W Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego otwarta została wystawa fotografii Mieczysława Franaszka, której towarzyszyła prezentacja wybranych przez  autora zdjęć utworów Aleksandra Fredry. Odczytali je Roma Warmus, Jan Kaja i bohater spotkania.

Spotkanie w piwnicznej galerii przy ul. Chocimskiej miało nietypowy przebieg. Zaczęło się od odegrania sceny z komedii  „Dożywocie”  Aleksandra Fredry. W role lichwiarzy wcielili się Mieczysław Franaszek (Łatka) i Jan Kaja (Twardosz). Potem  wyszło szydło z worka. Był to po prostu egzamin eksternistyczny na artystę dramatycznego. Zdany z wynikiem pozytywnym!  Zaświadczyli o tym swoimi podpisami na dyplomie dla dr. inż. Jana Kaji wybitni praktycy w dziedzinie sztuki scenicznej: Grzegorz Grzmot-Bilski, Marek Siwiec i Jacek Soliński.

Mieczysław Franaszek oświadczył, że może już zakończyć działalność, ponieważ ma godnego następcę i wręczył nowemu aktorowi książkę o Zdzisławie Maklakiewiczu.

Potem Jacek Soliński poinformował, że część żartobliwa spotkania się zakończyła i teraz będzie już na serio.  - Pięć lat temu zlikwidowaliśmy z Jankiem jedną ścianę piwnicy, żeby powiększyć to pomieszczenie na benefis z okazji 45. rocznicy działalności artystycznej Mieczysława Franaszka. Jeśli wtedy było 45 lat to nietrudno policzyć,  że dzisiaj jest 50 – stwierdził współtwórca Galerii Autorskiej. Ceniony i lubiany aktor skończył w 1968 roku wydział aktorski  PWST w Krakowie i faktycznie od tego czasu upłynęło już pół wieku. Ale na scenie występował już w latach studenckich, więc właściwie mógłby obchodzić 52-lecie działalności artystycznej.

Nie był zresztą potrzebny jubileusz, żeby dać Jackowi Solińskiego powód do komplementowania związanego z Galerią  Autorską aktora. Przecież niemal podczas każdego spotkania  w piwnicznej izbie przy Chocimskiej mówi on: „wiersze poety zaprezentuje w kilku odsłonach nieoceniony Mieczysław Franaszek”. Interpretacje aktora są zawsze przemyślane i dopieszczone w każdym szczególe.

Tym razem Jacek Soliński powiedział na temat Mieczysława Franaszka trochę więcej: - Mieczysław jest szczery, otwarty, dobry i bezpośredni. Następnie współgalernik  odwołał się do wygłoszonej pięć lat temu laudacji, żeby przypomnieć, że ten aktor różni się od kolegów po fachu, którzy skupiają  na sobie uwagę z pomocą skandali i taniej sensacji, ponieważ buduje relację z widzem na bazie podstawowych wartości, takich jak dobro i piękno. – Kiedy ktoś rzuca kamieniem, to Mieczysław w miejsce wybitej szyby wstawia piękny witraż – opisał metaforycznie działalność aktora gospodarz spotkania w GA.

Natomiast bohater spotkania wytłumaczył, dlaczego otwarciu wystawy fotografii zrobionych w trakcie wypraw do odległych krajów towarzyszą utwory Aleksandra Fredry. Powodów jest kilka. Po pierwsze autor „Zemsty” odbywał liczne podróże, a jako żołnierz przebył całą kampanię napoleońską.

- No i mamy podobne poglądy na świat i na ludzi.  Poza tym służył mi w moich podróżach teatralnych, sporo grałem z jego repertuaru w różnych teatrach i zawsze był mi bliski – zwierzył się Mieczysław Franaszek.

Twórczość fotograficzną autora zdjęć  scharakteryzował we wprowadzeniu do wystawy Jarosław Jakubowski: - Patrzę na fotografie Mieczysława Franaszka jak na swego rodzaju lustro, w którym odbija się osoba autora. No bo spójrzmy na te twarze – wyrażają jeśli nie zanurzenie we własnych sprawach, to zaufanie wobec fotografującego. Bywa że lekkie zawstydzenie, jakby przyłapane na czymś intymnym, ale przecież nigdy nie są to twarze wyrażające zdenerwowanie czy wrogość. Łagodne usposobienie autora, człowieka wszak obdarzonego darem niezwykłej empatii i czułości wobec innych, zostaje odzwierciedlone w jego pracach fotograficznych.

Wywołani przez Jacka  Solińskiego twórcy bydgoscy złożyli aktorowi podziękowania, gratulacje i życzenia. Sądząc po reakcji, widowni bardzo spodobało się zakończenie wiersza, który został przez Wojciecha Banacha zadedykowany Mieczysławowi Franaszkowi: „spektakl wciąż trwa i trwa mać!”.