Juliusz Słowacki, w odróżnieniu od wielu innych artystów tamtej epoki, nie klepał biedy. Finansowo stał całkiem dobrze, gdyż zręcznie pomnażał swoje dochody, grając na giełdzie. – Był romantykiem, który twardo stąpał po ziemi – opisała go Małgorzata Jarocińska podczas spotkania w bydgoskiej Wieży Ciśnień, zorganizowanego z okazji 165. rocznicy śmierci poety.

Ceniona i popularna w naszym mieście znawczyni historii przypomniała życie Juliusza Słowackiego, od wczesnej młodości w Krzemieńcu po przedwczesną śmierć w wieku niespełna 40 lat. Zestawiła dzień pogrzebu artysty z dniem pośmiertnego triumfu. W ceremonii pogrzebowej na paryskim cmentarzu uczestniczyło zaledwie 30 osób i nikt nie przemówił nad trumną poety, gdyż jego twórczość nie znalazła zrozumienia wśród rodaków żyjących na emigracji, za wyjątkiem Zygmunta Krasińskiego i Cypriana Kamila Norwida. Blisko wiek później, na polecenie marszałka Józefa Piłsudskiego, szczątki poety zostały z najwyższymi honorami przewiezione do Polski. Trumna płynęła statkiem z Gdańska w górę Wisły, a mieszkańcy mijanych miejscowości oddawali hołd polskiemu wieszczowi.

Wielu z nas pamięta z lekcji języka polskiego najważniejsze fakty z życia poety. Nie pamięta się jednak szczegółów. Ważnym faktem biograficznym jest śmierć ojca, który zmarł na gruźlicę, gdy Słowacki miał 8 lat. Cieniem na życiu artysty położyło się postępowanie ojczyma, Augusta Bécu, który był pierwowzorem postaci Doktora w III części ?Dziadów? Mickiewicza.

Małgorzata Jarocińska opowiedziała dokładnie, czym zraził do siebie ojczym Słowackiego polskich patriotów. Sprawdzianem stosunku do Ojczyzny była reakcja na zdarzenie, do którego doszło w 1823 roku. Podczas przerwy międzylekcyjnej jeden z uczniów Gimnazjum Wileńskiego napisał na tablicy: Niech żyje Konstancja! Inny gimnazjalista zmienił słowo Konstancja na konstytucja, inny dopisał III Maja, a jeszcze inny: Ach, jakie błogie czasy dla Polaków. W tym momencie wszedł do klasy nauczyciel i zrobił się straszny raban. Przeprowadzono rewizję w domach uczniów, widząc w nich spiskowców. – Powołano do życia komisję śledczą, na czele której stanął znany pijaczyna Mikołaj Nowosilcow – relacjonowała prelegentka.

Polacy mieszkający w Wilnie albo popierali działania carskiego reżimu, albo trzymali stronę patriotycznej młodzieży polskiej. – Doktor Bécu zachował się po prostu obrzydliwie. Jego postawa była bardzo służalcza, współpracował ściśle z komisją śledczą, o której ludzie mówili: ci, z psiarni Nowosilcowa. Zresztą doktora Bécu bardzo szybko spotkała zasłużona kara, bowiem padł martwy we własnym domu rażony piorunem – uznała Małgorzata Jarocińska, nie kryjąc emocji w ocenie przeszłych działań.

Podczas spotkania w Galerii Wieży Ciśnień opowiedziała m.in. o podróżach Słowackiego, kobietach w jego życiu oraz wybranych dziełach i ich recepcji. Dużo miejsca poświęciła skomplikowanym relacjom między Mickiewiczem a Słowackim.

Jak wiadomo, obaj poeci należeli do koła Andrzeja Towiańskiego, przy czym autora ?Kordiana? coraz bardziej niepokoiła propagowana przez mistrza koncepcja panslawizmu – jedności Słowian pod berłem Romanowów – i wynikająca z niej potrzeba jednania się z wrogami politycznymi. Podczas spotkania w maju 1843 Mickiewicz głosem nabożnym powiedział: – Śnił mi się dzisiaj Chrystus, który kazał modlić się za duszę Aleksandra I cara. Na to odezwał się Słowacki: – Doprawdy? Mnie się też dzisiaj przyśnił Chrystus, który kazał, żeby nie modlić się za żadnego cara. Mickiewicz się wściekł, chwycił młodszego kolegę po fachu, krzyknął “paszoł won” i wypchnął z pokoju.

Ciekawych epizodów z życia poety Małgorzata Jarocińska ujawniła dużo więcej. Na zakończenie stwierdziła, że kiedy zna się poezję Słowackiego, rozumie się, dlaczego Piłsudski tak ją cenił: – Obaj kochali naród miłością gniewną, ale bezgraniczną.

Juliusz Słowacki zmarł 3 kwietnia 1849 roku. Spotkanie w Wieży Ciśnień, które odbyło się z okazji 165 rocznicy jego śmierci trwało półtorej godziny i było przerywane wierszami Juliusza Słowackiego recytowanymi przez panie: Kornelię Nel Kijak, Janinę Lackner, Lilę Kazubowską oraz Barbarę Halską. Małgorzata Jarocińska też nie odmówiła sobie przyjemności wyrecytowania kilku ulubionych utworów poety.