Kickback znany jest na świecie nie tylko z muzycznego mistrzostwa. Ich koncerty to sztuka nienawiści, muzyczny performance, który odczytywać należy z perspektywy czasów – zła i fałszu tego świata. Stephen Bessac – wokalista zespołu – znany z agresywnych zachowań kieruje swą nienawiść w stronę publiki oraz całego środowiska hardcore?owego. Członkom zespołu nie zależy na przychylności tych, dla których tworzą, wręcz przeciwnie ? pomiatają fanami, czego aktem było plucie oraz “częstowanie” bydgoskiej publiki soczystymi wyzwiskami. Nie zabrakło i demolki ? kopanie w słupy, rzucanie mikrofonem i uderzanie nim “gdzie popadnie”. Choć ich zachowania i poglądy są ewenementem w tym środowisku ? nieraz nierozumianym i krytykowanym ? to ich muzyka sama broni się przed atakami ze strony “opozycji”.
Pod względem muzycznym kapela wypadła znakomicie ? fantastycznie zagrany i dobrze odebrany koncert pełen scenicznej ekspresji, spontanicznej żywiołowości, miażdżącej energii i bogactwa emocji, agresji, niepokoju czy nienawiści. Nieokrzesany, zmienny, psychodeliczny wokal, przechodzący od szeptu do krzyku czy lucyferycznego śmiechu, połączony z narkotycznymi ruchami, gestami i minami Bessaca robił niesamowite wrażenie.
Niezbyt wysoka frekwencja ? bo tylko sto osób ? nie przeszkadzała zespołowi. Zarówno ci na scenie, jak i ci poniżej dali z siebie wszystko. Na scenie członkowie Kickback to istne bestie, tryskające wulkany nienawiści, porażający energią muzyczni gwałciciele. A jacy byli po koncercie? Sympatyczni, uśmiechnięci, spokojni… Bydgoska odsłona trasy pokazała, że nie taki diabeł straszny jak go malują.