Tuż przed tegorocznym Narodowym Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych ukazała się nakładem wydawnictwa ?Fronda? książka Szymona Nowaka pt. ?Dziewczyny Wyklęte?. Jej promocja odbyła się 25 lutego w Muzeum Powstania Warszawskiego. Gościem specjalnym wieczoru była jedna z bohaterek książki, Lidia Lwow-Eberle, narzeczona mjra Zygmunta Szendzielarza ?Łupaszki?.

?Dziewczyny Wyklęte? to zbeletryzowana literatura faktu. Na podstawie dokumentów, wspomnień, ale także osobistych zwierzeń bohaterek książki i relacji świadków opisywanych zdarzeń, odtworzył autor fragment życia kilkunastu młodych kobiet, które w latach 40. związały się z podziemiem niepodległościowym.

Publikacji o żołnierzach niezłomnych jest sporo, po raz pierwszy natomiast otrzymaliśmy książkę o niezłomnych dziewczynach. Opowiada ona o tym, jak jej bohaterki trafiły do podziemia antykomunistycznego, opisuje ich przeżycia w trakcie walk i ukrywania się oraz cierpienia, których doznały po uwięzieniu, kiedy były bite, upokarzane, torturowane w okrutny i wyrafinowany sposób.

Głównym zajęciem kobiet w ramach podziemnej działalności było sprawowanie opieki nad rannymi i chorymi. Bywały także kurierkami. Partyzanckie życie nie przypominało wcale barwnych filmów akcji. To było ustawiczne przemieszczanie się, szukanie bezpiecznych miejsc na postój i nocleg. ?Codzienność oznaczała dla nich nierzadko głód, pragnienie, wszy, choroby, zimno i brud. Historycy w swych rozprawach najczęściej opisują partyzanckie akcje bojowe, bitwy i potyczki. A tak naprawdę przez większość dni swego przyziemnego żywota leśni ludzie martwili się o to, co wrzucą do garnka lub kiedy zamienią wreszcie dziurawe, przemakające buty na nowe? ? pisze Szymon Nowak.

Gdyby tę skrzeczącą rzeczywistość odrzucić, pozostałaby akcja trzymająca przez cały czas w napięciu. W książce znalazło się wiele opisów zachowań budzących podziw dla refleksu i zaradności bohaterek.

Niemiecki żandarm zatrzymuje na wiejskiej drodze furmankę, którą przewożone są rzeczy państwa Bojarskich, poszukiwanych przez gestapo. Ich niespełna 18-letnia córka ps. ?Wanda? wyrywa woźnicy bat, nagłym smagnięciem rozcina żandarmowi skórę na ręce i odjeżdża, nim Niemcowi udaje się ochłonąć i podnieść leżący w piachu karabin.

24-letnia Lidia Lwow ps. ?Lala? udaje się do punktu kontaktowego AK w Białymstoku. Lokal okazuje się spalony, a kamienica jest obserwowana. Przy bramie do kamienicy uzbrojeni żołnierze, polski i sowiecki, żądają od niej dokumentów. Kwestionują ich prawdziwość, gdyż zdjęcie przedstawia inaczej wyglądającą kobietę. (Dokumenty były fałszywe.) ?Lala? znajduje wyjście z sytuacji bez wyjścia. Kątem oka zauważa wiszący przy bramie szyld warsztatu fotograficznego i wyjaśnia, że właśnie udaje się do fotografa. ?Muszę przecież uaktualnić zdjęcie z dokumentów? – oświadcza bez cienia zdenerwowania. Brzmi to tak przekonująco, że żołnierze pozwalają jej odejść. Tego rodzaju scen jest w liczącej ponad 500 stron książce Szymona Nowaka bardzo wiele.

Jeszcze więcej znajduje się w niej wstrząsających obrazów z ubeckich katowni. Są wyjątkowo przejmujące, gdyż dotyczą okrutnie torturowanych dziewcząt. Niektóre z nich zostały później skazane na karę śmierci, inne trafiły do więzień, m.in. do Fordonu. Irena Taras ps. ?Krysia? wyznała, że warunki były tutaj znacznie lepsze niż w areszcie. Raz nawet zdarzyła się uczta z okazji urodzin Stalina. Więźniarki wyjątkowo dostały na obiad kaszę z gulaszem. Największą zmorą były dla nich żarłoczne pluskwy. W wyniku amnestii z 1951 roku (zmniejszenie kary o połowę) ?Krysia? wyszła wcześniej z więzienia. To był akurat dzień jej urodzin. Kończyła 24 lata. Uklękła na drodze i długo się modliła, budząc zaciekawienie przechodniów.

Różnymi drogami trafiały bohaterki książki do podziemia niepodległościowego. Najpierw działały w AK. Niektóre chciały być w konspiracji wzorem starszych braci. Inne szły do lasu w ślad za ukochanymi. Dla części walka z okupantem była oczywistością bądź koniecznością wnikającą z chęci odpłacenia wrogom za cierpienia, których doświadczyli najbliżsi. A potem wkroczyła do Polski armia sowiecka i okazało się, że przynależność do AK jest grzechem nie do wybaczenia.

Ostatnie przed egzekucją słowa dziewcząt niezłomnych, które, tak jak ?Inka?, skazane zostały na karę śmierci, brzmiały: ?Jeszcze Polska nie zginęła? lub ?Niech żyje Polska!?. 17-letnia Danusia Siedzikówna zdążyła jeszcze krzyknąć: ?Niech żyje major Łupaszko!?.