Nie rozumiem, że pan prezydent RP nie rozumie, że jak startuje w wyborach, to jest tylko kandydatem. Wśród kandydatów na prezydenta jest tylko kandydatem – nie prezydentem. A może to tylko gra i pan Bronisław Komorowski udaje, że nie rozumie, a ja zgoła niepotrzebnie wygłaszam wątpliwości. Może tak być.
Na pewno jednak, bo sam o tym mówi, pan Bronisław Komorowski nie chce dyskutować z konkurentami w telewizji. To rzekomo nie przystoi urzędującemu prezydentowi, bo ewentualna telewizyjna debata to tylko pyskówka.
Przeświadczenie, że kontrkandydaci mieliby się zajmować tylko nim i jego 5-letnią nieruchliwością, to jednak objaw pychy i zarozumiałości. To także chyba obawa, że jednoczesne porównanie, przedstawienie kandydatów nie wypadłoby dla pana prezydenta-kandydata korzystnie. Obawa, że najlepszym jednak w tej konfrontacji kandydat Komorowski się nie okaże.
Urzędujący prezydent w okresie kampanii bryluje nieustająco w mediach i, co tu dużo mówić, wykorzystuje swą pozycję do promocji kandydata Komorowskiego. Nawet 1 maja było dobrą okazją do wygłoszenia w I programie TVP komunałów. Każdy chwyt służący dalszemu zaleganiu w prezydenckim pałacu dozwolony? Kandydat Komorowski jawi się zwykłemu wyborcy jako swój chłop. Gafy, językowe błędy nie przeszkadzają. ?Też bym wlazł na krzesło, kiedy nie widzę dobrze. On jest taki jak ja. To go poprę.?
I jeszcze jedno pytanie. Ten kandydat – i to jest niby oczywiste – w czasie wyborczych podróży korzysta z ochrony BOR-u jak i ze służbowego, należnego głowie państwa BOR-owskiego transportu. Czy płacę za to ja – podatnik, czy komitet wyborczy Bronisława Komorowskiego te niemałe przecież koszty opłaca? Rad bym obejrzał faktury.