- Jeszcze na kilka dni przed śmiercią dzwonił do mnie ze szpitala i z charakterystycznym dla siebie optymizmem relacjonował swoje problemy zdrowotne – wspomina Andrzeja Baszkowskiego Dariusz Lebioda w posłowiu do tomiku wierszy “Postscriptum”. – Miał nadzieję, że to kolejny, krótki pobyt pośród białych ścian i ledwie korekta dotychczasowych trudności, jeszcze jedno umiarowienie rozdygotanego liryzmem serca. Niestety, stało się inaczej i szybka śmierć dobrego poety była wielkim zaskoczeniem dla ludzi, którzy go znali i bardzo cenili jego twórczość, a nade wszystko szanowali go jako wspaniałego człowieka.
- W papierach pośmiertnych Andrzeja Baszkowskiego pozostał nowy, ekscytujący zbiór wierszy, który nieoczekiwanie stał się jego ostatnim Postscriptum – pisze Dariusz Lebioda. – To zarazem czytelne przesłanie dla tych, którzy tutaj zostają, próba zebrania tego, co stało się przygodą życia i nadawało mu sens, co zapisane zostało w przelotnych zdarzeniach, w chwilach i w ogromnych przedziałach czasu, co na zawsze przepadło i nie zginęło, co było i jest. Tom otwiera wiersz, w którym pojawiają się ci, którzy wywarli wielki wpływ na twórcę i już na początku ustalili właściwe proporcje: “Nauczyciele moi/ pragnęli abym stał się/ doskonalszy od nich/ Mówili ciało człowiecze/ pełne jest ciemnej śmierci/ Musisz leczyć to ciało/ Wyprowadzać na słońce życia.”
- Tak też się stało, bo liryka tego poety zawsze miała charakter transcendentny i podążała od ciemności ku światłu, stawała się unią tego, co niemożliwe i tego, co świetliste, dające poczucie spełnienia – konstatuje w posłowiu Dariusz Lebioda. – Przyglądając się światu w jego dorocznych odmianach, kontemplując wiosnę i jesień, szedł Baszkowski do celu, którego nie widać, ale który jest tak samo pewny i oczywisty jak narodziny. Przeczuwając zbliżającą się ciemność, nie pozwalał przytłaczać się ciężarom wieku, znosił z pokorą utrudnienia i uciążliwości, cieszył go spacer wśród drzew, uśmiech wnuka i spotkanie w gronie przyjaciół. Wiersze ostatnie świadczą jednak też i o tym, że w głębi jego duszy rozgrywał się wielowymiarowy dramat eschatologiczny, światło walczyło z ciemnością, a czas zyskiwał ironiczny wymiar (….) W wierszach ostatnich poety przejmujący jest ton eschatologiczny i liczne próby obłaskawiania ostateczności, bo przecież “Śmierć to tylko świetlisty obłok/ Łza co szybko wyschnie w szczelinie.” Tak to w opowieść o rzeczach codziennych, tak w relację ze zdarzeń pierwiastkowych wpisuje się akt ostatni, który musi nadejść. Wielcy tego świata i zarozumiali triumfatorzy, politycy i krezusi, władcy i wykonawcy wyroków, wszyscy podlegają tym samym prawom i na końcu stają w obliczu wielkiej niewiadomej. Poeta rozumie tragiczną logikę tego świata, pochyla się nad swoim losem i nad wydarzeniami z życia innych ludzi i z pietyzmem wypowiada słowa, które brzmią jak filozoficzne sentencje (….) Autoterapia ma stać się sposobem pojednania dla innych bytów, drżących w obliczu śmierci i nie godzących się na nią ? osobiste doświadczenie ma być modelem dojścia i mądrego odejścia. Nikt nie został specjalnie wyróżniony, a dla człowieka kierującego się nakazami serca i umysłu, przekaz religijny ma mniejsze znaczenie. Staje się jednak ważną prawdą kulturową, szukaniem nieznanego boga, rozmytego pośród astralnych miraży ? próbą wyodrębnienia zasady, pierwszej przyczyny wszystkich i wszystkiego. Filozof poezji znajduje sens w samym poszukiwaniu, w wędrowaniu drogami tego dziwnego, przerażającego, a zarazem jakże pięknego świata.

(kd)