Widać wyraźnie, że druga część ?Resortowych dzieci? napisana została pod okiem historyka. Dr hab. Sławomir Cenckiewicz był konsultantem historycznym wydawnictwa Fronda przy przygotowywaniu jej do druku. Jak zdradziła podczas pobytu w naszym mieście Dorota Kania, specjalizujący się najnowszej historii Polski naukowiec zgłaszał autorom uwagi, a oni się do nich stosowali. Dzięki temu powstała profesjonalna relacja na temat wpływu ludzi powiązanych ze służbami specjalnymi na najnowsze dzieje naszego kraju.

?Tytuł nie oznacza, że każda osoba występująca w książce ma powiązania z resortem, czyli Ministerstwem Bezpieczeństwa Publicznego, MSW, a także MON, ale staraliśmy się ukazać środowisko społeczne i rodzinne oraz drogi awansu ludzi, którzy budowali PRL, a później sami lub ich dzieci, czasem wnukowie, odegrali kluczową rolę w kształtowaniu obecnie panujących w Polsce stosunków i zależności? – czytamy we wstępie.

Pierwsza książka Kani, Targalskiego i Marosza wywołała protesty i procesy. Nad drugą panuje dziwna cisza. To dlatego, że nie ma się do czego przyczepić. Opisane zdarzenia są dobrze udokumentowane, a fakty oparte na dokumentach. Nie wszystkie dzieła naukowe zawierają taką liczbę przypisów jak ?Resortowe dzieci. Służby?. Autorzy powściągali przy pisaniu publicystyczny temperament, by oddalić zarzut stronniczej interpretacji faktów. Fakty mają mówić same za siebie. I mówią, a wręcz krzyczą, uświadamiając czytelnikom gorzką i ciągle skrywaną prawdę o kulisach transformacji ustrojowej i budowaniu III RP.

Liczącej przeszło 900 stron książki nie sposób przeczytać jednym tchem. Ale warto mieć ją pod ręką, by móc zapoznawać się z dokonaniami osób, które pojawiają się na szklanym ekranie. Starczy w indeksie osób znaleźć nazwisko. Po przeczytaniu życiorysu Gromosława Czempińskiego bądź innych ulubionych rozmówców TVN24 nabiera się stosownego dystansu do różnych opinii i analiz, jakie wygłaszają.

Książka Kani, Targalskiego i Marosza pozwala poznać szczegóły biograficzne, które są wstydliwie ukrywane. Sprawdziliśmy to na przykładzie życiorysu eurodeputowanego z naszego okręgu wyborczego. Janusz Zemke to jedyny związany z Bydgoszczą polityk, któremu poświęcono nieco miejsca w drugiej części ?Resortowych dzieci?.
Najpierw upudrowany życiorys (?Janusz Zemke o sobie?), który znajduje na stronie posła do Parlamentu Europejskiego z województwa kujawsko-pomorskiego.

?Urodziłem się 1949 roku w Kowalewie Pomorskim. Studia magisterskie prawnicze odbyłem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Doktorat z politologii uzyskałem w Wyższej Szkole Nauk Społecznych w Warszawie. W latach 1970-1977 byłem pracownikiem naukowym Akademii Techniczno-Rolniczej w Bydgoszczy. W latach 1969-1990 należałem do PZPR, będąc m.in. sekretarzem KW PZPR w Bydgoszczy.?

Teraz ten sam fragment życiorysu na łamach drugiego tomu ?Resorowych dzieci?.

?Zemke ukończył liceum w Bydgoszczy, a następnie w 1971 roku studia na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Na drugim roku studiów, po kampanii antysemickiej w 1968 roku, Zemke wstąpił do partii. W 1972 roku wszedł do Zarządu Wojewódzkiego ZMS, a jednocześnie w latach 1973-1976 zasiadał w Zarządzie Głównym ZMS. W 1977 roku uzyskał tytuł doktora nauk politycznych w Wyższej Szkole Nauk Społecznych przy KC PZPR w Warszawie i do roku 1980 był inspektorem w Instytucie Podstawowych Problemów Marksizmu-Leninizmu przy KC PZPR. Wreszcie przeszedł do pracy w aparacie partyjnym; najpierw w wydziale socjalno-zawodowym KC, a od 1981 do 1983 roku był sekretarzem ds. propagandy, zaś od 1983 do 1986 roku sekretarzem ds. organizacyjnych KW w Bydgoszczy. W okresie od 1986 – 1989 pracował jako zastępca kierownika w KC. W 1989 roku powrócił do Bydgoszczy i objął stanowisko I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR.?

W wydanej przez Frondę książce jest też mowa o innym Zemke. ?Brat Janusza, kpt. Zbigniew Zemke był funkcjonariuszem SB i to w utworzonej przez Kiszczaka komórce kontroli wewnętrznej – Zarządzie Ochrony Funkcjonariuszy. Wybór bezpieczniackiej kariery nie był przypadkiem, ale wynikał z rodzinnej tradycji (o tym jednak już w przygotowywanym kolejnym tomie).?