Święty Jan Paweł II – czyli nieprzemijające twórcze wyzwanie

 

Poetyka wyrasta z etyki
(…)
Oto jest kodeks poety.
Roman Brandstaetter

 

Święty Jan Paweł II doczekał się przydomku Wielki, i słusznie, bo jak inaczej oddać wyjątkowość tego wspaniałego pontyfikatu? Przez blisko dwadzieścia siedem lat nauczał nas i umacniał wprowadzając w nowe tysiąclecie. Tak wielu rodaków słuchało papieża Polaka w skupieniu i z uwagą.

Dziś wypada zapytać, co z tego ocalało? Pokolenie św. Jana Pawła II otrzymało od niego ten szczególny dar duchowego poruszenia. Dar, który stał się wyzwaniem, czytaniem życia, jako zadania. Podobnie jak talenty z ewangelicznej przypowieści (por. Mt 25,14-30), które należy pomnażać, bo inaczej stajemy się nieużyteczni. Jakże potrzeba nam dziś twórczej aktywności, przecież nic nie jest dane raz na zawsze. Przypomnijmy sobie, jako przestrogę, co stało się z owym sługą, który zakopał powierzony mu kapitał. Zatem, powinnością tych, którzy przeżyli ten pontyfikat jest dawanie świadectwa.

Papież Pius XII w przemówieniu wygłoszonym do włoskich artystów w 1952 roku, podobnie jak jego następcy podkreślał szczególną rolę twórców. Wskazał na sztukę jako na tę dziedzinę ludzkiej działalności, która pomaga przekraczać sferę rzeczy ziemskich. Mówił: „Istotnym charakterystycznym rysem sztuki jest pewne wewnętrzne spokrewnienie z religią, która czyni artystów niejako tłumaczami nieskończonej działalności Boga, szczególnie jego piękna i harmonii. Ostatecznie funkcją każdej sztuki jest rozsądzić ciasny i niepokojący krąg skończoności, w którym się człowiek tu na ziemi zamknął, i – by tak powiedzieć – otworzyć okno dla ducha tęskniącego za nieskończonością”.

Uprawianie twórczości jest na tle innych zawodów zajęciem dalece odmiennym. Na poparcie tego stanowiska właściwym będzie przytoczyć słowa Jacquesa Maritaina: „Sztuka odgrywa w naturalnym życiu podobną rolę jak „odczucie łaski” w życiu duchowym i w pewnym stopniu, choć też w bardzo odległy sposób, przygotowuje – wcale nie myśląc o tym – rodzaj ludzki do kontemplacji”.

Wnikliwy obraz roli jaką pełni sztuka w codziennym życiu przedstawił także św. Jan Paweł II. Sztuka – według słów papieża – stając się szkołą wychowania, „pochłania artystę w nim – wyniszcza ludzki egoizm. Artysta poddaje się wezwaniu, które przychodzi z zewnątrz oddaje się bez reszty temu, co jest niewyrażalne. Dzieło sztuki – wyznają artyści – jest konfliktem, udręką, walką w której człowiek musi poddać się wyzwaniu płynącemu z głębi jego istoty. Dlatego należy uważać sztukę za ścieżkę, która prowadzi do Boga. Jest ona „łaską” daną tylko nielicznym, aby otwierali drogę innym”. Dobrą ilustracją powyższej tezy jest film Krzysztofa Zanussiego „Dotknięcie ręki” (1993). Porusza on istotny problem kondycji artysty jako swoiste zobowiązanie wobec innych. Podczas rozmowy młodego muzykologa z kompozytorem w podeszłym wieku, który przed kilkudziesięciu laty zarzucił pracę twórczą, przedstawione są dwa przeciwstawne poglądy. Muzykolog namawiając wybitnego artystę do podjęcia twórczego wysiłku, argumentuje swoje stanowisko tym, że jako twórca jest to winien społeczeństwu. Stary, zniechęcony do życia kompozytor broniąc się przed powrotem w dziedzinę muzycznych dokonań, mówi: „- Dla artysty liczy się tylko „ja”. W odpowiedzi usłyszy słowa niezwykłej wagi: „– Zadaniem artysty jest ułatwianie przepływu dobra na ziemię”. W kolejnych sekwencjach filmu potencjał twórczy przedstawiony jest jako energia dana, jakby wlana w ludzkie naczynie moc.  W konsekwencji artysta w swoim akcie twórczym przekazuje to, czym został napełniony.

            Rozwój osobowości twórczej w społeczeństwie związany jest z zabezpieczeniem jej wolności, która powinna być wspomagana przez krytykę naukową i twórczą. Ten rodzaj pracy zawodowej wymaga poczucia swobody. Przy jej zagwarantowaniu w dziedzinie twórczości literackiej i artystycznej istotną i odpowiedzialną rolę pełni opinia publiczna, a najbardziej krytyka twórcza. Poczucie prawdziwej wolności nieodparcie wiąże się z poszukiwaniem i odkrywaniem prawdy o istocie bytu. Św. Jan Paweł II w encyklice „Redemptor Hominis” odwołując się do słów Chrystusa: „poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8,32) stwierdza, że zawierają one wymagania i zarazem przestrogę. Papież pisał: " Jest to wymaganie rzetelnego stosunku do prawdy jako warunek prawdziwej wolności. Jest to równocześnie przestroga  przed jakąkolwiek pozorną wolnością, przed wolnością  rozumianą powierzchownie, bez wnikliwego wniknięcia w całą prawdę o człowieku i świecie” (12).

            Jakże aktualne stają się dziś słowa orędzia Soboru Watykańskiego II przypominane prze świętego Papieża: „Błogosławieni ci, którzy posiadają prawdę, dalej jej poszukują, by odnowić ją, pogłębić i by dać ją innym. Błogosławieni ci, którzy nie znalazłszy jej dotąd, idą ku niej ze szczerym sercem: niech szukają świata jutra ze światem dnia dzisiejszego, aż dotrą do pełności światła”.

            W człowieku istnieje pierwotna równowaga między duchem a materią, zachwianie jej „otwiera drogę do wszelkich sprzeniewierzeń”. Św. Jan Paweł II uznając za pilny obowiązek głoszenia prawdy o człowieku nauczał: „prawda (…) jest wartością niezmierzoną. Jest nią w sobie samej jako światło intelektu. Jest nią w kontekstach historycznych skłonnych do kłamstwa, podatnych na zafałszowania, beztroskich w kulcie pół-prawd lub pseudo-prawd – zjawisk będących nosicielami takich form kultury, które redukują człowieka do jednego tylko wymiaru”.

            Nie można być prawdziwie wolnym żyjąc przeciwko prawdzie. Rozumienie wolności w sposób zafałszowany pociąga za sobą niebezpieczeństwo zarażenia szkodliwymi wpływami. Treści zawarte w artystycznym przekazie mogą być źródłem deformacji prawdy i wolności. Problemem podstawowym są tu wewnętrzne uwarunkowania sztuki i moralności. Stąd też przyjmowana w pewnych kręgach postawa akceptowania ciasno rozumianego hasła „sztuka dla sztuki”, może być bardzo niebezpieczna. Sztuka stając się jedyną wartością w życiu, wyklucza wszystkie inne, przyjmując w efekcie postać absolutu. Hasło to w skrajnej postaci oznacza rozłam miedzy zakresem wolności a sferą życia i w końcu jest przykrą oznaką zagubienia i utraty złotego środka. Św. Jan Paweł II powołując się na słowa Rainera Marii Rilkego powiedział: ”Pomocnica człowieka – oto wspaniała definicja i wspaniałe zadanie sztuki. Jednak temu zadaniu odpowie ona tylko pod warunkiem, że swoją wolność zwiąże z „humanum”, z tym co ludzkie. „Humanum” ze swej strony można poznać w całej jego wielkości, wraz z jego nadziejami a także i zagrożeniami, tylko wówczas, gdy patrzy się nań w perspektywie nieskończoności, w perspektywie Boga, który jest ostatecznym celem wszystkich ludzkich dążeń, On jeden tylko może ją wypełnić”.

Sytuacja, w której twórczość, a więc i twórca, i w konsekwencji dzieło sztuki stają się wartościami absolutnymi, jest niedopuszczalna i stanowi klasyczną postać bałwochwalstwa. Ta zasada dotyczy także odbiorcy. Zamysł prawdziwego artysty odrzuca „dzieło sztuki” uchybiające wartościom moralnym, staje się ono dla niego nieestetyczne. Prawdziwy twórca mocniej niż inni będzie odczuwał bezwartość moralną, dodatkowo boleśnie przeżywając sprzeczność z pięknem. Artysta, według o.Bernharda Häringa, dzięki swojej wewnętrznej harmonii z dobrami prawdy, jest „arcydziełem Bożym” i dąży do osiągnięcia harmonii wszelkiej wartości. Natomiast Jacques Maritain określił to następująco: „Dzieło sztuki obrażające Boga obraża i jego twórcę. A ponieważ nie może w nim znaleźć ani upodobania, ani radości traci więc ono dla niego jakość piękna”.

Św. Jan Paweł II poddając pod rozwagę tendencje w szeroko pojętych działaniach twórczych, wyrażał swoje obawy. Trudno uwierzyć, jak  przejmująco aktualne są słowa wypowiedziane w 1984 roku w Rzymie, podczas Mszy św. dla artystów. Papież mówił w homilii, jak współczesna sztuka ukazuje człowieka w naszej rzeczywistości „zabłąkania i zamętu, lęków absurdalności i bezsensu, obrazu świata karykaturalnego i karykaturalnej historii. Wiąże się to często z odrzuceniem wszelkiego tabu. Literatura, teatr, film, sztuki plastyczne uważają się dzisiaj w znacznym stopniu za formę krytyki, protestu i opozycji za oskarżenie tego co się dzieje. Piękno wydaje się być kategorią wypieraną ze sztuki na rzecz ukazania człowieka w jego negatywności, w jego sprzecznościach, w jego zabłąkaniu bez wyjścia, w braku jakiegokolwiek sensu. Wydaje się, że to właśnie jest owo aktualne „ecce homo”. Tak zwany „zdrowy świat” staje się przedmiotem pośmiewiska i cynizmu”. Wszelkie zatem odstępstwa od moralności chrześcijańskiej jako moralności łaski, w konsekwencji zgubnie wpływają na chrześcijańską sztukę.

Zastosowanie moralne w relacji do sztuki można podzielić ze względu na „cel” i „temat”. Przy analizowaniu „celu” trzeba przyjąć serce za miarodajną podstawę odniesienia. To uczuciowe centrum stanowiące twórcze źródło, artysta musi utrzymać w czystości.  Św. Jan Paweł II wzywając artystów do rozważań w poszukiwaniu właściwych proporcji pomiędzy pięknem dzieła a pięknem duszy, nawiązał do Ewangelii św. Mateusza: „Tak każde dobre drzewo wydaje dobre owoce, a złe drzewo wydaje złe owoce. Nie może dobre drzewo wydać złych owoców. (…) A więc: poznacie ich po ich owocach” (7,17-20). „Ten wspaniały twórczy proces ma swoje źródło ukryte wewnątrz człowieka. Ewangelista każe nam szukać korzeni świata ludzkich uczynków, jak dzieł człowieka artysty w wewnętrznym świetle sumienia. Oto „światło, które jest w tobie”! Oto – sumienie – przede wszystkim musi być światłem, a nie może stać się ciemnością”.

„Twórczość”, która świadomie i dobrowolnie skażona jest piętnem brudu moralnego i nieprawości, powinna być zweryfikowana, trzeba rozpoznać czy wykonawcy i jego dziełu przysługuje tytuł sztuki. Warto tu ponownie przypomnieć słowa Piusa XII, przemawiającego na międzynarodowym kongresie katolickich artystów w 1950 roku, papież sformułował swój wywód w bardzo przejrzysty sposób: „O niemoralnej sztuce, która – by się tak wyrazić – zawodowo usiłuje poniżać psychicznie moce duszy i uczynić je niewolnikami namiętności, nie chcę mówić; „niemoralna sztuka” jest ostatecznie połączeniem dwu słów, które są dla siebie krzyczącym przeciwieństwem”.

Drugi wymieniony aspekt moralny w odniesieniu do sztuki dotyczy tematu „…chodzi o człowieka, o obraz człowieka, o prawdę o człowieku.” – powiedział św. Jan Paweł II do artystów i dziennikarzy w Monachium – „Choć na pozór może wydawać się, że jest inaczej, także sztuka współczesna jest w jakimś stopniu świadoma tych głębokich wymiarów i potrzeb. (…) Takie tematy, jak wina i łaska, zawód i wybawienie, niesprawiedliwość i sprawiedliwość, a także miłosierdzie i wolność, solidarność i miłość bliźniego, nadzieja i pociecha, powracają w dzisiejszej literaturze, w tekstach i scenariuszach i znajdują coraz silniejszy oddźwięk”.

Trudno jest jednak z pozycji myślenia czysto artystycznego przyznać, że wybór tematu musi podlegać zasadom moralności. Artysta decydujący się na temat grzechu w swojej pracy, niekoniecznie musi podchodzić do tego przyjmując stanowisko obrony czy gloryfikowania. Może działać na zasadzie moralitetu czy refleksji moralnej. Pragnienie na swój sposób naśladować Boga, który dopuszcza w dziejach zło, aby ostatecznie dobro całkowicie zatriumfowało. Jeżeli zamiary artysty są naprawdę czyste, a jego twórczość wypływa z czystego serca, to w każdym temacie chodzi mu o blask zwycięstwa piękna i dobra”. Zdarza się też, że własna orientacja artysty w granicach moralnych i twórczych możliwościach oraz pokora i poczucie rzeczywistości są powodem wewnętrznego zakazu podejmowania niektórych tematów. Problem właściwego przedstawienia zła jest zatem bardzo trudny i niebezpieczny. G. Jacquemet ujął to następująco: „Przedstawić zło, tak by nie kusiło, potrafi tylko wielka sztuka. Nie wszyscy ją posiadają. Nawet wielkim artystom nie zawsze się to tak z zasady udaje. Św. Jan Paweł II podejmując problem przedstawienia zła w sztuce, powiedział: „Bez realności zła nie sposób pojąć pełni także realności dobra, odkupienia, łaski, zbawienia. Nie jest to jednak „przepustka” dana złu; chodzi jedynie o ukazanie jego miejsca w rzeczywistości. Trzeba tu przypomnieć i wskazać sprawę, która nie jest bez znaczenia i nie jest wolna od niebezpieczeństw. Czy zwierciadło negatywności, którym posługuje się współczesna sztuka, nie staje się celem samym w sobie? Czy nie prowadzi do zasmakowania w złu, dla radości zniszczenia i upadku, czy nie prowadzi do cynizmu i znieważenia człowieka? Kiedy ukazuje się realność zła, intencją jest – zgodnie z wewnętrzną logiką sztuki – ukazanie tego, co przerażające, jako tego, co przerażające; intencją jest wstrząśnięcie odbiorcą. Tak więc celem takiego przedstawienia nie jest samo zło; chodzi raczej o to, by nie było już gorzej – przeciwnie, by było lepiej. Musisz zmienić swoje życie, musisz się nawrócić, musisz zacząć od nowa, musisz przeciwstawić się złu, aby ono nie miało ostatecznego słowa, by nie było ostateczną rzeczywistością”.

Przy podejmowaniu określonego tematu twórca musi też brać pod uwagę nie tylko wartości zawarte w dziele, ale również rezonans społeczny wywoływany przez to działanie. Prowadząc dialog z publicznością powinien brać pod uwagę kondycję moralną swoich odbiorców.

W poruszonych kwestiach tematu warto jeszcze poszerzyć je  i uzupełnić w sferze bogactwa przekazu poprzez formę. Artyści operujący w dziełach sztuki formami nieprzedstawiającymi (dotyczy to zwłaszcza czasów współczesnych) mogą również wyzwalać głębokie i tajemnicze przeżycia. E. Gilson pisze: „formalizm malarski czy muzyczny  (…) są zmysłowymi świadkami duchowego powołania materii, która zrodziła się z ducha, dąży do ducha. Stąd te bulwersujące niespodzianki, którymi są dla nas pewne dźwięki, linie, słowa, postawy, gdzie dostrzega się świat materialny inaczej niż nasz, lub nawet w stanie chwały”. Wynika z tego brak precyzyjności określenia piękna w sferze estetyki. Odnosi się to zarówno do sztuki, jak i do natury. Ks. Andrzej Wołczyński nazywa to: „nieokreśnością, schematycznością, otwartością, przy jednoczesnej zupełności i doskonałości przedmiotu”. Należy wobec tego założyć, że pożądana jest w tym względzie szeroko pojęta otwartość na rozległe obszary wartości formalnych. Św. Jan Paweł II, odnosząc się do tych niezmierzonych przestrzeni artystycznych możliwości środków wyrazu, powiedział: „Nadajecie formę i kształt rzeczywistości i materii świata. Nie poprzestawajcie na prostym odtwarzaniu czy też powierzchownym opisie. Próbujcie „skupić”  - w pierwotnym sensie tego słowa rzeczywistość człowieka i jego świata. Pragnijcie  ująć w słowie, dźwięku, obrazie, coś z prawdy i głębi świata i człowieka”.

Wejrzenie w rozmaite zakresy ludzkiego oddziaływania daje pogląd, jak dalece artysta może wpłynąć i kształtować odbiorcę. Wynikająca z tego odpowiedzialność musi być czynnikiem mobilizującym artystę do coraz pełniejszego rozwoju. Chodzi tu przede wszystkim o wzrastanie w swoim człowieczeństwie, o moralną dojrzałość będącą przykładem w społeczeństwie.

Postawa twórcy musi kierować się ku wartościom najwyższym. „Radujcie się zawsze w Panu” (Flp 4,4). Słowa św. Pawła stanowią zachętę „do poszukiwania i realizacji tego, co prawdziwe,  piękne i godne”. Św. Jan Paweł II, w homilii wygłoszonej podczas Mszy św. dla artystów w Brukseli w 1985 roku, zaprosił swoich słuchaczy do wspólnej refleksji. Tematem trzyczęściowych rozważań był związek wzajemnych stosunków zachodzących między wiarą, miłością, nadzieją, a twórczością artystyczną. Ojciec Święty określając to zagadnienie jako coś, co jest przeczuwane, powiedział: "(…) urzeczywistnienie dzieła artystycznego jest, samo w sobie, doświadczeniem przypominającym zbliżanie się ku tajemnicy chrześcijańskiej; ale także chrześcijanin, pobudzony przez teologiczną wiarę,  miłość i nadzieję, odnajduje w sztuce nowy wymiar i zupełnie nowe środki wyrazu dla swego doświadczenia duchowego”.

W części poświęconej „Sztuce i wierze” święty Papież nazwał wiarę „sposobem patrzenia na życie, na historię w świetle Ducha Świętego, a równocześnie sposobem patrzenia poza historię. (…) Dlatego wierzący którzy zostali przez naturę obdarowani talentami artystycznymi i potrafili je rozwinąć, chętnie posługują się językiem sztuki, aby przez piękno formy, które można poznać zmysłami, przywoływać tajemnicę tego, co jest niewyrażalne. (…) To, co jest istotą sztuki, mieści się w głębi człowieka, tam gdzie dążeniu do nadania sensu swojemu życiu towarzyszy przelotne poczucie piękna i tajemniczej jedności rzeczy”.

Ojciec Święty zaznaczył tu, iż artyści autentyczni i pokorni wiedzą, że piękno zawarte w ich dziełach jest odbiciem Bożego piękna. Dobrze wiedzą też, że zachwyt jaki wzbudzają ich dzieła, jest jedynie „dalekim echem Bożego Słowa”. „Bóg pozostaje zawsze poza zasięgiem zmysłów. (…) dzieła artystyczne otwierają się jak znaki na tę niewidzialną rzeczywistość”.

Rozważania dotyczące „Sztuki i miłości” św. Jan Paweł II połączył z biblijną przypowieścią o dobrym Samarytaninie, zwracając uwagę, że miłość bliźniego jest wezwaniem zdecydowanym i nieodwracalnym. Wierzący widzi w bliźnich odblask Boga, który ich stworzył na swój obraz. „Tak właśnie miłość w sposób oczywisty znajduje w sztuce – malarstwie, śpiewie, muzyce, w dziełach literackich – odbicie swojej głębi i najwyższych uczuć jej towarzyszących. (…) … w swoich formach najbardziej autentycznych sztuka jest właśnie sposobem wyrażania człowieka, a w pewnym sensie – całej ludzkiej natury. Jej źródłem jest serce…. (…) …sztuka jest szczególnym wyrazem życzliwości, jaką człowiek okazuje bliźniemu, wyrazem miłości, która odnosi się do tego, co w człowieku najgłębsze. Świat bez sztuki naraża się na to, że będzie światem zamkniętym na miłość”. Sztuka tworzy więzi pomiędzy wszystkimi ludźmi: tymi, którzy ją uprawiaj, kontemplują i tymi, którzy się nią cieszą. „Będąc wyrazem tego wszystkiego, co w pełni ludzkie, sztuka ma charakter uniwersalny; stawia opór czasowi przestrzeni. Pamięć ludzka nie przestaje do nich powracać”. Poprzez epoki i przez różnorakie kultury, „autentyczna sztuka zwraca się do wszystkich ludzi. Gromadzi ich, podobnie jak czyni to miłość”.

W ostatniej części poświęconej „Sztuce i nadziei” został poruszony problem wielkich zagrożeń ciążących nad przyszłością ludzkości. Związane z nim niepokoje prowadzą do utraty i braku nadziei. Ojciec Święty wśród powodów frustracji naszych czasów wymieni: zwątpienie w sens życia i miłości Boga, w możliwość pokonania trudności i pokus. „To rozdarcie kultury zachodniej szczególnie wyraźnie odbija się w sztuce. Obnaża ona tragizm człowieka – stopniowo, ale w sposób niezawodny, czasem towarzyszy temu pycha, czasem rezygnacja. Zapewne, cierpienie ludzkie zawsze było tematem sztuki. Wszyscy wielcy artyści, niekiedy przez całe życie, podejmowali problem cierpienia i rozpaczy. Jednakże wielu z nich pozwoliło, by znalazło się w ich sztuce miejsce dla nadziei, która jest czymś większym niż cierpienie i poniżenie. Wypowiadając się za pośrednictwem literatury bądź muzyki, kształtując materię, malując, przypominali tajemnicę nowego zbawienia, odnowionego świata. Także w naszych czasach powinno to być przesłaniem autentycznych artystów; artystów, którzy żyją prawdziwie tym wszystkim, co ludzkie, a nawet tragiczne w człowieku, ale którzy jednocześnie potrafią odkryć nawet w tym, co tragiczne, nadzieję, która jest im dana. Ten świat potrzebuje piękna, by nie pogrążać się w rozpaczy”.

Jak niezwykle ważne stają się ponownie, dziś słowa św. Jana Pawła II. Duchowa refleksja nad wielką spuścizną naszego rodaka zdaje się nieomylnie wskazywać kierunek rozwoju współczesnej kultury i cywilizacji.  Łatwo jest stawiać zarzuty poszczególnym grupom społecznym o zaprzepaszczenie  tego  kapitału, ale może każdy w skrytości serca powinien zacząć od własnego rachunku sumienia.

 

Jacek Soliński

 

Jacek Soliński, Ten, który klęka