Wojewodowie co roku nagradzają podlegających im urzędników. Tak było zawsze. Ale wcześniej nie wzbudzało to oburzenia mediów koncernu Agora.
Pracownicy sfery budżetowej nie mają zbyt wysokich pensji. Samorządy znacznie lepiej płacą. Starczy porównać wynagrodzenia podwładnych wojewody kujawsko-pomorskiego i prezydenta Bydgoszczy.
Na szczęście dla urzędników co roku są przyznawane nagrody. Kiedy pracowników urzędu wojewódzkiego nagradzali wojewodowie z PO i PSL, były to nagrody zasłużone. Teraz jednak są to nagrody haniebne oraz kumoterskie. Tak wynika ze „śledztwa dziennikarskiego” przeprowadzonego przez „Gazetę Wyborczą”. Dowiedzieliśmy się dzięki niemu, że „niektórych swoich ludzi” wojewoda hojnie nagradza.
Do osób, które znalazły uznanie w oczach wojewody, należy, zdaniem dziennikarza Agory, szefowa kadr, która, jak to zgrabnie ujął: „w 2017 zgarnęła dodatkowo 18 tys. zł”. Wprawdzie za rok 2017 Justyna Tucholska „zgarnęła dodatkowo” tylko 7 tys. zł, ale czytelnikom się zawsze scyzoryki w kieszeniach otwierają, gdy dowiadują się, że urzędnicy „zagarniają” państwowe pieniądze. Co prawda dziesięć lat temu również „zgarniali”, ale ten proceder nie został wówczas przez media napiętnowany.
Ciekawe dlaczego „Gazeta Wyborcza” nie opublikowała wtedy tekstu z nadtytułem „Wojewoda kujawsko-pomorski sowicie nagradza wybranych urzędników”? Dziennikarstwem śledczym zajmował się w tamtym czasie Marcin Kowalski. Jakoś umknęło mu, że wojewoda Rafał Bruski hojnie nagradzał swoich doradców: Dariusza Gręzickiego i Michała Drozdalskiego. Każdy z nich „zgarnął” za rok 2008 roku nagrodę w wysokości 12 tys. zł, a rok później ponad 7 tys. zł (przeciętne wynagrodzenie było wtedy w Polsce znacznie niższe od dzisiejszego).
Następca Kowalskiego w bydgoskiej redakcji „Gazety Wyborczej” wytropił, że wojewoda Mikołaj Bogdanowicz nagradza nawet niektórych zastępców wydziałów. Lech Kubera (wiceszef „kryzysów”) otrzymał mianowicie 10 i 12 tys. zł.
Dziennikarz Agory nie powinien poddawać krytyce tego akurat uczynku wojewody, gdyż Rafał Bruski też hojnie nagradzał wicedyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego. Lechowi Kuberze przyznał w 2008 roku 8 tys. zł, w roku następnym 8,7 tys. zł, a tuż przed przejściem do ratusza 8,8 tys. zł
Mowa w tym momencie o niewysokich nagrodach. Ale wojewoda Bruski potrafił być naprawdę szczodry, co pokazał nagradzając Andrzeja Baranowskiego (25,6 i 16,3 tys. zł), a zwłaszcza Krzysztofa Smoczyka: 28,5 tys. zł (2008 r.), 44,3 tys. (2009 r.) i 38,5 tys. (2010 r.). Jego rekordowa szczodrobliwość nieprędko zostanie pobita. Albo wcale.
Tak na marginesie, równie hojnie, co obecnie Justyna Tucholska, była wówczas nagradzana prawa ręka generalnego dyrektora Izabela Rosiak, szefowa Biura Kadrowo–Organizacyjnego (8 i 13,3 tys. zł). Ale to, oczywiście, była nagroda w pełni zasłużona.