Kiedy w lutym 2012 roku otwarto nową siedzibę Miejskiego Centrum Kultury, nikt nie przypuszczał, jak bardzo to wydarzenie przyczyni się do stworzenia nowych standardów we wszystkich niemal dziedzinach życia kulturalnego i nie tylko. Nawet schemat organizacyjny placówki informował wszem i wobec o nadejściu do zapyziałego miasta ożywczego powiewu nowości. W instytucjach związanych z kulturą istnieją zazwyczaj działy: literacki, teatralny, edukacyjny itp. Ale jak to pospolicie brzmi: dział literacki! Tfu!
Na szczęście, dyrektorem MCK-u została osoba nietuzinkowa, a mali zawistnicy powinni to w końcu docenić, zamiast ciągle wypominać Marzenie Matowskiej, że objęła stanowisko bez konkursu. Konkursu w tym przypadku nie powinno być. Każdy spoglądający na Marzenę Matowską bez zawiści musi zobaczyć jednostkę wybitną. Udowodniła zresztą swoją wyjątkowość już na etapie budowania schematu organizacyjnego. Żadnego działu literackiego! Będzie: Pracownia literatury i lingwistyki – warsztat liter. No i co? Budzi respekt, czy nie? W MCK-u są same pracownie, a kierują nimi kierownicy/koordynatorzy. To zrozumiałe, sam kierownik brzmi bardzo pospolicie.
Generalnie Marzena Matowska, zgodnie ze swoją deklaracją, iż największy nacisk kładzie na ?pracę u podstaw?, uczy otoczenie, a także prowincjonalnych artystów, jak powinni się wyrażać, by uchodzić za ludzi kulturalnych. Kiedy prezes stowarzyszenia Klub Środowisk Twórczych wzburzył się, że ma podpisać lojalkę, zgodnie z którą o działalności MCK-u może się wypowiadać wyłącznie w superlatywach, został pouczony, jak powinien rozumieć akt lojalności. ?Konieczność zachowania ekwiwalentności zobowiązań stron wobec siebie obejmuje niezbędność wskazania równoważących się wartości i działań, które strony sobie oferują? ? poinstruowała go Marzena Matowska.
Szefowa MCK-u stała się dla dyrektorów innych bydgoskich instytucji kultury wzorem kreatywności. Teatr czy muzeum informowały w sprawozdaniach, że były organizatorami kilkunastu bądź kilkudziesięciu wydarzeń artystycznych. Oko zbielało dyrektorom tych placówek, gdy zajrzeli do sprawozdania Marzeny Matowskiej. Przeczytali w nim, że w roku 2013 Miejskie Centrum Kultury było organizatorem bądź współorganizatorem 2.262 imprez kulturalnych.
Kreatywność szefowej udziela się jej najbliższym współpracownikom. Michał Tabaczyński, kierownik/koordynator Pracowni literatury i lingwistyki – warsztatu liter, ujawnił na Facebooku prywatną korespondencję jednego z bydgoskich twórców, której na dodatek nie był adresatem. Kiedy ów twórca poskarżył się prezydentowi, Michał Tabaczyński zwrócił się do przewodniczącego rady miasta z prośbą o obronę. Roman Jasiakiewicz nie docenił ani okazanego mu zaufania, ani kreatywności kierownika/koordynatora. Pouczył Tabaczyńskiego, że powinien pożytkować czas na wykonywanie obowiązków służbowych w Miejskim Centrum Kultury, za które mieszkańcy Bydgoszczy mu płacą.
Kreatywność Michała Tabaczyńskiego objawiła się sposobem, w jaki redaguje on Bydgoski Informator Kulturalny. Zerwał z prostackim zwyczajem, że BIK informuje o wydarzeniach kulturalnych w mieście. Redaktor naczelny wprowadził nowe priorytety, zajmuje się oceną bydgoskich twórców. Oczywiście, takie postępowe zmiany nie wszystkim się podobają. Doszło do tego, że prezes oddziału Związku Literatów Polskich zwrócił się do prezydenta o odwołanie z funkcji redaktora naczelnego Michała Tabaczyńskiego, gdyż, jego zdaniem: ?Pisząc bardzo niestylistycznie, częstokroć bełkotliwie, zamieszcza w BIK-u ataki na twórców bydgoskich.? No cóż, postęp zawsze natrafiał na opór Ciemnogrodu.
Nietypowe zainteresowania ma Marek Maciejewski, kierownik/koordynator Pracowni muzyki ? instytutu muzyki miejskiej MCK. W czasie wolnym od obowiązków służbowych pełni funkcję redaktora naczelnego kwartalnika ?Fabularie?. To pismo powstało z naszych podatków. W zeszłym roku na jego wydawanie Bydgoska Fundacja Wolnej Myśli, której wiceprezesem jest Marek Maciejewski, otrzymała grant z Urzędu Miasta w wysokości 16 tys. zł, w tym roku 10 tys. zł. Kwartalnik zajmuje się nową kulturą. Autorem największej liczby tekstów jest Michał Tabaczyński.
Wyjątkowo twórczą osobą jest rzecznik prasowy MCK-u, a ponieważ nazwa rzecznik należy do zbyt pospolitych, Jarosławowi Jaworskiemu przypisana została funkcja kierownika/koordynatora Pracowni promocji i informacji. Praca rzecznika polega na informowaniu. Dziennikarze zadają pytania, rzecznicy przekazują odpowiedzi. Ale nie Jarosław Jaworski. Kiedy zadaliśmy mu proste wydawałoby się pytanie, ile kosztowało ogłoszenie, które w ?Expressie Bydgoskim? zamieściło Miejskie Centrum Kultury, zamiast odpowiedzi, otrzymaliśmy prośbę: ?Czy mógłbym prosić o wyjaśnienie tego pytania? Wydaje mi się bowiem, że umieszczanie czy to płatnych, czy barterowych materiałów promocyjnych w gazetach jest czymś normalnym w kraju demokratycznym??
Każdy przyzna, że bydgoski MCK to instytucja niezwykła, zatrudniająca niezwykłych ludzi.