Nie wiadomo, co jest gorsze: przejeżdżające pod oknami tramwaje czy obojętność władz miasta.

 - Nie zrobiono kompletnie nic, aby nam pomóc. Nikt z osób odpowiedzialnych nie zastanowił się, jak faktycznie wygląda nasze życie - mówiła z żalem podczas marcowej sesji rady miasta Iwona Styś, reprezentantka osiedla Bydgoszcz Wschód.

Niesamowity huk, łoskot i dudnienie

Ponieważ nikt się nie zastanowił, jak wygląda życie w hałasie, współautorka wystąpienia obywatelskiego opisała to życie bydgoskim radnym: „Nasze najbliższe domy znajdują się w odległości ok. 40 m od wiaduktu. Estakadą codziennie przejeżdża 500 tramwajów, z czego 50 w porze nocnej. Tramwaje jadą co kilka minut, jeden za drugim, często mijają się na estakadzie, z prędkością ca 70 km/h z impetem wjeżdżają i zjeżdżają z estakady. Zwykłym zgrzytom i piskom tramwajowym towarzyszy dodatkowo niesamowity huk, łoskot i dudnienie.

Jakie są skutki życia w tak „luksusowych” warunkach?  Kłopoty ze zdrowiem, koncentracją, stres. - Najgorzej jest nad ranem. Budzi mnie przejeżdżający tramwaj i już nie mogę zasnąć - zwierza się pan Paweł. - Właściwie to jesteśmy więźniami we własnych domach, siedzimy wewnątrz przy zamkniętych oknach, chociaż i to pomaga tylko w niewielkim stopniu - dodaje jego żona.

Krętactwa czy obiektywne przeszkody? 

Od dwóch lat mieszkańcy ulic Harcerskiej, Maratońskiej, Weteranów i Inwalidów pukają do różnych drzwi z nadzieją na znalezienie zrozumienia dla ich niewesołej sytuacji. Najbardziej rozczarowało ich spotkanie z wiceprezydentem Mirosławem Kozłowiczem, na które udała się z nimi Elżbieta Kossakowska, przewodniczącą Rady Osiedla Bydgoszcz Wschód – Siernieczek.  Zastępca prezydenta ograniczał się do uśmiechów i potakiwania przedstawicielowi spółki Tramwaj Bydgoszcz, który stwierdził, że postawienie ekranów może osłabić konstrukcję estakady.

Wcześniej straszono bydgoszczan, że zamontowanie ekranów akustycznych na estakadzie naruszy tzw. trwałość kontraktu, co poskutkuje koniecznością zwrotu środków unijnych, które miasto otrzymało na tę inwestycję. Jak ustalili mieszkańcy osiedla Bydgoszcz Wschód, występując z zapytaniem do Centrum Unijnych Projektów Transportowych, były to zwykłe strachy na Lachy.

Hałas w normie

Pierwsze pomiary wykonywane były w czerwcu 2016 r. podczas awarii torowiska, w okresie ewidentnego spowolnienia ruchu, w czasie największych upałów. Następne pomiary hałasu miały miejsce w marcu i kwietniu  2017 r. Wówczas również jedna z szyn na tym odcinku była uszkodzona, co siłą rzeczy skutkowało spowolnieniem prędkości tramwajów.

Mimo to wyniki pomiarów hałasu były i tak zatrważające. Wtedy spółka Tramwaj Fordon wprowadziła szlifowanie kół pojazdów i zmniejszenie prędkości tramwajów podczas przejazdu estakadą.

- Na chwilę obecną WIOŚ  nie planuje prowadzenia kolejnych pomiarów na przedmiotowym terenie -  poinformowała nas  Małgorzata Witkowska, naczelnik Wydziału Inspekcji WIOŚ w Bydgoszczy. Szkoda, bo przynajmniej jedna kontrola powinna zostać przeprowadzona w okresie zimowym, gdy hałas najbardziej daje się we znaki.

Fakt, że poziom hałasu nie przekracza normy, nie oznacza, iż nie jest on uciążliwy dla otoczenia. Już hałas powyżej 30 dB ma szkodliwy wpływ na zdrowie. Według ostatnich pomiarów,  w domach przy estakadzie wynosił powyżej 55 dB.  Dyrektor Ochrony Środowiska w Bydgoszczy stwierdził piśmie skierowanym do spółki Tramwaj Fordon „uciążliwość niewątpliwie jest i skargi mieszkańców nie są ani przesadzone, ani zbyt daleko idące.”

Działania obywatelskie

Ponieważ nasze miasto chlubi się poszanowaniem praw obywatelskich, grupa udręczonych hałasem  bydgoszczan postanowiła z nich skorzystać. Nie ograniczyli się do wystąpienia obywatelskiego podczas sesji. W ramach Bydgoskiego Budżetu Obywatelskiego na rok 2018 (do czego zachęcił ich wiceprezydent nadzorujący inwestycje drogowe) został zgłoszony przez nich projekt postawienia ekranów akustycznych na estakadzie i otrzymał najwięcej głosów.

 Blisko 1000 podpisów zebrali mieszkańcy osiedla Bydgoszcz Wschód pod petycją do prezydenta w sprawie zamontowania ekranów. Poza tym przedstawili swoją sytuację radnym z Komisji Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska. W kwietniu br. rada miasta bez głosu sprzeciwu uchwaliła stanowisko, w którym zwraca się do prezydenta o rozpatrzenie tej petycji  i „podjęcie stosownych  działań na rzecz poprawy zaistniałej sytuacji”.

Miasto wobec działań obywatelskich

Powołując się na stanowisko radnych, którzy jednogłośnie wyrazili zrozumienie dla sytuacji bydgoszczan mieszkających  w pobliżu estakady, zapytaliśmy w maju, czy zapadła już decyzja o postawieniu na wiadukcie ekranów akustycznych. Chyba wiceprezydent Bydgoszczy nie zrozumiał naszego pytania. - Czekamy na oficjalne wyniki pomiarów natężenia hałasu wykonanych przez WIOŚ w kwietniu br. Z nieoficjalnych informacji wiemy, że mieszczą się one w granicach norm dopuszczalnych – poinformował nas Mirosław Kozłowicz. -  Jeżeli nieoficjalne informacje się potwierdzą będzie to oznaczać, że w rozpatrywanym obszarze przyjęte rozwiązania są prawidłowe z punktu widzenia ustawy Prawo ochrony środowiska.

W tej sytuacji jedyną nadzieją dla mieszkańców pozostał Bydgoski Budżet Obywatelski 2018. Przewidziano w nim 109 tys.  zł na postawienie ekranów na estakadzie.  Kiedy projekt zostanie zrealizowany?  Jak się okazało, nie zostanie.

 - W związku z drastycznym wzrostem cen na roboty budowlane i inwestycyjne tego typu istnieje bardzo duże uzasadnione ryzyko, że środki z BBO mogą wystarczyć  jedynie na (prawdopodobnie częściowe) sfinansowanie technicznej dokumentacji projektowej. Takie działanie  jest niezgodne z zasadami budżetu obywatelskiego, który nie pozwala na realizację w ramach BBO tylko i wyłącznie samej dokumentacji projektowej – wyjaśniła powody Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta.

Jak widać, aktywność obywatelska nie na wiele się zdała. Empatii po władzach miasta też nie należy się spodziewać, pomijając osoby, które przyjęły zaproszenie do złożenia wizyty w niewielkim osiedlu domów jednorodzinnych w pobliżu estakady. Prezydent zaproszenia nie przyjął.

Interpelacje, czyli walenie głową w mur

Dla radnego Jana Szopińskiego jest oczywiste, że muszą zostać postawione ekrany na estakadzie. Ale wiceprzewodniczący rada miasta sprawdził, jak się mieszka w domu przy Harcerskiej 4 położonym 36 metrów od torowiska.  Potem pisał interpelacje i był zbywany ogólnikami, podobnie jak wcześniej radna Grażyna Szabelska.

Radny Jakub Mikołajczak  (wybrany w okręgu nr 2, który obejmuje m.in. Bydgoszcz Wschód) nie przyjął zaproszenia. - Powiedział, że często przejeżdża tędy rowerem i jemu hałas nie przeszkadza – relacjonuje pani Iwona, dodając, że oprócz Grażyny Szabelskiej i Jana Szopińskiego  pojawili się w domu przy ul. Harcerskiej radni Andrzej Kaczmarek, Bogdan Dzakanowski, Mirosław Jamroży i Kazimierz Drozd.

Nigdy nie jest tak źle, że gorzej  być nie może

- Kiedy przyszli do nas ludzie z rady osiedla, była taka sytuacja, że przejeżdżał tramwaj, z dworca słychać było megafon, jechał pociąg towarowy i przelatywał właśnie samolot. Szczęki im opadły – opowiada pani Teresa, której dom stoi w odległości 30 m od estakady.

- Teraz zrobiło się zielono. Liście trochę zasłaniają widok. Naprawdę upiornie jest zimą, gdy nie ma już żadnej osłony, same badyle sterczą, a na dodatek  tramwaje głośniej w zimne dni hałasują – dodaje jej sąsiadka, która ciągle wspomina jak było w tym miejscu pięknie i spokojnie, kiedy dziadek się tutaj wybudował. I wylicza teraźniejsze atrakcje: żelbetowa estakada tramwajowa (huk, dudnienie i wibracje), osobowa  linia kolejowa (piski i zgrzyty hamujących pociągów), dworzec kolejowy Bydgoszcz – Wschód (megafon), kolej towarowa (ciężkie składy z cysternami), ul. Lewińskiego (hałas drogowy). 

„Czy jest drugie takie miejsce w Bydgoszczy czy też w Polsce, w którym mieszkańcy narażeni są na tak różne i tak natężone uciążliwości?! Zostawieni sami sobie, zlekceważeni, bez żadnej ochrony?!” – zapytała  Iwona Styś podczas pełnego dramatyzmu wystąpienia obywatelskiego na marcowej sesji rady miasta. „Jesteśmy realistami, zdajemy sobie sprawę, że mieszkamy w mieście, dlatego nie domagamy się komfortu, ośmielamy się tylko żądać poszanowania podstawowego prawa: - prawa do życia.”

Jako realiści, mieszkańcy małego osiedla  domów jednorodzinnych przy estakadzie zdają sobie sprawę, że nie są przez miejskich włodarzy traktowani z należną powagą, bo to zaledwie kilkadziesiąt głosów. „Jest nas stosunkowo niewielu i pewnie dlatego zlekceważono nas w tak cyniczny sposób” - stwierdziła z goryczą Iwona Styś.