Ksiądz Franciszek Kamecki 3 października skończy osiemdziesiąt lat. Z tej okazji grono wspólnych przyjaciół wypowiedziało się na temat Szanownego Jubilata.

Część II  (Jarosław Jakubowski, Marek Siwiec, Jan Wach, Wojciech Banach)

 

Jarosław Jakubowski

Et laudatio in honorem Patris Francisci

Ksiądz Franciszek Kamecki towarzyszy mi od prawie 20 lat, bo tyle się znamy. Po raz pierwszy spotkałem Go, nie inaczej, w Galerii Autorskiej Janka Kaji i Jacka Solińskiego. Był już wtedy znanym „kapłanem poetą”, miał za sobą liczne książki i nagrody. I choć nigdy nie lubiłem tego określenia, to jednak nie sposób nie patrzeć na Drogiego Franciszka inaczej, jak właśnie na księdza-poetę albo poetę-księdza.

Gdy zamykam oczy, widzę jego rubaszną postać, rumianą uśmiechniętą twarz, i słyszę jego charakterystyczny, nieco zachrypnięty głos. Słowa twarde, konkretne, tak jak jego wiersze. Pozbawione ornamentyki, chętnie sięgające po mowę potoczną, zwłaszcza z potoku gwary kociewskiej, która jest słowną krainą naszego Jubilata. Słowną praojczyzną, w której wzrastał i nasiąkał pragnieniem wy-słowienia. Pragnienie to znalazło ujście w dwóch odnogach – Ewangelii i poezji. Ewangelia jest wiatrem, poezja żaglem, a Ksiądz Franciszek mocno w swoich dłoniach trzyma liny swojej łajby.

                                    Jacek Soliński, ks. Franciszek Kamecki i Jan Kaja, fot. Krzysztof Szymoniak                   

Gdy zamykam oczy, widzę jeszcze Gruczno, przepiękną wieś przytuloną do pradoliny Wisły, tonącą w zieleni wzgórz i pól. Czuję zapach niosący się nad nimi, zapach traw, kwiecia i  krowiego łajna, a cały ten bukiet, ten koktajl powietrzny przyprawia o zawrót głowy. I jeszcze donośne uderzenia dzwonu na wieży grucznieńskiego kościoła, w którym przez tyle lat posługiwał Ksiądz Franciszek. Siedzimy przy długim stole w jakieś słoneczne, pogodne popołudnie i z wysokich szklanic powoli sączymy czas.

Towarzyszy nam Drogi nasz Franciszek przez lata tłuste i lata chude, w godzinach radości i smutku, gdy przychodzi nam odprowadzać na wieczny spoczynek naszych Przyjaciół. Ewangelia niesiona przez Księdza Franka daje pociechę i nadzieję na to, że znowu usiądziemy wszyscy przy długim stole i nikt z nas nie będzie już spoglądał na zegarek w obawie, że ucieknie mu ostatni autobus powrotny.

Kochany Franciszku! Z okazji Twojego 80-lecia życzę Ci zdrowia i twórczej radości, bądź z nami w całej Twojej złożonej pełni!

 

Twój Jarosław, kamrat koronowski

Felix Vallis, dnia 26 września A.D. 2020\\

                               Mieczysław Franaszek, Roma Warmus i ks. Franciszek Kamecki, fot. Jacek Nowacki

 

O poezji ks. Franciszka Kameckiego

Osobowość twórczą ks. Franciszka Kameckiego konstytuują dwa powołania, poetyckie i kapłańskie. Jest rzeczą nader frapującą, jak one zmieniają się w pulsujące żywioły jego twórczej osobowości i ujawniają się w jego poezji.

Czym jest spotkanie tych żywiołów?

Poezja wnosi świat przeżywania ludzkich codziennych sytuacji i wyobrażeń w żywym, zróżnicowanym języku – w szorstkim języku codzienności: ludzkiej brzydoty, słabości, ułomności i upadku, czyli w języku staropolskich ‘mdłości’ oraz w języku wysokiej artystycznej próby – urody, uroku, piękna gładkości.

Kapłaństwo Franciszka Kameckiego wnosi natomiast w zaśpiewie modlitewnym odniesienie do osób Boskich, wyobrażeń, symboli i pojęć religijno-teologicznych – do miłości bliźniego, grzechu, męki Pańskiej, sądu ostatecznego, zbawienia czy życia wiecznego.

Utwór Monolog Franciszka Villona to znakomity przykład walorów poezji ks. Franciszka Kameckiego, spotkania tych dwóch powołań i żywiołów. Zgłoszone na początku wiersza zastrzeżenie bohatera o „zbytniej sprośności” można rozumieć jako pewną miarę poetyckiego wyrazu i kultury słowa, być może także jak kapłańską powściągliwość :

 

Jeżeli byłbym zbyt sprośny
niech Pan Bóg mi twarz zaogni
i kratą więzienną przestraszy

 

W wierszu najpierw ujawniona zostaje codzienność i jej potoczystość, bez uproszczeń i wulgarności. Utwór jest też modlitwą i wyznaniem, by tak rzec, niegrzesznego grzesznika. Bardziej lekkoducha, „włóczęgi i szalonego”, a zarazem poety obdarzonego wyostrzoną świadomością przemijania. Nietrudno znaleźć w Monologu Franciszka Villona empatię, którą podmiot wiersza kieruje, a zapewne także ks. Franciszek Kamecki, wobec swojego bohatera i dramatycznych kolei jego losu.

Spotkanie tych żywiołów, poetyckiego i kapłańskiego, w samym wierszu Kameckiego staje się zasadą jego twórczości i jego twórczego świata.

Zaś w spotkaniu światów poetyckich Franciszka Villona i ks. Franciszka Kameckiego  przez dystans czasowy i naznaczone w nim przemijanie pojawia się nieprzemijalna, żywa chwila egzystowania, która nie daje się pochwycić w sidła ani czasu, ani wieczności. 

                                        Marek Kazimierz Siwiec 

[Fot. Jacek Soliński]

To się musi podobać

Jest w poezji ks. Franciszka Kameckiego ogromny spokój wynikający pewnie z afirmacji a może nawet z uwielbienia absolutnie wszystkiego. Jest też pokora i powaga mędrca, który poznał porządek rzeczy, wiec nie ma w nim, by użyć słów Jesienina „żalu ni biadania”.  I jest coś jeszcze, co się ujawnia szczególnie wówczas, gdy Franciszek osobiście czyta swoje wiersze, a co jest naprawdę  zdumiewające. Aby zdefiniować to rzadkie zjawisko użyję terminu w krytyce literackiej raczej niestosowanego -buńczuczność-. Wyobraźnia napędzana zawadiackim usposobieniem znajduje dla poezji rzadko spotykaną przestrzeń. Konfiguruje z werwą, zdawałoby się, że okrzepłe, nie przystające do siebie, odległe bieguny w zaskakujące tezy i metafory. I to się musi podobać.

Jan Wach

                                      Lenka Kuhar-Daňhelova, Jan Kaja i ks. Franciszek Kamecki, fot Jacek Soliński

 

Drogi Franciszku, poeto wolnego słowa, na Twoje 80-te urodziny dedykuję Ci wiersz i życzę wielu, wielu lat życia w dobrej kondycji, również literackiej.

Z pozdrowieniami – Wojciech Banach

 

Na ławce w parku Kazimierza Wielkiego

Franciszkowi Kameckiemu

Siedziałem poza ścieżką dostępu do stawu
oddalony od głównego nurtu przechodzących
i przejeżdżających 
analizując w ciszy swój znaczący udział
w katalogu grzechów głównych oraz przyczyny powstania
tego stanu Ze względu na ogrom materiału
zaczynało brakować już pamięci a także motywacji
do szukania rozwiązań problemu
i wtedy mężczyzna dotychczas siedzący obok
zastukał w ławkę
                            wstał
                                     i splunąwszy na krzaki róż
odszedł w kierunku niedawno odrestaurowanej fontanny Potop
ustalając w sposób jednoznaczny parytety
winy kary pokuty
i zadośćuczynienia  
                                                                                                                               [Fot. Krzysztof Szymoniak]
 
Mieczysław Franaszek, Franciszek Kamecki i Piotr Wiktor Lorkowski, Galeria Autorska 2017, fot. Jacek Nowacki