W drodze do źródła. Jan Paweł II, Tryptyk rzymski. Medytacje

 

                                         Za życie samo,
                                         które prowadzi ją jego
                                         jak innego
                                         w źródło samo
                                         Marek Kazimierz Siwiec, Toast – za życie samo 8.

 

Poemat Jana Pawła II pt. Tryptyk rzymski. Medytacje można rozumieć jako zaproszenie do wewnętrznej pielgrzymki lub podróży medytacyjnej w głąb ludzkiej egzystencji. Współcześni znawcy medytacji, wywodzący się z chrześcijańskiej tradycji monastycznej, ojcowie Laurence Freeman OSB i John Main OSB przypominają, że droga do Boga wiedzie poprzez samo-siebie-poznawanie. Jest to droga do duchowego centrum, w którym mieszka Duch – Chrystus: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus. Choć nadal prowadzę życie w ciele, jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego, który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie” (Ga 2, 20). Poszukiwanie istoty człowieka łączy tradycję biblijną z grecką filozofią. Już niewinnie skazany na śmierć Sokrates chodząc ulicami swoich Aten zachęcał jej mieszkańców do poznania samego siebie – gnothi seauton. Sądzę, że duchowa wyprawa w głąb ludzkiego istnienia nie tylko nic nie straciła na aktualności dla nas ludzi współczesnych, ale wciąż jest niezwykle interesująca, niebezpieczna i pełna duchowych wyzwań. Ta duchowa podróż rodzi liczne pytania: Kim jest człowiek? Co znaczy dla filozofów i proroków poznanie samego siebie? Czy relacja z Bogiem, jak mniemał Fryderyk Nietzsche, utrudnia lub wyklucza autonomiczną ludzką twórczość? Na czym polega aktualność archetypu „niewoli egipskiej”? Jak rozumieć misterium Paschy? Gdzie tryska źródło ludzkiej wolności i szczęścia?

We wstępnych rozważaniach Tryptyku rzymskiego Papież-poeta rozumie człowieka jako istotę rzuconą w strumień czasu, przemijającą niczym trawa, las lub „fala zdumień”. Czy zatem tak rozumiane ludzkie trwanie naznaczone jest nieprzezwyciężalną nadaremnością istnienia? Czy końcem ludzkiego bycia jest śmierć, poza którą nic nie ma? Słychać tutaj echa biblijnych słów: „Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz” oraz poetyckie: „To co było żywe – oto teraz martwe”. Autor poematu zapytuje: Czy ludzkie istnienie ma jakiś trwały sens? I po chwili zadumy odpowiada: „zatrzymaj się, to przemijanie ma sens”, ale aby go zrozumieć musisz dojść do źródła wszelkiego istnienia. Za współczesnym filozofem Karlem Jaspersem należy odróżnić źródło od początku, ponieważ początek to nie to samo co źródło. Początek ma charakter historyczny, możemy go w miarę precyzyjnie określić np. początkiem dziejów filozofii są rozważania Talesa z Miletu, który żył i tworzył na przełomie VII i VI wieku przed Chr. Filozof ten pytał o arché, zasadę i przyczynę znanego nam świata. Źródło natomiast jest transcendentne, rzec można metafizyczne, z którego stale i od nowa wypływa impuls pobudzający do myślenia filozoficznego i poetyckiego. Autor Tryptyku nadmieni:

„Jeśli chcesz znaleźć źródło,
musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj,
wiesz, że ono musi tu gdzieś być –
Gdzie jesteś, źródło… Gdzie jesteś, źródło?!”

Poeta pyta o transcendentne źródło wszelkiej radości. I subtelnie podpowiada. Dojdziesz do niego, gdy wszystko co ziemskie, będzie pogrążone w głębokiej ciszy. Dotarcie do źródła nie jest jednak łatwe, wymaga ogromnego wysiłku, trudu i niezłomności. Bowiem trzeba iść pod prąd nihilistycznej rozpaczy, która zdominowała naszą współczesną cywilizację Zachodu.

Autor Traktatu rzymskiego zachęca wnikliwego czytelnika z jednej strony do podróży w głąb samego siebie, z drugiej zaś, do stania się, choć na krótki czas, kontemplatykiem, widzącym, który dzięki łasce Boga potrafi przemienić własną pustelnię, czyli pustynię, w rajski ogród. Niewątpliwie takim mistykiem, wspominanym przez Autora, był patriarcha Abraham, który usłyszał we własnym wnętrzu głos Boga nakazujący mu wyruszyć z ziemi Ur do Ziemi Obiecanej. Dotarcie do tej ziemi wymaga jednak ofiary, o czym boleśnie miał przekonać się Abraham, któremu Bóg nakazał złożyć w ofierze swojego ukochanego syna Izaaka. Wydarzenia te miały miejsce ok. II tysiąclecia przed Chr. i były zapowiedzią Paschy, przejścia z tego świata pogrążonego w niewoli zła i rozpaczy do wolności i radości dzieci Bożych.

Misterium Paschy można rozumieć w znaczeniu szerszym i węższym. To ostatnie ma charakter nowotestamentalny i ukazuje przejście Jezusa Chrystusa ze śmierci do nowego zmartwychwstałego życia. Natomiast Pascha w znaczeniu szerszym czyli starotestamentalnym jest opisem wyjścia narodu izraelskiego, dzięki bezpośredniej interwencji Boga, z niewoli egipskiej oraz jego przejścia przez pustynię i dojścia do Ziemi Obiecanej, która jest symbolem wolności. Pascha to święto wolności i radości istnienia. Człowiekiem, który podjął się wyprowadzenia narodu Izraelskiego z niewoli egipskiej, trwającej 400 lat, był Mojżesz, charyzmatyk mający wizję i misję do spełnienia. Ten prorok i prawodawca żyjący w XIII wieku przed Chr. wyprowadza naród izraelski z Egiptu. Św. Grzegorz z Nyssy w swoim dziele pt. „Życie Mojżesza”  opisze go jako postać wtajemniczoną w Boskie misteria. Mojżesz, samotny rozmówca Jahwe jest postacią wyrazistą, mimo upadków zawsze prowadzoną przez Jahwe, Boga żywego i wszechmogącego. W Księdze Wyjścia Egipt rozumiany jest jako symbol zniewolenia złem, zaś faraon to archetyp szatana. Izraelici dość szybko zorientowali się, że nie są we wszechświecie sami, bowiem istnieją w nim również byty transcendentne, tzn. upadłe anioły, demony działające na zgubę człowieka i całej ludzkości. Świat, w którym przypadło nam żyć i tworzyć można nazwać metaforycznie „duchowym Egiptem”, przestrzenią zniewolenia i panowania szatana. Duchowy Egipt znajduje się także w duchowym wnętrzu człowieka i przyjmuje postać „ego”. Ego i wynikający z niego egoizm jest samoubóstwieniem człowieka. Życie jednostki ludzkiej nakierowane tylko na własne ego jest egzystencją, w której nie ma miejsca dla drugiego człowieka i Boga. Ego to pycha nakazująca traktować wszystkich i wszystko w sposób instrumentalny. Ego jawi się tedy jako symbol człowieka starego, zewnętrznego, który pogrążony jest w licznych grzechach. Jakub Boehme, żyjący w XVII wieku protestancki mistyk ze Zgorzelca powie, że egoizm jest rodzajem kalectwa czyli samolubnym i izolującym zapatrzeniem w samego siebie. Zapatrzenie w swoje niższe „ja” powoduje, że człowiek popada w źle pojętą autonomię, buntuje się przeciwko Bogu i egzystuje tak jakby Jego nie było. Egoizm niesie zamieszanie, niepokój i brak wewnętrznej równowagi. Symbolami choroby egoizmu są, dla wspomnianego Boehmego, Lucyfer oraz nasi prarodzice Adam i Ewa. Pierwszy powiedział non serviam, tzn. nie będę służył Bogu ani człowiekowi, drudzy zapragnęli tworzyć swój świat bez Boga. Efektem tych metafizycznych wydarzeń jest upadek człowieka w czaso-przestrzeń, tzn. w świat naznaczony cierpieniem, złem i śmiercią. Stąd też należy stwierdzić, że życie na poziomie egoizmu jest tragicznym błędem człowieka ponowoczesnego, który nie chce już przyjmować od Boga swego istnienia i sensu swojego życia. Wielu twórców, w tym poetów i filozofów, chce samemu wykuwać, niczym Mojżesz, tablice nowych wartości, wśród których nie będzie miejsca dla Boga i nieśmiertelnej duszy. Człowiek współczesny sam chce się stać Bogiem i swoim stwórcą. Należy jednak przypomnieć, że taka wizja świata już się spełniła w XX wieku i przyjęła postać ideologii totalitarnych, by wymienić w tym miejscu komunistyczną walkę klas lub nazistowskich nadludzi poszerzających swoją przestrzeń życiową kosztem zwykłego człowieka.

Reasumując trzeba stwierdzić, że archetyp „duchowego Egiptu” rozumiany jako ego, egoizm lub zawężoną duszę ludzką okupowaną przez „duchowego faraona” czyli szatana posiada wiele masek i odsłon. Od nienawiści do człowieka i Boga, przez duchową rozpacz, nazywaną przez pustelników acedią, do sowieckich łagrów i niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych. Jest tyle „Egiptów” ilu jest ludzi na świecie. Każdy ma swój „Egipt”. Aby przezwyciężyć stan ducha określany mianem „niewoli egipskiej”, należy opuścić królestwo faraona. Wyjście Izraelitów z Egiptu, czyli wybawienie człowieka z niewoli mocy ciemności, rozpoczyna długą, trwającą czterdzieści lat wędrówkę tego ludu do Ziemi Obiecanej. Ucieczka narodu wybranego na pustynię symbolizuje powolny proces oczyszczania ludzkiej duszy z „niewoli grzechu” i jest wejściem na drogę wyrzeczenia oraz pokory.

Izraelczycy wyruszyli samotnie w nieznane, na pustynię. Wiele wieków później, na tę samą pustynię, tzn. duchową otchłań, zostaną wezwani pierwsi chrześcijanie, Ojcowie Pustyni, ludzie świeccy i konsekrowani, mężczyźni i kobiety, aby żyć w zupełnej samotności, sam na sam z Bogiem. Droga przez pustynię jest długa, ciężka i trudna. Ludzie wszystkich czasów wyruszają na pustynię, aby doświadczyć wewnętrznej ciszy, ponieważ tylko w prawdziwej ciszy można usłyszeć głos Boga. Tak rozumiana cisza jest święta i prowadzi człowieka na wyżyny kontemplacji. Przez pustynię, ciszę i samotność nie należy jednak rozumieć tylko miejsca w czaso-przestrzeni, ale stan ducha. Prawdziwą pustynię można odnaleźć we własnym wnętrzu a także w wielomilionowej metropolii. Albowiem dziś wielkie pustynie znajdują się również w wielkich miastach. I właśnie tam żyją współcześni anachoreci, którzy w środku miejskiego zgiełku potrafią znaleźć maleńki obszar ciszy i pokoju. Wynika z tego, że poszukiwana cisza nie jest wyłącznym przywilejem klasztorów bądź zakonów. Pascha narodu wybranego wiodąca od niewoli egipskiej przez oczyszczającą ludzkiego ducha pustynię, aż do Ziemi Obiecanej jest zatem drogą do wolności. Dramatem człowieka współczesnego jest to, iż zapomniał on, że prawdziwą wolnością jest Bóg.

Jezus Chrystus powiedział o sobie: "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie" (J 14, 6). Chrystus to chrześcijańska Pascha, przejście Jezusa i niektórych ludzi przez mękę i śmierć do zmartwychwstania czyli przebóstwienia (gr. theosis). W tej optyce Chrystus jest źródłem wolności i zbawienia: „Pan zaś – to Duch, a gdzie jest Duch Pański – tam wolność” (2 Kor 3, 17). Co oznacza przytoczone twierdzenie św. Pawła? Apostoł zapewne chciał podkreślić głęboką więź łączącą Chrystusa z Duchem Świętym. Chrystus wraz z Ojcem wprowadza Go w historię ludzkości, by w pełni objawić swoje zbawcze słowo. Szersze rozumienie „Ducha” wskazuje, że w Chrystusie dokonuje się objawienie Ducha Pańskiego, czyli zbawczej obecności Boga. I właśnie z tego powodu tam, gdzie interweniuje Duch Boży, pojawiają się dzieła na miarę boską, które przekraczają mały świat naszego ego. Wielkie dzieła człowieka, inspirujące się Chrystusem i Duchem Świętym, poszerzają granice ludzkiej wyobraźni. Twórca, przechodząc od swojego niższego „ja” do „ja” wyższego (gr. pneuma, Jaźń) jednocześnie wkracza w domenę Ducha, w myśl i osobę Chrystusa. W Nim znajduje własną głęboką osobowość, dopełnioną i rozszerzoną przez Transcendencję. Pogłębiona twórczość ma zatem wymiar paschalny i jest rodzajem naszego przejścia od pysznego ego („duchowy Egipt”) do własnego serca („duchowa Jerozolima”). Ego oznacza naszą niemożność, wręcz brak miłości, całkowitego oddania się drugiej osobie i Bogu. Tak rozumiane ego jest starą tożsamością, starym człowiekiem, którego należy porzucić na rzecz nowej tożsamości i nowego człowieka (człowieka wewnętrznego), tzn. ducha zamieszkującego w ludzkim ciele. W wyniku metanoi zaczynamy dostrzegać, że Najwyższy jest, by tak rzec, po drugiej stronie ego. Zaczynamy widzieć, że będący w naszym wnętrzu mur ma dwie strony. Z jednej jest rozpacz naszej egzystencji, z drugiej – radość istnienia. Nie lękajmy się zburzyć tego muru i bądźmy szczęśliwi w świecie życia codziennego. Opuściwszy ego odkrywamy nasze prawdziwe „ja” – Jaźń i zanurzamy się w świecie Ducha. Duch wymyka się z ram racjonalnego myślenia i jest niemierzalny, całkowicie wolny, pełen pokoju i radości. Cała wędrówka ludzkiego ducha w Chrystusie zmierza do Boga Ojca – nieskończonego i bezmiernego oceanu miłości.

Jaka jest zatem istota człowieka wyłaniająca się z antropologii biblijnej? Aby odpowiedzieć na to pytanie należy sięgnąć do nauczania św. Pawła, który w liście do Tesaloniczan wskazuje na trynitarną strukturę człowieka: „Sam Bóg pokoju niech was całkowicie uświęca, aby nienaruszony duch wasz, dusza i ciało bez zarzutu zachowały się na przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa” (1 Tes 5, 23). W perspektywie biblijnej istota człowieka ma charakter duchowy i jest nieśmiertelną duszą lub duchem. Również w tradycji filozoficznej np. dla Sokratesa lub Platona człowiek prawdziwy to dusza (gr. psyché). Należy zatem stwierdzić, że na gruncie antropologii mistycznej człowiek jest duchem, duchem zamieszkującym w materialnym ciele. Tak rozumiany człowiek otwarty jest na transcendentne źródło czyli na Boga żywego.

Poszukiwanie istoty człowieka i źródeł człowieczeństwa nie jest oczywiście zarezerwowane tylko dla starożytnych proroków i filozofów. Bowiem na gruncie filozofii nowożytnej i współczesnej także wielu myślicieli zadawało pytanie: Kim jest człowiek? A zatem dalszą medytację nad istotą człowieka rozpocznę od filozofów nowożytnych, którzy naznaczeni są, by tak rzec, „nową wolnością”. Ta „nowa wolność” charakteryzuje nie tylko człowieka nowożytnego, ale także ludzi współczesnych, żyjących tu i teraz. Cechą podstawową tej na wskroś „nowoczesnej” koncepcji wolności jest odcięcie się od Boga i Kościoła. To nowożytne odejście od metafizycznie pojmowanego człowieka, który składa się z ciała (soma), duszy (psyché) i ducha (pneuma), miało i ma daleko idące negatywne konsekwencje. Ponieważ nowa wolność okazała się „wolnością od Boga”, co w konsekwencji doprowadziło do relatywizmu, nihilizmu i kryzysu kultury i cywilizacji zachodniej.

Kartezjusz jest tym filozofem, który w XVII wieku zainicjował powstanie filozofii nowożytnej i erę racjonalizmu, trwającą w pewnym sensie do dnia dzisiejszego. W swojej „Rozprawie o metodzie” powołuje on do istnienia metodę analityczną, która ma usprawnić dochodzenie do prawdy oraz pogłębić badania nad rzeczywistością empiryczną zmysłowo-postrzeganą. Tym samym kładzie on fundamenty pod współczesną naukę. Jego powiedzenie Cogito ergo sum („myślę, więc jestem”) weszło do języka potocznego. Na gruncie antropologii Kartezjusz był dualistą, rozróżniał on duszę od ciała. Filozof ten szukając istoty człowieka doszedł do wniosku, że człowiek to ego cogito, czyli „ja myślące”, świadomość pogrążona w czasie. B. Spinoza podobnie jak Kartezjusz był XVII wiecznym racjonalistą, Ten twórca panteizmu, tzn. utożsamienia Boga z przyrodą (Deus sive natura), nie stawia jednak w centrum swojej filozofii biblijnego objawienia, lecz substancję i rozum. Rozum dla tego filozofa jest autonomiczny wobec objawienia i manifestuje się samodzielnym poznawaniem praw rządzących przyrodą. Człowiek dla Spinozy to w zasadzie ucieleśniony rozum, myślenie racjonalne, obywające się bez Boga. Wyjątkiem wśród XVII-wiecznych racjonalistów jest B. Pascal, filozof na wskroś religijny, prekursor współczesnego egzystencjalizmu. Pascal porównuje człowieka do „trzciny myślącej”. Człowiek w wizji Pascala jest nie tylko rozdarty miedzy racjami rozumu i serca, ale także jest „pośrodkiem między niczym a wszystkim”. Dla innego filozofa tego czasu jakim był G. W. Leibniz, człowiek przyjmuje postać samotnej duchowej monady „pozbawionej okien”. Wolność monady jest wysoce problematyczna, a ona sama, aby nie popaść w chaos bycia prowadzona jest przez „harmonię przedustawną”, boską Opatrzność. Racjonalizm oświeceniowy w postaci transcendentalizmu I. Kanta i twórcy „Fenomenologii ducha” G.W. F. Hegla redukuje człowieka do samodzielnego podmiotu, rozumu czy też, jak chce Hegel, do ducha subiektywnego (ducha absolutnego?) pozbawionego sacrum. Max Stirner w książce pt. „Jedyny i jego właściwości” wydanej w 1844 roku jest piewcą „Jedynego” czyli bytu jednostkowego, który przekracza człowieka. „Jedyny” jest egoistą spełnionym odrzucającym Boga i działającym wyłącznie dla własnej korzyści. W czasach współczesnych pojawia się F. Nietzsche obwieszczający w swojej filozofii życia „śmierć Boga”. Dla Nietzschego człowiek rozpostarty jest między małpą a nadczłowiekiem. W filozofii Nietzschego człowiek podlega też ewolucji i przechodzi przez stadia wielbłąda, lwa i dziecka. „Dziecko” zaś jest wolnym duchem, któremu Bóg nie wystarcza do istnienia, jest mu wręcz zbędny, w nadaremnym i bezsensownym życiu skazanym na wieczne powroty, dlatego też żyje on tak, jakby Boga nie było. Dla K. Marksa człowiek to homo oeconomicus i dyktatura proletariatu, która dochodzi do władzy przez walkę klas. E. Husserl, twórca fenomenologii, przez istotę człowieka będzie rozumiał „ego transcendentalne”, namiastkę nieśmiertelnej duszy. Uczeń Husserla, M. Heidegger w swojej pracy pt. „Bycie i czas” w pewnym sensie odcina się od tradycji wywodzącej się od Kartezjusza i próbuje na nowo określić ludzką podmiotowość, przez którą rozumie Dasein. Tak rozumiana istota człowieka, tzn. ”jestestwo”, „pobyt”, charakteryzuje się czasowością, skończonością i byciem-ku-śmierci. Na przełomie XX i XXI wieku destrukcja biblijnej i metafizycznej koncepcji człowieka osiąga swoje apogeum w ideologii postmodernistycznej reprezentowanej przez takich intelektualistów jak: Jean-Francois Lyotard, Pierre Klossowski, Gilles Deleuze, Jacques Derrida, Gianni Vattimo, Richard Rorty lub Zygmunt Bauman. Postnowocześni intelektualiści w nawiązaniu do sofistyki i Nietzscheańskiego nihilizmu twierdzą, że człowieka można porównać do „kłącza”. Człowiek jako „kłącze” jest byciem wyłącznie czasowym i niemetafizycznym, pozbawionym korzeni i głębokiego sensu istnienia. Dla postmodernistów objawienie zawarte w Piśmie Świętym wydaje się być rodzajem pisarstwa i literackiej fikcji.

Różnie rozumiany człowiek współczesny, czy to jako ego, rozum lub Dasein, pogubił się i sam dla siebie stał się istotą obcą i nieznaną, wystawioną na działanie mocy demonicznych. Historia lubi się powtarzać. Stąd też duchowa sytuacja człowieka współczesnego przypomina omawianą wcześniej niewolę egipską. Cywilizacja zachodnia, o ile chce ocaleć, powinna, moim zdaniem, przejść od nihilizmu do chrześcijaństwa i zawrócić z drogi do Emaus. A tym samym porzucić „duchowy Egipt” i wyruszyć do Ziemi Obiecanej, ku filozofii świętości, jak chce Emmanuel Lévinas, współczesny filozof spotkania i dialogu. Albowiem tylko dusza święta, która wyrzeka się zła, może stać się jednością z Duchem Świętym.

Naszym przeznaczeniem jest dotarcie do źródła, dotrzemy do niego spragnieni, gdy wszystko co ziemskie będzie pogrążone w głębokim śnie. Pragnienie źródła jest pragnieniem szczęśliwego życia, które zapewnić może tylko Bóg. Nie dziwią zatem słowa św. Papieża-poety, który powie:

„Pozwól mi wargi umoczyć
w źródlanej wodzie
odczuć świeżość,
ożywczą świeżość”.                                                        

Grzegorz J. Grzmot-Bilski