Na początku marca przekazano bydgoszczanom radosną informację, że w kwietniu zostanie wprowadzonych kilka korzystnych dla pasażerów zmian w komunikacji miejskiej. Z dokładnego przyjrzenia się nowemu rozkładowi jazdy miejskich autobusów wynikało, że owe ?korzystne? zmiany mają polegać m.in. na zmniejszeniu częstotliwości kursowania na ważnych dla mieszkańców połączeniach. Autobusy linii 52, 53, 64 i 65 miały w godzinach szczytu kursować co kwadrans, a nie jak dotychczas co 12 minut.

Swoistą rekompensatą dla bydgoszczan miało być utworzenie nowych połączeń. Okazało się, że mieszkańcy nie są w ciemię bici. Internauci przypomnieli Zarządowi Dróg, że istnieje dokument pn. ?Plan zrównoważonego rozwoju publicznego transportu zbiorowego dla miasta Bydgoszczy?, a w nim zostało zapisane: ?Należy systematycznie upraszczać układ linii tramwajowych i autobusowych poprzez projektowanie możliwie najmniejszej liczby linii komunikacyjnych funkcjonujących z możliwie najwyższymi częstotliwościami. Mniejsza liczba linii kursujących z większą częstotliwością jest korzystniejsza z punktu widzenia użyteczności, jak również z przyczyn ekonomiczno ? eksploatacyjnych.?

Koncepcja Zarządu Dróg była odwrotna z stosunku do tych założeń, budziła protesty mieszkańców, a…wybory za pasem. Ze zmian, które zostaną wprowadzone 4 kwietnia wycofano ?optymalizację połączeń? na liniach 52, 53, 64 i 65.