Ćwierć wieku temu nikomu by nie przyszło do głowy, że Jerzy Piskozub znajdzie się kiedyś we władzach spółek wartych ciężkie miliony. Pierwsze pieniądze zarobił w III klasie zawodówki w Koronowie, pracując jako zaopatrzeniowiec w ośrodku w Pólku. W drugiej połowie lat 80. znalazł się w Filmfabrik ORWO Wolfen, dzięki porozumienia między PRL a NRD. Nie było łatwo się załapać. A konkretniej, nie szło się załapać bez odpowiednich dojść.

Wyjazd do pracy w NRD stwarzał okazję do szybkiego wzbogacenia. Można było stamtąd przywozić towary, które tutaj stanowiły przedmiot marzeń. Nawet dzieci wyrosłe w wolnej Polsce słyszały o społecznych komitetach kolejkowych czy occie na sklepowych półkach. W NRD półki uginały się od towarów nieobecnych na polskim rynku lub obecnych w postaci śladowej. Jerzy Piskozub był w Filmfabrik pracownikiem fizycznym.

Czasami do podniesienia wartości na rynku pracy nie jest potrzebne zdobycie wykształcenia, lecz właściwy ożenek. Piskuzub wylądował w latach 90. w hotelu City jako zaufany człowiek braci Stajszczaków. Kiedy się na niego rozłościli, zaopiekował się nim Maciej Grześkowiak. Dzięki ówczesnemu wiceprezydentowi został w 2009 roku wicedyrektorem Miejskiego Ośrodka Kultury. Teraz znowu pracuje w rodzinnej firmie. Jest członkiem zarządu spółki Arka-Mega. W jej radzie nadzorczej zasiada już drugie pokolenie rodu Stajszczaków.

Po odejściu z pracy w MOK-u, Piskozub zaczął wypowiadać się w mediach jako dyrektor hotelu Sepia, który wkrótce zostanie otwarty przy ul. Focha. A potem przestał występować publicznie w tej roli. Stracił zainteresowanie Sepią, czy Sepia straciła nim zainteresowanie? To temat na inną opowieść. Ważne jest jego obecne miejsce pracy. A właściwie dwa miejsca. Piskuzub pracuje jednocześnie w Kołobrzegu, w zarządzie kompleksu sanatoryjnego Arka-Mega i w Bydgoszczy przy ul. Produkcyjnej 15 jako prezes spółki KWK Construction.

?Gazeta Wyborcza? napisała, że bydgoska firma KWK Construction obecna jest na rynku od ćwierć wieku. Ale jest ona teraz gruntownie przemodelowana. Najpierw była własnością Waldemara Kapczyńskiego, obecnie nie wiadomo dokładnie do kogo należy.

Z wpisów do Krajowego Rejestru Sądowego wynika, że w 2000 roku rozpoczęła działalność firma KWK Construction Deweloper Kapczyński Waldemar. Władza w niej była jednoosobowa. Sprawował ją właściciel – Waldemar Kapczyński, pochodzący z Janowca Wielkopolskiego ekonomista, który w roku 1983 trafił do Bydgoszczy. W 1989 roku założył tutaj firmę Turbotynk, zajmującą się materiałami tynkarskimi. Następna założona przez niego firma, KWK Construction, specjalizowała się w budownictwie mieszkaniowym i budowała bloki.

Niedawno zaczęło być głośno o drapaczu chmur nad Brdą, który ta firma wybuduje. Miało to być spełnienie marzeń Waldemara Kapczyńskiego. Ale pod koniec zeszłego roku KWK Construction mocno się zmieniła, ma inny NIP i REGON oraz inne kierownictwo. Nie zmieniły się tylko adres i nazwa. Prezesem jest teraz Jerzy Piskozub, a wiceprezesem Sylwia Kapczyńska. W kadrze kierowniczej znalazł się także Rafał Ogrodowicz, młody radca prawny, syn adwokata Krzysztofa Ogrodowicza, który do niedawna był członkiem rady nadzorczej bydgoskiego Domaru, a od grudnia jest z woli prezydenta Rafała Bruskiego członkiem rady nadzorczej spółki miejskiej ProNatura. Panowie Krzysztof i Rafał Ogrodowiczowie mają swoje kancelarie przy Starym Rynku 3.

Doświadczenie zawodowe Piskozuba jest związane z hotelarstwem. Teraz kieruje spółką budowlaną. Kto na niego postawił? Nie ma Waldemara Kapczyńskiego we władzach tej spółki, ale założyciel KWK Construction sprawia wrażenie głęboko usatysfakcjonowanego człowieka. W grudniu 2013 roku wyprawił w hotelu City swoje 50 urodziny, na które zaprosił kolegów z branży. Znalazły się też na nim osoby spoza branży, m.in. Maciej Grześkowiak. Był też Jerzy Piskozub, świeżo upieczony budowlaniec. Na zdjęciu z Grześkowiakiem z tej imprezy, opublikowanym przez “Express Bydgoski”, Kapczyński promienieje z radości.

Nie udało nam się porozmawiać z Jerzym Piskozubem, żeby się dowiedzieć, jak trafił do KWK Construction. W biurze spółki poinformowano nas, że jest nieobecny. Kiedy chcieliśmy ustalić jakiś termin na rozmowę z panem prezesem, usłyszeliśmy: – To niemożliwe. On tutaj bardzo rzadko bywa.

No tak, przecież Piskozub pracuje na dwa etaty. Jest rozdrapywanym fachowcem.