Wojciech Banach jest poetą i kolekcjonerem. Ukończył Akademię Techniczno-Rolniczą w Bydgoszczy. W latach 70. był członkiem grupy faktu poetyckiego Parkan. W 1976 debiutował jako poeta w ?Faktach?. Wydał tomiki poetyckie: Chwilowy obraz świata (1977), Pole rażenia (1978), Slalom (1980), Symultana (1981), Czarna skrzynka (1991), Było nas kilku (1997), Skrzyżowanie (1998), Punkty wspólne (2000), Wybór wierszy (2004), Odgrodzony przez przypadki (2008), Mężczyzna z sąsiedniej klatki (2009) oraz album Czas odnaleziony, Bydgoszcz na dawnej pocztówce 1894-1945 (2001). Jest członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. W plebiscycie ?Gazety Wyborczej? został wybrany Artystą Roku 2002 w kategorii literatury.
Mówić co prawda
Wiersze Wojciecha Banacha od początku mocno wpisują się w dyskurs polityczny i ideologiczny, choć sam poeta daleki jest od deklaracji. Patrzy na to, co go otacza z ciepłą ironią i dystansem, czasem z goryczą. Patrzy także z dystansem na czasy, kiedy światem zachodnim wstrząsały przemiany obyczajowe, a na scenę polityczną wkraczali lewicowi radykałowie, nieuciekający od stosowania metod terrorystycznych. Symbolizowali ?wolność?, chociaż po latach historia surowo zweryfikowała ich postawy, ukazując ich jako ludzi zniewolonych ? przez ideologię, narkotyki, przemoc. Co pozostaje? Według poety ? pisana z wielkiej litery ?Nadzieja/na genetyczną ciągłość/ ostrego widzenia kolorów i kształtów/ i niezmienny układ palców/ przy podstawowych akordach?. Czyli ? niepodlegający modom kod zachowań i postaw, przeciwstawiony chwilowym zauroczeniom taką czy inną ideologią. Banach nie ukrywa swoich zapatrywań, jakże dalekich od ślepej wiary zachodnioeuropejskich elit w marksizm. Jest bogatszy od zachodnich ?wnucząt Aurory? o doświadczenie dziesiątków lat życia w kraju totalitarnym, ponurej realizacji marksistowskiej utopii.
Zwykło się klasyfikować twórczość bydgoszczanina jako pogłos Nowej Fali, poezję społecznego zaangażowania. Jeśli tak, to musimy zastrzec, że jest to zaangażowanie nie tyle po stronie tej czy innej wspólnoty (od tych poeta raczej stroni), co po stronie człowieka rzuconego na arenę przemian społeczno-ekonomicznych, po której grasują głodne lwy kapitalizmu.
Bohater Banacha ?słów używa niechętnie?, że sparafrazuję fragment jednego z wierszy. Ale ? choć przywoływany jest tu Przyboś ? nie wynika ta oszczędność z awangardowego nakazu: ?najmniej słów?. Poeta pragnie ocalić ich wartość w świecie inflacji słów, w którym niewiele albo zgoła nic one nie znaczą. Wartość słów ? jak ją zmierzyć? Tym, czemu służą. Jeśli prawdzie, warto się o nie troskać. Bo poeta jeśli już musi mówić, to musi ?mówić/ co prawda?.
Jarosław Jakubowski