W środę po południu na rogu Chodkiewicza i 20 Stycznia dało się zobaczyć grupkę mieszkańców, która stopniowo się powiększała. Żaden przechodzień nie pozostawał obojętny na widok resztek pnia po najbardziej dorodnym kasztanie, który do niedawna stał w tym miejscu.
Nastroje mieszkańców stopniowo ewoluowały. Najpierw to był żal, który w końcu przemienił się w oburzenie. Kiedy jedna z pań powiedziała, że robotnicy poinformowali, iż jutro będą wycinać następne drzewa, uznano, iż na taki akt wandalizmu wobec przyrody i dalsze oszpecanie ulicy nie można przyzwolić. Ktoś nawet zaproponował przykucie się do jeszcze nie wyciętych drzew, żeby uniemożliwić ich dalszą wycinkę.
- Kilka tygodni temu wycięto niektóre drzewa, ale one chorowały, więc nikt nie protestował. Ale dzisiaj wycięty został najładniejszy kasztan, który od dziesiątków lat był prawdziwą ozdobą ulicy – żali się Agata Weryho.
- Nie dopuścimy do dalszej wycinki. Od jutra zaczniemy dyżury – informuje Zofia Moszyńska, mieszkająca przy Chodkiewicza od 25 lat.
Dzisiaj został napisany list do prezydenta Rafała Bruskiego, w którym mieszkańcy domagają się natychmiastowego wstrzymania wszelkich prac związanych z wycinką drzew. – Panie Prezydencie, czy dzieje się to za Pańskim przyzwoleniem? Czy zezwolił Pan na usuwanie drzew, które pamiętają prezydenta Barciszewskiego? To przecież akt prawdziwego barbarzyństwa – napisali mieszkańcy.
W czwartek, po zebraniu większej liczby podpisów, list trafi do Ratusza.
Nasza redakcja, która została zawiadomiona o tych skandalicznych działaniach, zajmie się ustaleniem, czy wycinka została dokonana samowolnie, czy też Urząd Miasta wydał na nią zgodę. Ta druga ewentualność wydaje nam się mało prawdopodobna. W zeszłym roku zaalarmowaliśmy Ogrodnika Miejskiego o szkodliwym dla drzew odsłonięciu korzeni w trakcie robienia wykopów przy ul. Chodkiewicza i wykonawca został pouczony, jak powinien postępować, żeby drzewostan nie ucierpiał.
Do sprawy naturalnie wrócimy.