W grudniu 2013 roku ?Gazeta Pomorska? zapytała Rafała Bruskiego, co jego zdaniem było najważniejsze podczas sprawowania przez niego urzędu prezydenta, a on przedstawił swoje osiągnięcia w punktach. Na górze tej listy znajdowało się wdrażanie partycypacji obywatelskiej. Co się kryje pod terminem partycypacja, już zaprezentowaliśmy. Pora na omówienie kolejnego sukcesu włodarza miasta. – Nowa jakość współpracy z Radą Miasta – niemal 100 procent projektów uchwał wnoszonych przeze mnie zostało przez radę przyjętych – pochwalił się prezydent Bruski.
Rada Miasta jak polski Sejm! Posłusznie wszystko uchwala. Tak jest zawsze, gdy koalicja rządząca dysponuje większością głosów. W Sejmie PO i PSL są w stanie przeforsować najgłupsze nawet rozwiązania. W Radzie Miasta postępowali w ten sposób przedstawiciele koalicji PO-SLD.
Radni lewicy pozwalali prezydentowi na bardzo wiele. Zgodnie z umową koalicyjną, magistrat miał odstąpić od prywatyzacji bydgoskiego KPEC-u. Ale już w grudniu 2012 roku Bruski zagrał SLD na nosie. Przygotował projekt uchwały w sprawie zmiany trybu sprzedaży KPEC-u z przetargowego na negocjacyjny.
Gdyby SLD kierował się zasadami, powinien wówczas przejść do opozycji. Tymczasem ograniczył się jedynie do zademonstrowania swojego oburzenia podczas sesji Rady Miasta. Demonstracja polegała na opuszczeniu sali obrad przed rozpoczęciem głosowania w tej sprawie. Tak się składało, że zdecydowaną większość radnych, którzy pozostali wtedy w sali, stanowili członkowie Platformy Obywatelskiej i projekt prezydenta został bez trudu uchwalony. I o to chodziło.
W sprawie pozbawienia ulg emerytów w komunikacji publicznej SLD zachował się w sposób bardziej kompromitujący. Uchwalenie ulg było sztandarowym osiągnięciem bydgoskiej lewicy. Szczyciła się tym przy każdej okazji. W październiku 2013 roku udało się Rafałowi Bruskiemu przeforsować likwidację darmowych przejazdów dla emerytów dzięki głosom PO, gdyż nieobecnych było kilkoro radnych, którzy by najprawdopodobniej zagłosowali przeciw, a Roman Jasiakiewicz wstrzymał się od głosu.
W lutym 2014 roku odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Miasta, gdyż Prawo i Sprawiedliwość przygotowało projekt uchwały w sprawie przywrócenia ulg na przejazdy komunikacją miejską. Zamiar się nie powiódł. Zabrakło kilku głosów. Dwóch radnych SLD było nieobecnych, a uczestnicząca w sesji radna SLD ?przez pomyłkę? wstrzymała się od głosu.
Ponieważ wybory samorządowe zbliżały się wielkimi krokami podczas kwietniowej sesji przywrócono ulgi. Było to możliwe, gdyż wszyscy radni zjednoczyli się przeciwko PO. Na przykładzie tego głosowania widać wyraźnie, że przyjmowanie bądź nie prezydenckich projektów nie ma nic wspólnego z jakąś nową jakością, która niby to zagościła w naszym mieście wraz z prezydentem Rafałem Bruskim. To zwykła układanka polityczna, która się najczęściej rozpada w okresie przedwyborczym.
Kwestią znacznie ważniejszej od głosowań jest jakość podejmowanych uchwał. W tej sprawie Bruski milczy, a powinien głowę posypać popiołem. Wysoce szkodliwe dla jakości uchwal było jego przekonanie, że wszystkie projekty uchwał koalicja zaakceptuje bez szemrania.
Popis takiego zadufania dał Bruski na początku urzędowania. Kiedy uchwalano plany zagospodarowania przestrzennego, dotyczące Starego Miasta i Śródmieścia-Placu Wolności prezydent zignorował kilkadziesiąt poprawek, które zgłosiła opozycja. Wojewoda uznała, że uchybień przepisom prawa jest w tych uchwałach wiele i są one istotne. Skierowała więc do WSA wniosek o stwierdzenie ich nieważności, a sąd się do jej wniosku przychylił.
Wojewódzki Sąd Administracyjny musiał się też zajmować innymi dowodami dezynwoltury uchwałodawczej koalicji PO-SLD. O uchwale w sprawie zmiany nazwy mostu nie trzeba chyba wspominać. Cała Polska dobrze się bawiła, obserwując działania bydgoskiej Platformy. Warto jednak przypomnieć blamaż związany z uchwaleniem strefy płatnego parkowania. Do WSA w związku z tą uchwałą złożył skargę Rzecznik Praw Obywatelskich i trzeba ja było poprawiać.
- Dlaczego przedstawia się nam błędne projekty? – zapytał przewodniczący Rady Miasta. Roman Jasiakiewicz nie doczekał się odpowiedzi. Było to w październiku 2013 roku. A w grudniu prezydent Bruski pochwalił się wielkim osiągnięciem, jakim jest, jego zdaniem, nowa jakość współpracy z Radą Miasta.
Reasumując, kiedy Rafał Bruski używa określenia ?nowa jakość?, to wcale nie chodzi o coś nowego. Chodzi o stare jak świat polityczne układanki, a także o pospolitą bylejakość.