?Zwracam się z prośbą o wyjaśnienie, dlaczego artykuł Pani redaktor Grażyny Ostropolskiej nie ukazał się zgodnie z zapewnieniem Pani redaktor w dniu 28.06.2013 r. tj. w piątek w Expressie Bydgoskim? – napisał w piśmie do dr. Tomasza Wojciekiewicza, prezesa zarządu spółki Express Media, która jest wydawcą ?Expressu Bydgoskiego?, działacz ?Solidarności? Zbigniew Gedowski. To na podstawie dostarczonych przez niego dokumentów Grażyna Ostropolska napisała tekst, w którym występują znane w Bydgoszczy osoby: Janusz i Mirosław Stajszczakowie, Aleksandra Spieczyńska, Ryszard Kulawiak.
Na podpisanym przez Gedowskiego piśmie do Wojciekiewicza widnieje pieczątka: Express Media, spółka z o.o. i data przyjęcia pisma – 1.07. 2013. W piątkowym wydaniu ?Expressu Bydgoskiego? nie został opublikowany artykuł, którego ukazania się był Gedowski pewien, więc uznał, że powinien dowiedzieć się, co się stało. Najpierw zadzwonił do autorki tekstu, ale Ostropolska też nie potrafiła mu wyjaśnić, dlaczego jej artykułu nie było w magazynowym wydaniu gazety.
Na prośbę Gedowskiego przeprowadziliśmy małe dochodzenie, ale niewykluczone, iż opinie, które usłyszeliśmy, to zwyczajne plotki. Podobno w nocy interweniowano w drukarni, żeby wymienić artykuł Ostropolskiej na inny.
- Pani redaktor bardzo wnikliwie przeanalizowała wszystkie dokumenty, które przywiozłem – mówi Zbigniew Gedowski, od kilku lat pełnomocnik rolnika, który ma poważne kłopoty w związku z zakupem ziemi, do której roszczą sobie prawa osoby z dużą siłą przebicia. – Pokazała mi artykuł, który miał zostać opublikowany w piątek. Myślę, że trafnie opisała całą sprawę – stwierdza Gedowski, który w powiecie inowrocławskim jest człowiekiem instytucją. W 1980 r. zakładał struktury ?Solidarności? w Inowrocławiu, potem był przewodniczącym MZK. Uczestniczył w okupacyjnym strajku chłopskim w Bydgoszczy w 1981 roku, internowany w stanie wojennym, od 1983 roku przebywał na emigracji w USA, do Polski wrócił w 2006 roku.
Pism z różnych urzędów, sądów, prokuratur dostarczył reporterce ?Expressu? wiele. ?Zapewniam Pana Prezesa, że nie była to teczka dokumentów a kilka kartonów? – czytamy w piśmie do Tomasza Wojciekiewicza. Gedowski daje do zrozumienia, że treści zawarte w artykule Ostropolskiej nie zostały przez autorkę wyssane z palca.
Nie wątpimy, że najbardziej znana bydgoska reporterka napisała tekst oparty na faktach, zastanawia nas tylko, dlaczego artykuł został wycofany z druku. Czego konkretnie dotyczył artykuł? – Kombinacji Stajszczaków, żeby przejąć ziemię – wyjaśnia Gedowski. Chodzi o 283 ha.
?Chciałbym trwać w przekonaniu, że media w tym kraju są niezależne, a co za tym idzie, że gazeta Express Bydgoski również. Mam nadzieję, że nikt z zewnątrz nie ma wpływu na redaktorów jak również na zarządzających w/w pismem? ? wyznał Zbigniew Gedowski na zakończenie swojej prośby o wyjaśnienie, dlaczego nie ukazał się artykuł Grażyny Ostropolskiej.
Niestety, dni mijają, a prezes Wojciekiewicz nie odpowiada na pismo.Telefonicznie również nie udało się z nim połączyć, choć dzwoniliśmy na numer wskazany w stopce ?Expressu Bydgoskiego?. Nie chce nam się wierzyć, że Stajszczakowie domagali się interwencji z jego strony. Wiele już było publikacji na ich temat i to ich nigdy nie ruszało, bo, jak się domyślamy, najtajniejsze ich przedsięwzięcia nadal pozostają rodzinną tajemnicą.
Chcieliśmy zapytać dr. Wojciekiewicza, czy jako wieloletni zaufany współpracownik Janusza i Mirosława Stajszczaków, sam z siebie nie zadecydował o zdjęciu artykułu Ostropolskiej. Ze zwykłego sentymentu. Był przecież rzecznikiem prasowym Weltinexu, czyli związał się z braćmi S. bardzo wcześnie, blisko ćwierć wieku temu. Stajszczakowie postawili Wojciekiewicza na czele wydawnictwa i to się nie zmieniło do dzisiaj, mimo że w 1999 roku udziały wykupili Niemcy. Ma więc powody do wdzięczności.
Szkoda, że nie odbierała telefonu Grażyna Ostropolska. Ją z kolei chcieliśmy zapytać, czy zdarzyło się wcześniej w jej karierze zawodowej, iż wydawca skonfiskował napisany przez nią tekst w całości.