Coraz większa jest obawa działaczy Platformy Obywatelskiej, że ich kandydat przerżnie w wyborach. Nerwowe ruchy wykonywane przed pierwszą turą już wskazywały na pogłębiający się niepokój. To dlatego wymyślano cuda, żeby przychylnie bydgoszczan do urzędującego prezydenta usposobić. Sadzenie drugiego dębu im. Piłsudskiego tylko po to, by Bruski mógł się pokazać w towarzystwie wnuczki marszałka, było dowodem na nieliczenie się ze zdrowym rozsądkiem. Ale są granice absurdu.

Przed pierwszą turą wyborów ściągnięto do Bydgoszczy panią premier. Ewa Kopacz opowiedziała bydgoskim seniorom fantastyczną baśń o prezydencie Bydgoszczy, który jej żyć nie daje, żeby coś wytrzasnąć dla miasta. Niestety, pani premier nie podała żadnego konkretu. To poważne niedopatrzenie. Na ulotkach wyborczych Rafała Bruskiego musi się znaleźć lista jego osiągnięć. Wyborcy powinni wiedzieć, co prezydent uzyskał dla naszego miasta, nie dając Ewie Kopacz ani chwili spokoju. Pani Premier! Prosimy przekazać nam zestawienie, żebyśmy wiedzieli, co prezydent Bruski u Pani załatwił!

Przed drugą turą wyborów ściągnięto do Bydgoszczy ministra spraw zagranicznych. Grzegorz Schetyna kompletnie zaskoczył mieszkańców naszego miasta. Naprawdę nikt nie przypuszczał, że potrafi on pobić Ewę Kopacz. Opowiedział dużo ciekawszą bajkę od fantastycznej opowiastki pani premier. Okazało się, że kiedy Schetyna był ministrem spraw wewnętrznych kierunki prac ministerstwa wytyczał ówczesny wojewoda kujawsko-pomorski Rafał Bruski. Panie Ministrze! Jeżeli schetynówki nie Pan wymyślił, to dlaczego nie nazywają się bruskówki?

Koniecznie trzeba przed ciszą wyborczą ściągnąć do Bydgoszczy Władysława Bartoszewskiego. Sędziwy minister może opowiedzieć mieszkańcom naszego miasta o Powstaniu Warszawskim, a przede wszystkim o tym, jak bohatersko zachowywał się wówczas Rafał Bruski, który obecnie jest starającym się o reelekcję prezydentem Bydgoszczy.