widzimy, że nie ma żadnej prawicy, przynajmniej wśród ugrupowań parlamentarnych.

Stanisław Michalkiewicz zapytany został o ocenę szans w wyborach Kongresu Nowej Prawicy, organizatora spotkania. Przypomniał, że jest bezpartyjny, choć pod koniec lat 80. razem ze Stefanem Kisielewskim i Januszem Korwin-Mikke zakładał Ruch Polityki Realnej, która później przeobraziła się w Unie Polityki Realnej i w ten sposób przyłożył rękę do programu KNP. – Choć nazwa uległa zmianie, ale programu KNP nie zmienił, co wśród partii politycznych w Polsce jest osobliwością. Wszystkie inne partie polityczne zmieniają program w zależności od tego, co tam lepiej przyjmowane jest w sondażach. To jest ugrupowanie ideowe – zaznaczył i z tego powodu życzył powodzenia, ale oczywiście zależeć będzie to od tego, jak ludzie będą głosować. Przy okazji przywołał stwierdzenie Józefa Stalina, że w demokracji ważne jest też, kto liczy głosy i chyba z tego powodu Państwowa Komisja Wyborcza jeździ na szkolenia do Moskwy. Dodał, że Stalin nie powiedział najważniejszego. – W demokracji jeszcze ważniejsze od tego kto liczy głosy jest to, kto przygotowuje polityczną alternatywę dla wyborców. A po czym poznać, że alternatywa dla wyborców została prawidłowa przygotowana? Po tym, że bez względu na to, kto te wybory wygrał, są one wygrane. Jak prześledzimy najnowsza historię Polski, ostatnie 23 lata, to widzimy, że alternatywa polityczna za każdym razem była przygotowana prawidłowo. Bo wprawdzie ekipy się zmieniały, często nawet o 180 stopni, to jednak kapitalizm kompradorski nawet nie drgnął.

Co robić?

- Mamy teraz takie poczucie, że niewiele od nas zależy. To jest deprymujące. Ale to nie jest najgorsze. Wyobraźmy sobie, że w nocy coś takiego się stało, że od jutra możemy wszystko. Ale tylko przez miesiąc. I co by się stało? Jestem pewien, że ten miesiąc upłynąłby nam na kłótniach, co robić. I przeszedłby ten miesiąc i nic byśmy nie zrobili. Dlatego wykorzystajmy ten czas, kiedy wydaje się nam, że nie możemy nic zrobić, żeby zdiagnozować sytuację naszą, na czym właściwie polega nasz problem. Jakie znaleźć remedium, żeby w momencie, kiedy ujawni się szansa,żebyśmy już z góry wiedzieli, jak ją wykorzystać.