Fotografie zaprezentowane w Galerii Autorskiej stanowią pokłosie wypraw Mieczysława Franaszka do krajów muzułmańskich: Jemenu, Kaszmiru i Libanu. To uchwycona na fotografiach codzienność tamtych, często znajdujących się w trudnej sytuacji społecznej i politycznej, krajów.
Fotografie z owych muzułmańskich krajów wzbogaciły znacznie wymowę zaprezentowanego przez Franaszka monodramu, bowiem była to opowieść o poszukiwaniu Boga i sensu życia przez turystę i dziennikarza ze świata Zachodu, odwiedzającego właśnie kraje muzułmańskie i w ich religijnej tradycji poszukującego odpowiedzi na dręczące go pytania.
Zrazu monodram jest zabawną opowieścią o poznawaniu mistycznego nurtu islamu, zwanego sufizmem, przez człowieka roztargnionego, zanurzonego po uszy w rzeczywistości konsumencko ? komercyjnej. To patrzenie na tradycję mistyczną islamu z perspektywy turysty, zbieracza ciekawostek, czytelnika przewodników turystycznych. Jest trochę śmiesznie i strasznie. To poznawanie islamu i sufizmu w poręcznym opakowaniu turystycznego biura, z landszaftem zamiast rzeczywistego krajobrazu. Jednak, mimo że bohater monodramu nas w pierwszych minutach spektaklu śmieszy, to jednocześnie wzbudza wzruszenie swoją nieporadnością i jednak całkiem szczerą chęcią poznania obcej mu kultury. To trochę taki Woody Allen, który nie rozstając się ze swoimi zachodnimi wyobrażeniami, próbuje poznać inną, przyznajmy, zawiłą kulturę islamu.
Z czasem jednak poszukiwania owego współczesnego wolterowskiego Kandyda i neurotycznego intelektualisty stają się coraz bardziej intensywne i przemożne. Nie jest to już zagubiony, zagoniony i trochę śmieszny turysta, który podchodzi do sufizmu, owego mistycznego nurtu islamu, jak do kolejnego punktu programu wycieczki, gadżetu kultury czy oryginalnego smaku miejscowych potraw. Sufizm i jego mistyczne propozycje oraz wyjaśnienia świata stają się dla bohatera monodramu sprawą życia i śmierci. Stara się w nie wniknąć; pojąć i przeżyć. Najbardziej go fascynuje odmienna niż w zachodniej kulturze hierarchia metod poznania i obcowania ze światem proponowana przez sufizm, bowiem sufizm proponuje porzucenie racjonalizmu typu zachodniego, odrzucenie dyskursu pozytywistycznego i logiki racjonalnej, na rzecz poznawania i przeżywania ?sercem?. Sufizm, jak go rozumie bohater monodramu, jest droga mistyczną do miejsca we wnętrzu człowieka, gdzie nie ma już kursu walut, poglądów politycznych czy mądrości wuja Zdzisia, gdzie człowiek spotyka się z swoją istotą, z czymś już niepodzielnym na moje, twoje, dziś czy przed stu laty.
Najbardziej może dramatyczne momenty monodramu zawierają się w owym wysiłku przekroczenia przez naszego znerwicowanego Woody Allena ograniczeń wynikających z trudnych do zniwelowania różnic kulturowych między naszym światem, a światem islamu, a zwłaszcza jego źródłami mistycznymi.
Kiedy Mieczysław Franaszek, na malutkiej przestrzeni, pośród publiczności w Galerii Autorskiej, wiruje, dosłownie wiruje, niczym mistyczny, irański derwisz, nędzarz i samotnik wobec ziemi i nieba, to osiąga rzeczywiście niezwykłą kumulację i siłę wyrazu. Dla tej jednej sceny warto było naprawdę być wczoraj w Galerii Autorskiej. Stary człowiek, aktor, komediant i trochę postać tragiczna, jeden z nas, w poszukiwaniu Boga, siebie i jakiejś elementarnej więzi ze światem – wiruje obok nas, z nami, niczym derwisz! A chwilę przedtem, prowadząca do tego wirowania i tańca życia i śmierci znakomita metafora naszego losu, kiedy Franaszek mówi ze scenki Galerii Autorskiej, że jesteśmy niczym ludzie stojący w płonących ubraniach na brzegu basenu, brzegu wody wiary i ratunku, ale nie wszyscy do tej wody mającej nas uratować i wyzwolić wskakujemy; wielu z nas pozostaje płonąc na brzegu owej wody! Całe życie. Pragniemy wiary i boimy się wiary.
Pisanie relacji z tego wydarzenia jest skomplikowane i trudne, bowiem Franaszek ze sceny zapewnia co chwilę, że to co proponuje sufizm nie jest wyrażalne i wszelkie słowa oddalają człowieka od poznania istoty tajemnicy sufizmu, a zatem także Boga. Rozumniej jest więc milczeć o tajemnicy Boga niż o niej prawić. Będę więc posłuszny tej dyrektywie i zamilknę. I może jeszcze tylko jedna uwaga – Mieczysław Franaszek zaproponował widzom trudną rozmowę o kondycji i dylematach współczesnego człowieka. I było to wołanie o refleksję nad pytaniami trochę ważniejszymi i trwalszymi niż nowiny o promocji w TESCO.