Do niepublicznych szkół wyższych znajdujących się w rejestrze ministerstwa nauki i szkolnictwa wyższego dopisano pod numerem 375 uczelnię z Bydgoszczy o wdzięcznej nazwie Bydgoska Wyższa Szkoła Główna. Główna jednak jest ona tylko z nazwy, bo powinna się nazywać raczkująca albo rachityczna. Oferuje studentom tylko jeden kierunek: bezpieczeństwo wewnętrzne. Oferta pozostałych niepublicznych uczelni w naszym mieście jest znacznie bogatsza, od kilku do kilkunastu kierunków studiów. Rekordzistką jest WSG, gdzie studenci mogą wybierać spośród dwudziestu kierunków.

?Główna? różni się też od pozostałych bydgoskich uczelni niepublicznych tym, że na tym jedynym kierunku, jaki posiada, kształci jedynie na poziomie licencjatu. W innych można też odbyć studia magisterskie.

Nowa uczelnia prowadzi kampanię promocyjną, jak gdyby była nowym hipermarketem w mieście. W okolicach Mostowej oraz pl. Wolności każdy przechodzień otrzymuje ulotkę, a na niej pełno wykrzykników. Promocja!!! Bez wpisowego!!! Bezpłatne wejściówki na basen, kręgle i bilard!!!

Nas te bajery nie interesowały. Chcieliśmy się dowiedzieć czegoś o kadrze naukowej nowej placówki. Na ulotce znajduje się numer telefonu do punktu rekrutacyjnego. Ale pani, która podniosła słuchawkę, wpadła w panikę, gdy zapytaliśmy, z kim można na ten temat rozmawiać. – Nie mogę udzielać żadnych informacji – oświadczyła. – Nikogo nie ma – poinformowała, gdy poprosiliśmy o wskazanie osoby kompetentnej . – Nie mogę podać – wyjaśniła, gdy poprosiliśmy o numer telefonu do szefa, którym okazał się Krzysztof Słomkowski, ale zapisała numer telefonu do redakcji, twierdząc, że jej pracodawca się z nami skontaktuje. Nie uczynił tego, widać informacje na temat nowej placówki są ściśle tajne.

Zajrzeliśmy na stronę internetową wskazaną na ulotce, ale tam na temat kadry naukowej ble, ble, ble, że wykwalifikowana i doświadczona. Chociaż intrygująco brzmi informacja: ?Nauczyciele BWSG to uznana kadra naukowo-dydaktyczna z najlepszych uczelni publicznych i niepublicznych z Bydgoszczy, Warszawy, Łodzi i Poznania oraz specjaliści-praktycy z bogatym doświadczeniem zawodowym.? Żadnych nazwisk.

Dziekanat i punkt rekrutacyjny Bydgoskiej Wyższej Szkoły Głównej mieści się przy ul. Magdzińskiego 14. Pod tym samym adresem znajduje się siedziba podmiotu gospodarczego o nazwie Neks sc Edmund Słomkowski Krzysztof Słomkowski, a działalność tej spółki obejmuje szkolnictwo podstawowe i średnie.

O ile dobrze zrozumieliśmy, w pojemnym budynku przy ul. Magdzińskiego 14 można teraz się kształcić od podstawówki do licencjatu. Z tym ostatnim mamy pewien problem. Na ulotce stoi jak byk: I semestr tylko 500 zł!!! Jak to rozumieć? Jeden semestr kosztuje 500 zł, czy tylko pierwszy semestr? Zajrzeliśmy na stronę internetową uczelni. Pierwszy semestr wyceniony na 1500, ale w związku z promocją trzeba zapłacić tylko 500 zł, za drugi promocyjna cena wynosi 990 zł, o pozostałych czterech ani słowa.

Licencjat z bezpieczeństwa wewnętrznego będzie można w BWSG zdobyć w kilku specjalnościach, m.in. służby mundurowe i bezpieczeństwo państwa. Na stronie internetowej uczelni znajduje się następująca informacja: “Absolwent specjalności znajdzie zatrudnienie w: Policji, Straży Miejskiej, Straży Pożarnej, Żandarmerii Wojskowej, Wojsku Lądowym, Siłach Powietrznych, Marynarce Wojennej, formacjach Obrony Cywilnej, służbach celnych, służbach penitencjarnych, straży granicznej, Inspekcji Transportu Drogowego, Straży Ochrony Lotnisk, Straży Ochrony Kolei, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu, Centralnym Biurze Antykorupcyjnym, Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, Służbie Wywiadu Wojskowego,Biurze Ochrony Rządu, Straży Marszałkowskiej, strażach gminnych (miejskich).”

Skoro aż tyle instytucji czeka na zatrudnienia osób, które zdobędą licencjat w Bydgoskiej Wyższej Szkole Głównej na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne o specjalności służby mundurowe, pewnie nowa uczelnia zrobi furorę. Albo splajtuje.

Uczelniom prywatnym w związku z zapaścią demograficzną śmierć zagląda w oczy. Szacuje się, że do 2015 roku dwie trzecie spośród nich zniknie z mapy Polski. Krzysztof Rybiński jest zdania, że przetrwają tylko najsilniejsze i najsłabsze niepubliczne szkoły wyższe. Te pierwsze z racji zdobytej renomy i możliwości pozyskania wykładowców z górnej półki. Najsłabsze uczelnie przetrwają zaś, stosując strategię, którą prof. Rybicki nazwał ?sprzedażą dyplomów?. Zaoferują minimalne czesne, byle jakie kształcenie, a studenci, których lepiej chyba nazywać klientami, dostaną to, na czym im wyłącznie zależy, czyli papierki, zaświadczające o wykształceniu wyższym.