Piwniczna izba, którą zajmuje Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskego, była wczoraj nabita po brzegi. A to za sprawą bohatera wieczoru. Mieczysław Franaszek budzi sympatię samym pojawieniem się, nie musi nawet ust otwierać. Gdy się jednak odzywa, oprócz sympatii budzi także uznanie (interpretacjami) i zaufanie, gdyż jest w nim ujmująca szczerość i autentyczność, mimo że jako aktor zawodowo zajmuje się udawaniem kogoś innego.
Oczywiście, nie można wykluczyć, iż po prostu perfekcyjnie odgrywa człowieka szczerego i autentycznego. Jego umiejętności aktorskie są przecież duże. Gdyby jednak tak rzeczywiście było, w robionych przez niego zdjęciach zabrakłoby szczerości i autentyzmu. Tymczasem autentyzmem tchną nawet fotografie pozowane.
Żeby wprowadzić uczestników spotkania w klimat miejsc, które odwiedzał z aparatem fotograficznym, Mieczysław Franaszek odczytał kilka fragmentów z reportażowych książek Beaty Pawlikowskiej. Jako uzupełnienie do wystawy, na której znajdowało się wiele zdjęć zrobionych w Papui Nowej Gwinei, opowiedział ich autor anegdotę, związaną z pogłoskami, że na tamtym terenie żyją kanibale. – Mój przyjaciel, aktor ze Szczecina, któremu wysłałem katalog wystawy, kiedy zapytałem, jak mu się zdjęcia podobają, odparł: ?Fajne. Ale jak ty się wymknąłeś tym Papuasom?! Przecież z ciebie można by wykroić ze dwa porządne obiady – relacjonował Mieczysław Franaszek, wywołując salwę śmiechu stwierdzeniem: – Jakoś się udało.
Nie zabrakło oczywiście wypowiedzi Jacka Solińskiego, który charakteryzuje zawsze twórczość bohatera bądź bohaterów spotkań w Galerii Autorskiej. – Można mieć mylne wrażenie, że Mieczysław, jak to miało miejsce przed chwilą, podczas otwarcia wystawy chowa się za opowieściami czy anegdotą. Ale myślę, że przede wszystkim w swoim poetyckim reportażu buduje przestrzeń. Buduje przestrzeń, w której wszyscy czują się dobrze, której my jako jego wieloletni przyjaciele doświadczamy – opisywał przymioty autora wystawy gospodarz spotkania w galerii przy ul. Chocimskiej.
- Mieczysław fotografując również stwarza taką atmosferę, że osoby fotografowane przed nim się otwierają. Ma w sobie życzliwość, ma w sobie otwartość i serdeczność, której również my często mamy okazję doświadczać. Za to jesteśmy ci bardzo wdzięczni. Rzadko się zdarza, że twórca jest osobą tak przewidywalną, jako artysta, jako człowiek i jako przyjaciel. Dziękuję ci Mieczysławie – komplementował bydgoskiego aktora, fotografa i podróżnika Jacek Soliński.