Napinają mięśnie kolejarze, napinają to co mają związkowcy z OPZZ, Forum Związków Zawodowych i NSZZ ?Solidarność?. I póki co, nic z tego napinania nie wychodzi. Kolejarze z Przewozów Regionalnych, Cargo mają pogotowie strajkowe i tak trwają w tym pogotowiu, jak widzowie w kinie na seansie ?Przeminęło z wiatrem?. W Bydgoszczy nawet nie chce się im flag wywiesić, bo się pewnie zbrudzą.
Przez kilka tygodni największe centrale związkowe zapowiadały na dzień 19 lutego ogólnopolską akcję protestacyjną. Napięcie rosło, że hej… Oj, będzie się działo. Marsze wielotysięczne, pikiety, może nawet opona jedna druga zapłonie, szybka pęknie. Władza zobaczy tych ludzi bez służby zdrowia, na umowach śmieciowych, młodzież bezrobotną, która nie zdążyła jeszcze wyjechać do Irlandii, bo mama nie dała na bilet, tych z Zachemu też zobaczy władza, tych z Poczty, co już niedługo będą stali przed bazyliką za obiadkiem… Oj, zadrży w posadach ta nieudolna władza!… Wyklęty powstanie lud!
I co? W dniu dziewiętnastego lutego, w dniu buńczucznie zwanym Ogólnopolskim Dniem Protestu w Bydgoszczy kilka smutnych osób rozdawało ulotki z wypisanymi związkowymi pretensjami i żalami ? na Mostowej, Gdańskiej, Jagiellońskiej i na Starym Rynku. Trzy godzinki na świeżym powietrzu i z głowy. Tu rozdają ulotki o tanich pożyczkach w 15 minut, a obok związkowcy z podobnym urokiem rozdają ulotki, że bida i tyle. No, odnotujmy, związkowcy usiedli jeszcze z wojewodą Ewą Mes i rzekli, że trzeba rozmawiać, co wojewoda przyjęła do wiadomości ? tak, trzeba rozmawiać. I tyle było tego dnia protestu.
Ta niemrawość protestów wszelakich musi dziwić, bo przecież okoliczności do protestowania są wręcz wymarzone. Za chwilę wybory prezydenckie, potem parlamentarne. Za chwilę decyzja wyborców ? zostawiamy przy władzy układ okrągłostołowy czy tym fachowcom, powiedzmy, od rozwalania Zachemu już dziękujemy. Za chwilę czas patrzenia na rączki PSL i jego wyjątkowe wyniki wyborcze.
Przypuszczam, że niemrawość protestów i nieruchawość związkowych liderów bierze się stąd, że w Polsce zerwane zostały więzi międzybranżowe. Kolejarze swoje, pielęgniarki swoje i górnicy, i pocztowcy też swoje, a emeryci i renciści to już zupełnie co innego.
W pierwszej ?Solidarności?, jak staruszkowie tacy jak ja pamiętają, doszło do scalenia niezadowolenia wielu grup zawodowych i społecznych. Hutnicy stawali ramię w ramię z pielęgniarkami, a te z nauczycielami itd. Dziś, choć wrócił podział na ?oni i my?, to brak wyraźnego, międzybranżowego impulsu, który spowodowałby wystąpienie wobec władzy całego, albo znacznej części społeczeństwa. Protestujące samotnie grupy czują się osamotnione, a nawet izolowane przez społeczeństwo. Rolnicy rozbili zielone miasteczko w Warszawie. Dziennikarze TVN, Polsat, TVP nie biegają wśród namiotów i nie pokazują tego protestu. Nie słychać o wiecach poparcia. Protestujący rolnicy są sami. Bardzo sami. Za chwilę równie sami będą pocztowcy. I zobaczymy w TVN radosnego internautę, który powie, że karty świąteczne to on wysyła mailem. Niczego ludzie się nie dowiedzą o rabunkowej gospodarce w Poczcie Polskie w ciągu ostatnich kilku lat, tak jak nie dowiedzieli się niczego z mediów rządowych i prorządowych o bandyckich spółkach żerujących na polskich kopalniach.
Zbigniew Herbert pisał swego czasu o Panu Cogito, że chciałby walczyć ze smokiem jak św. Jerzy, ale wychodzi na pole, a smok jest mgłą, szarością, marazmem, bylejakością dławiącą wszystko. I to wydaje mi się dziś diagnozą polskiej rzeczywistości. Czujemy, że ten smok zrobiony z bylejakości, z mgły, marazmu jest wszechobecny, ale nie potrafimy go zlokalizować i ugodzić. No, jak ugodzić mgłę?
A powtórzę, w mojej opinii okazja, żeby smoka ugodzić jest jednak w tej chwili niepowtarzalna, bo smok boi się ludzi tylko raz na cztery lata i raz na pięć lat, kiedy może zostać utłuczony wyborczą kartką podczas wyborów, lub, jak mówię, może paść w wyniku protestów, których już ministra Teresa Piotrowska nie rozstrzela gumowymi kulami.