Kibice siatkarzy Transferu przeżyli dzisiaj w hali Łuczniczka wiele emocji w ostatnim meczu rundy zasadniczej PlusLigi z Lotosem Treflem Gdańsk. Mecz ten miał decydować, kto awansuje do play-offu. Szanse awansu miały oba zespoły, choć o premiowane do rozgrywek o mistrzostwo Polski 8. miejsce pretendowały trzy zespoły. Finał okazał się taki, że mecz w Bydgoszczy okazał się rywalizacją o pietruszkę.

Sytuacja w PlusLidze była taka, że przed dzisiejszą kolejką 8. lokatę z 24 punktami zajmował Effector Kielce, ale ostatni mecz kielczanie grali w Bełchatowie z PGE Skrą i nikt nie dawał im szans na pokonanie pretendentów do tytułu mistrza kraju. Transfer miał punkt mniej, a LOTOS Trefl aż trzy punkty mniej niż Effector. W tej sytuacji gdańszczanie nie mogli w Bydgoszczy stracić nawet jednego punktu, by zachować nadzieję na awans. Bydgoszczan mieli duże szanse na awans po zdobyciu dwóch punktów.

Wszelkie kalkulacje przedmeczowe wzięły jednak w łeb, bo Effector osiągnął to, co wydawało się nieosiągalne. Pokonał Bełchatów w jego hali 3:2, a bydgoszczanie tylko w takim samym stosunku zwyciężyli gdańszczan. Awans Effectora uznać należy za sensację, choć statystycy zwracali uwagę na fakt, że dla PGE Skry mecz z Effectorem był bez znaczenia dla miejsca w tabeli PluSLigi. I w ten sposób nasza siatkówka trochę nam się zfutbolizowała, bo bełchatowianie mecz z Effectorem sobie odpuścili. Przyznać jednak należy, że Transfer sam sobie winien, bo gdyby nie stracił dzisiaj punktu to bydgoska drużyna awansowałaby do play-offu.

Transfer przegrał awans w pierwszych dwóch setach. Presja spotkania odbiła się bardziej negatywnie na gospodarzach.
Tyle nerwów i niepewności w poczynaniach Transferu dawno nie oglądaliśmy. Wygrane gości do 17 i do 18 mówią same za siebie. Gdy walczy się o wysoką stawkę nie można sobie pozwolić na paraliżującą tremę. Gdy w trzeciej partii gospodarze przegrywali różnicą dwóch-trzech punktów wydawało się, że tak ważny mecz przejdzie niemal bez historii. I wtedy, w samej końcówce w Transferze obudził się duch walki. Nie złamało ich nawet prowadzenie gości 23-21, doprowadzili do wyrównania, potem obronili dwie piłki meczowe i wygrali seta 28:26.

Czwarty set toczył się według scenariusza z trzeciej partii z tym, że prowadzenie Trefla w trakcie seta było wyższe. Gdy bydgoszczanie przegrywali 19:15, potem 16:20 i 18:21 mało kto wierzył w sukces. Ale wtedy mocniejsi okazali się gospodarze i set rozstrzygnął się w grze na przewagi, w której Transfer okazał się skuteczniejszy.

Tie-break był jeszcze bardziej emocjonujący, ale siatkarska reguła o tym, że kto nie wygrywa meczu w trzech setach, potem przegrywa go w pięciu – potwierdziła się. Bydgoszczanie wygrali 17:15, ale było to już tylko zwycięstwo na otarcie łez, bo wiedzieli, że w Bełchatowie zdarzył się cud i po niemal tak samo emocjonującym, rozstrzygniętym również w tie-breaku, meczu Effector zdobył dwa punkty i awansował do play-offu.

Więcej zdjęć z meczu: TUTAJ

MVP: Waliński.

Transfer Bydgoszcz – Lotos Trefl Gdańsk 3:2 (17:25, 18:25, 28:26, 27:25, 17:15)

Transfer: Woicki, Nowakowski, Wika, Muagututia, Clark, Jurkiewicz, Bonisławski (libero) oraz Janeczek, Waliński, Salas.
Lotos: Żaliński, Łomacz, Jarosz, Gawryszewski, Zajder, Wierzbowski, Rusek (libero) oraz Milczarek.