Od czasu do czasu dociera do naszej redakcji ktoś, kto kandydował na jakieś stanowisko w Urzędzie Wojewódzkim i chce się podzielić informacjami na temat przebiegu naboru. Ostatnio zgłosił się Piotr Malinowski, który złożył aplikację na stanowisko inspektora w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców.

A zgłosił się do nas dlatego, że dokumenty złożył w Kujawsko-Pomorskim Urzędzie Wojewódzkim w lutym, minęły dwa miesiące i ani do niego się nikt nie odezwał, ani na stronie BIP K-PUW nie było informacji o rozstrzygnięciu konkursu.

Zostało więc wysłane przez nas stosowne zapytanie do rzecznika wojewody. Było to 25 kwietnia. Bartłomiej Michałek nam nie odpisał, za to 26 kwietnia pojawiło się ogłoszenie o wyniku naboru, więc poznać można było wreszcie imię i nazwisko wybranego kandydata. Ciągle nie wyjaśnione zostały kwestie związane z aplikacją Piotra Malinowskiego.

Po blisko tygodniu nadeszła odpowiedź od rzecznika wojewody. Dowiedzieliśmy się z niej, że na stanowisko inspektora w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców było 44 chętnych. Dlaczego aż dwa miesiące trwał wybór właściwej osoby? Tak to wyjaśnił Bartłomiej Michałek: ?Komisja do spraw naboru dokonując oceny formalnej złożonych ofert poddała analizie wymagania zawarte w ogłoszeniu o naborze, co przełożyło się na łączną liczbę ponad kilkuset dokumentów i oświadczeń przesłanych przez wszystkich kandydatów. Po późniejszym dokonaniu kilkuetapowych czynności w ramach tego naboru (m.in. testu wiedzy, rozmów z kandydatami i sprawdzenia pożądanych umiejętności) 26 kwietnia 2013 r. została upowszechniona informacja o wyniku naboru.?

Zaraz, zaraz. Komisja do spraw naboru poddała analizie wymagania zawarte w ogłoszeniu o naborze?! To brzmi jak bunt na pokładzie. Dyrektor generalny ustalił dla kandydatów wymagania (niezbędne i dodatkowe), a powołana przez dyrektora generalnego komisja do spraw naboru zabrała się za ich analizę? Ośmielono się rozważać zasadność postanowień zwierzchnika?

Z tą komisją jest w ogóle coś nie tak, pomijając brak respektu wobec dyrektora generalnego. Potrzebowała kilku tygodni, żeby przejrzeć 44 wnioski. Rzecznik wojewody poinformował o setkach dokumentów i oświadczeń. Z ogłoszenia o naborze wynika, że kandydat musiał złożyć życiorys i list motywacyjny, kopię dokumentu potwierdzającego posiadanie obywatelstwa polskiego, kopie dokumentów potwierdzających wykształcenie, oświadczenia o korzystaniu z pełni praw publicznych, oświadczenie o nieskazaniu prawomocnym wyrokiem za umyślne przestępstwo lub umyślne przestępstwo skarbowe, oświadczenie o wyrażeniu zgody na przetwarzanie danych osobowych, oświadczenie o znajomości języka angielskiego lub rosyjskiego w stopniu komunikatywnym, kopie świadectw pracy lub kopie zaświadczeń o zatrudnieniu.

Rzeczywiście, trochę tych papierzysk jest. Ale dzień pracy składa się z ośmiu godzin, zaś na sprawdzenie, czy dana aplikacja zaopatrzona jest w komplet wymaganych dokumentów potrzeba kilka, góra kilkanaście minut.

Nie wiadomo, dlaczego aplikacja złożona przez Piotra Malinowskiego została ?zweryfikowana negatywnie?. W ogłoszeniu o naborze znajduje się informacja: ?Osoby zakwalifikowane do kolejnego etapu naboru zostaną powiadomione telefonicznie lub pocztą elektroniczną o terminie testu wiedzy i/lub rozmowie kwalifikacyjnej. Natomiast osoby, których oferty zostaną rozpatrzone negatywnie nie będą o tym fakcie informowane.?

Ponieważ Piotr Malinowski nie został poinformowany, można się domyślać, że rozpatrzono jego ofertę negatywnie. Odrzucono jego wniosek, bo zapomniał dołączyć jakiegoś ważnego dokumentu i został zdyskwalifikowany? Mało prawdopodobne. Ten sam komplet dokumentów wysłał pan Piotr do Urzędu Statystycznego i po trzech dniach został telefonicznie zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną.

Nie spełniał warunków? Spełniał z nawiązką. Wymagane było wykształcenie minimum średnie, ma wyższe. Wymagana była komunikatywna znajomość języka, zna bardzo dobrze angielski. I rzecz najciekawsza. Właśnie na tym stanowisku w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców K-PUW Piotr Malinowski odbywał półroczny staż po zakończeniu studiów. Jego praca oceniona została bardzo dobrze, a bezpośrednia zwierzchniczka żałowała wówczas , że nie dysponuje wolnym etatem, żeby zatrudnić go na stałe.

Zapytaliśmy, z jakich przyczyn odrzucono aplikację Piotra Malinowskiego. Rzecznik wojewody odmówił odpowiedzi, zasłaniając się art. 32 ustawy o służbie cywilnej, który obliguje członków komisji przeprowadzającej nabór do zachowania w tajemnicy, uzyskanych w trakcie naboru informacji o kandydatach. Wysłaliśmy wtedy krótki mail do Urzędu Wojewódzkiego: Nie chodzi o żadne informacje o osobie, ale o tym, czy stwierdzono uchybienia formalne w jego aplikacji, np. brak jakiegoś dokumentu.

To było 2 maja. Do dzisiaj nie nadeszła odpowiedź. A przecież my niczego nie chcemy się dowiedzieć o panu Piotrze, chcemy jedynie poznać losy jego aplikacji, złożonej w terminie w państwowej instytucji.

Kujawsko-Pomorski Urząd Wojewódzki działa nieprzewidywalnie. Wszystkie ogłoszenia o naborze dają kandydatom co najmniej 10 dni na złożenie aplikacji. Ogłoszenie o naborze na stanowisko inspektora w Wydziale Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców ukazało się 21 lutego, a termin składania aplikacji mijał 26 lutego. Wyglądało, że się komuś bardzo spieszyło z obsadzeniem tego stanowiska. To nawet można zrozumieć, bo chodziło o zastępstwo osoby, która była wówczas w zaawansowanej ciąży i już nie chodziła do pracy. Aplikacje trzeba więc było składać w błyskawicznym tempie. Ale dlaczego komisja dokonująca naboru już nie musiała w normalnym tempie pracować? Nim zakończyła działalność, wymagająca zastępstwa urzędniczka już cieszyła się narodzonym dzieckiem. Mówi się, że chce szybko wrócić do pracy.

Imię i nazwisko bohatera artykułu zostały zmienione.