Tak duża liczba przyznanych medali znacznie deprecjonuje ich wartość. Pomniejsza wartość owych medali także to, że do jednego worka wrzucani są tu ludzie z najróżniejszych dziedzin życia społecznego oraz ludzie o niezaprzeczalnych dokonaniach i zasługach i tacy, których życiowe sukcesy są raczej przeciętne niż wybitne.
Zupełnie niezrozumiałe jest przyznawanie medali olbrzymiej liczbie polityków. Wśród bydgoszczan odnajdziemy między innymi takich medalistów: Romana Jasiakiewicza, Annę Mackiewicz, Jacka Bukowskiego, Marka Gralika, Rafała Bruskiego, Piotra Króla, Jana Szopińskiego Lecha Zagłobę?Zyglera, Dorotę Jakutę, Felicję Gwincińską.
Jeśli polityk Piotr Całbecki nagradza innych polityków honorowymi medalami, to rzecz musi budzić wątpliwości, a może i niesmak.
Szkoda, bo wśród wyróżnionych znajdujemy nazwiska ludzi zacnych i z różnych względów dla Bydgoszczy zasłużonych; takich choćby jak lekarze: Stanisław Prywiński, Józef Karwowski; działacze podziemia solidarnościowego: Leszek Karwecki, Ewa Paluszek, Piotr Bartoszcze (pośmiertnie), a ostatnio, 8 września medal otrzyma Ryszard Częstochowski za zasługi w zwalczaniu narkomanii i uzależnień.
Marszałek Całbecki powinien, w moim przekonaniu, jak najszybciej zdecydować się, czy jego medale będą znaczącymi wyróżnieniami dla ważnych dla regionu ludzi, czy gadżetami dla milusińskich i zaprzyjaźnionych polityków.