Lewaków ci u nas dostatek
Zaczęło się od tego, że okazało się, że w debacie nie wezmą udziału zapowiadani ? Hanna Gill?Piątek, felietonistka, ?Krytyki Politycznej?, feministka, aktywistka proaborcyjna i antyklerykalna oraz Michał Gauza, współautor książki o rewolucji 1905 roku, znany głównie z tego, że lubi chadzać w damskich ciuszkach i podmalować oczęta. Oboje się ponoć pochorowali.
Strata niezbyt duża, bo kompetencje obojga do wypowiadania się na temat historii i polityki historycznej zdają się wielce wątpliwe. Była więc szansa na to, że do Bydgoszczy przybędą ludzie o wyższych kwalifikacjach i bardziej różnorodni światopoglądowo. Nie przyjechali. W rolę panelistów wcielili się: Dariusz Łukasiewicz, uczelniany profesor, publicysta ?Trybuny?, ?Przeglądu? i innych lewicowych pism oraz doktorant Hubert Kurdelski, który jak ulał pasował do lewackich intelektualnych zakresów pozostałych uczestników debaty, w której oprócz wymienionych wziął udział Przemysław Wielgosz, aktywista anarchistyczny, który redagował i publikował w takich potęgach życia umysłowego jak: ?Rewolta?, ?Lewą Nogą?, ?Nowy Robotnik?, ?Trybuna?. No i się zaczęło.
Skrzywdzeni lewacy i marsze faszystów
Powołując się na swoją wiedzę i książkę Enzo Traverso ?Historia jako pole bitwy? pierwszy prelegent Przemysław Wielgosz stwierdził, że narrację (ulubione słówka lewaków i postmodernistów) historyczną zdominowały w Polsce i w Europie środowiska radykalnej prawicy. Lewicowa wizja historii została zdelegalizowana, zdaniem Wielgosza. Dowodem ma być to, że po debacie w latach siedemdziesiątych wielu historyków doszło do wniosku, że Rewolucja Francuska była zwykłym mordowaniem, świętem gilotyny, a Robespierre to zapowiedź przyszłych harców Stalina z jego gułagiem. Wielgosz żalił się, że takie postawienie sprawy oddala chlubne hasła rewolucji: Równość, Wolność, Braterstwo. Smutno mu też z powodu tego, że Europa nie wierzy już w mesjańską misję rewolucji po rzeziach Rewolucji Francuskiej, Sowieckiej i terrorze stalinowskim. Po Robespierze, Leninie, Stalinie, Hodży, Kadarze, Tito i przaśnym Gomułce rzeczywiście Europa wyleczyła się z ciężkiego zapalenia rewolucyjnego mózgów.
Wielgosz żalił się również na to, że po wystąpieniu w latach sześćdziesiątych Ernsta Jüngera, który brał w obronę nazizm, jako antidotum Europy na ekspansję komunizmu, w Europie wzmocniło się przekonanie, że komunizm i nazizm były równymi sobie ludobójczymi ideologiami. I oto w ten sposób radykalna prawica, prawił Wielgosz, zrównała sowiecki socjalizm i hitlerowski nazizm, a przecież wiadomo, przynajmniej Wielgosz wie, że socjalizm sowiecki nie był tak nieludzki jak nazizm.
I Wielgosz reasumował swoje ekstrawaganckie pod względem zawartości myślowej wystąpienie stwierdzeniem, że zwycięstwo prawicy w debacie historycznej owocuje dziś faszystowskimi Marszami Niepodległości. I co roku mamy na ulicach Warszawy i innych miast dziesiątki tysięcy faszystów, z flagami, małymi dziećmi, którzy z faszystowskich pobudek cieszą się z odzyskania przez Polskę niepodległości.
Myślowy kociokwik
Następni prelegenci zadziwiali myślowym kociokwikiem. Zaprzeczali na przykład temu, że Hitler był socjalistą, chociaż wiadomo, że sam się za takiego uważał i wiele jego reform gospodarczych i nacjonalizacyjnych było socjalistycznych. Dariusz Łukasiewicz, ni z tego ni z owego, snuł opowieści o tym, jak to polska szlachta zadłużała się u zaborców, potem przepijała i wydawała na panienki pożyczone pieniądze. Prawił też o tym, że Polska zawdzięcza zaborcom reformy socjalne i zabory wreszcie dały kres Polsce Sarmackiej, która była Sodomą i Gomorą. Uznał również, że III RP posługuje się niezasłużoną ?czarną legendą? PRL-u. Zdaniem gościa Teatru Polskiego panuje w Polsce, cytuję: – Wsiowa historiografia… W PRL-u natomiast historiografia była na poziomie i stanowiła kontynuację historiografii przedwojennej. Nie do wiary, prawda? Za komuny nie było brutalnej jak razy cepem historiografii stalinowskiej i marksistowskiej. Tak przynajmniej uważa Łukasiewicz. Nie zabrakło oczywiście żarcików o antysemityzmie polskim i prelegent prawił, że gdyby frankowicze dowiedzieli się, że banki są we władaniu Żydów, to mielibyśmy znów wybuch nastrojów antysemickich.
Hubert Kurdelski dostosował się do poziomu umysłowego Łukasiewicza i rzec raczył, że za dużo jest we współczesnej, prawicowej oczywiście, historiografii powoływania się na fakty, czyli za wiele faktografii, a za mało wizji tego, co wydarzenia niosą i jakie jest ich znaczenie.
Plenum czas zacząć
Po tych wstępnych igrcach debata zmieniła się w pogodne zebranie partyjne, takie trochę plenum PZPR. Mówcy zapewniali, że są sekowani w polskiej debacie historycznej. I zaczęły się rozważania, jak to my lewica (niżej podpisany pewnie też) powinniśmy odzyskać narrację historyczną. Okazało się, że taka ?Gazeta Wyborcza? nie jest dość lewicowa dla gości Teatru Polskiego. I o Adamie Michniku, wielce z siebie w tym momencie zadowolony Łukasiewicz mówił: – Michnik jest lewicą kardiologiczną. Serce ma po lewej stronie, ale portfel po prawej.
Tacy publicyści Wyborczej jak Dominika Wielowieyska, to są konserwatyści (?), no, neoliberalni konserwatyści. W TVN też nie ma cienia lewicowości i jest, jak rzekł Łukasiewicz ? trollingiem. Wszystkie media są przeciwko lewicy. Tak to wygląda w wizji prelegentów Teatru Polskiego. Kapitał rządzi polskimi mediami, więc oprócz ?Krytyki Politycznej? nie ma uczciwych mediów i dziennikarzy. Antylewicowi są też prezydent Bronisław Komorowski i premier Ewa Kopacz, bo wspierają establishment III RP, który zdaje się w opinii debatujących – lewicowy i liberalny żadną miarą nie jest. Oberwało się też w programowych wystąpieniach lewackich prelegentów Leszkowi Milerowi. – Kiedyś napisał ?Anatomię władzy?, a dziś to jest władza anatomii ? żartował Łukasiewicz i szło mu zapewne o to, że kandydatka SLD na prezydenta Magdalena Ogórek ma więcej walorów anatomicznych niż intelektualnych. To taki lewicowy żarcik o kobietkach.
No, ale jak odzyskać ową narrację historyczną? Trzeba przejąć IPN, dywagowali goście Teatru Polskiego, bo za dużo w IPN badań nad historią najnowszą, za dużo gloryfikowania żołnierzy patriotycznego podziemia. Trzeba powalczyć o wysokonakładowe publikacje. Dokonać lewackiego podboju Internetu. I tak się snuło i snuło to plenum…
Żołnierze wyklęci to terroryści
Podczas dyskusji zamykającej tę dziwną debatę jeden z dyskutantów nazwał żołnierzy wyklętych terrorystami i bandytami. Niżej podpisany, opuszczając na chwilę rolę nie zabierającego głosu dziennikarza, zaprotestował.
Nie pozostała też bierna dziennikarka Radia PiK, Ewa Dąbska, która stwierdziła: – Mam dosyć mówienia o żołnierzach wyklętych jako o faszystach!
No i może wystarczy. Dyskusja jeszcze trwała, ale zrejterowałem…
Pytanko
Zdążyłem jeszcze zapytać zastępcę dyrektora teatru, Bartosza Frąckowiaka, dlaczego dyrekcja teatru przyzwala na takie lewackie, jednostronne debaty, które przypominają zebrania partyjne, a nie dyskusję? Czy nie byłoby lepiej zapraszać ludzi o odmiennych poglądach? Ot, zaprosić jako adwersarza dzisiejszych prelegentów takiego profesora Andrzeja Zybertowicza? Frąckowiak mi na to, że on z debaty zadowolony, że wielce pouczająca….
No nic, gadał dziad do obrazu.