Szybka kariera w naszym kraju i naszym mieście jest możliwa wyłącznie dzięki rekomendacji partyjnej. Tylko w ten sposób świeżo upieczony absolwent politologii może zostać członkiem rady nadzorczej portu lotniczego (prezydent Bruski desygnował 26-latka). Tylko w ten sposób nie mająca pojęcia o drogownictwie osoba mogła zostać dyrektorem Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej.
Mirosław Kozłowicz skompromitował się na tym stanowisku, gdyż jak to się okazało w sądzie, nie miał nawet pojęcia o tym, w jaki sposób odbierane są inwestycje w kierowanej przez niego firmie. Pozostawił po sobie w Zarządzie Dróg rozbudowany pion propagandowy. Zależało mu przede wszystkim na tym, żeby media go lubiły. Chociaż jest działaczem SLD, rozumie wagę działań pijarowskich jakby nosił legitymację PO.
Po wyborach samorządowych aktyw SLD rekomendował Kozłowicza na stanowisko wiceprezydenta Bydgoszczy. Po wyborach parlamentarnych, kiedy PSL osiągnie wynik zbliżony do rzeczywistego poparcia społecznego dla tego ugrupowania, Platforma będzie potrzebowała dwóch koalicjantów. A wtedy bydgoski aktyw SLD zgłosi kandydaturę Mirosława Kozłowicza na ministra (nie jest wykluczone, że Zemke sam wpadnie na ten pomysł). Kozłowicz może objąć dowolny resort. Na oświacie czy zdrowiu zna się równie dobrze co na drogownictwie.
Był w rządzie Platformy Obywatelskiej ministrem sportu Miro z Łodzi, no to może być ministrem edukacji Mirko z Bydgoszczy.