Sobotni mecz przebiegał całkowicie pod dyktando podopiecznych Jurija Szatałowa. Gdyby nie świetna dyspozycja bramkarza gości, mógłby na tablicy pojawić się wynik dwucyfrowy. Choć trzeba też przyznać, że Okocimski nie przyjechał wcale łatwo oddać trzy punkty. Widać jednak było wyraźną różnicę klas. Czy ten skład Zawiszy jest wart awansu? Po czterech kolejkach trudno wyrokować, ale warto przeanalizować grę poszczególnych zawodników.

Andrzej Witan – ulubieniec bydgoskich kibiców – jest bardzo pewnym punktem drużyny. W meczu z Okocimskim grał nie tylko na pozycji bramkarza, ale też… obrońcy i rozgrywającego. Bardzo często wykorzystywali go Łukasz Skrzyński i Bartosz Kopacz. Kilka jego interwencji wzbudziło gromkie oklaski na trybunach.

W obronie niekwestionowanym liderem jest kapitan drużyny Łukasz Skrzyński. To od niego rozpoczyna się większość akcji ofensywnych, on potrafi zdyscyplinować całą formację obronną. I choć – jak w sobotnim meczu – trafiają mu się słabsze dni, jest fundamentem drużyny Zawiszy. Bartosz Kopacz i Cezary Stefańczyk są po prostu wykonawcami planu. Choć obaj potrafią świetnie się zaprezentować także pod bramką rywala. Ten pierwszy zdobył w meczu z Okocimskim pięknego gola strzałem głową, a Stefańczyk kilkukrotnie poprowadził akcje ofensywne. Podobnie Błażej Jankowski – nominalny obrońca, grający jako cofnięty pomocnik – postraszył bramkarza gości.

Najtrudniej znaleźć w Zawiszy dyrygenta środkowej strefy. Czasem tę rolę próbuje pełnić kontuzjowany i niegrający z Okocimskim Vahan Gevorgyan – wychodzi mu to z różnym skutkiem. W sobotę Zawisza grał praktycznie z pominięciem środka pola. Zarówno Michał Masłowski (groźniejszy w ataku niż w pomocy), jak i Piotr Petasz (ciekawszy na skrzydle, niż w środku pola) nie są jak na razie kandydatami do królowania w tej strefie. Być może kiedyś takim graczem będzie dla Zawiszy Hermes, ale na pewno nie w aktualnej formie tego zawodnika.

Skrzydła to od ubiegłego sezonu bardzo mocna strona Zawiszy – z niesamowicie szybkim (choć mocno przez rywali pilnowanym) Adrianem Błądem i schodzącymi do boków Pawłem Zawistowskim i Jakubem Wójcickim. Choć w tym sezonie Błąd wydaje się nieco wolniejszy niż w ubiegłym roku, to wciąż bardzo groźny dla rywali zawodnik.

Wreszcie bramki dla Zawiszy strzelają napastnicy. Najskuteczniejszy jest oczywiście Paweł Abbott (zaaplikował Okocimskiemu dwa gole), ale zawsze groźny dla rywali jest także Rafał Leśniewski. Jeśli dołączy do nich w pełni formy Daniel Mąka – trener będzie miał klęskę urodzaju. Dwaj ostatni weszli w meczu z Okocimskim z ławki rezerwowych. Czy wnieśli więcej niż zmienieni Masłowski i Wójcicki? Chyba nie, ale na pewno nie byli zdecydowanie słabszymi graczami.

Relację minuta po minucie z meczu Zawiszy z Okocimskim można przeczytać: TUTAJ