Nie mam kompleksu niższości, więc wiadomość o nowej wiceprezydent miasta bardzo mnie uradowała. Będzie się działo! Anna Mackiewicz ma rzepią naturę. Kiedy się przyssie do jakiegoś tematu, to cęgami jej nie oderwiesz. Będzie z namolnością krążącej wokół głowy muchy stale o sprawie przypominać.
Jan Szopiński był w minionej kadencji wiceprezydentem, gdyż musiał gdzieś pracować. A szefowi SLD w mieście nie wypadało zaoferować niższego stanowiska. Zresztą umowa koalicyjna na to nie pozwalała. Szopiński sprawiał wrażenie safanduły. Wydawało mi się, że szczególnie gustował w uczestniczeniu w zastępstwie prezydenta w nieoficjalnej części imprez, gdy atmosfera się rozluźniała.
Pani Ania jest jego przeciwieństwem. Sprawia wrażenie osoby permanentnie zaangażowanej. Oj, nie będzie miał z nią lekko skarbnik miasta. Przy niej Konstanty Dombrowicz to mały pikuś. A skarbnika w takie zdenerwowanie wprawił program wyborczy poprzedniego prezydenta, że już na samą myśl, iż może on wygrać wybory, zaczął opróżniać biurko.
W trakcie kampanii wyborczej Piotr Tomaszewski wyliczył, ile by kosztowało miasto sfinansowanie bezpłatnych obiadów w szkołach, żeby pokazać nieprawidłowość wyliczeń Dombrowicza. Z panią wiceprezydent nie pójdzie mu tak łatwo. Mackiewicz jest matematyczką i jeśli zechce, z łatwością wykaże skarbnikowi, że miasto stać nie tylko na darmowe obiady dla uczniów, ale także na darmowe leki dla emerytów. Można sobie wyobrazić dyskusję Tomaszewskiego z Mackiewicz. Wiadomo, kto będzie górą.
Lekiem na całe zło, a właściwie oliwą na wzburzone morze zostanie teraz Mirosław Kozłowicz. Jako laik w zakresie drogownictwa starał się głównie o to, żeby media go polubiły, a za ich sprawą też i bydgoszczanie. Powołał nawet w ZDMiKP specjalny zespół ds. oceniania, jak dane posunięcie może zostać przyjęte przez mieszkańców. To działka mocno zaniedbana w ratuszu, gdzie nikt podstawowych rzeczy nie jarzy, na przykład, jakie mogą być konsekwencje udziału prezydenta w promocji miasta zatytułowanej ?Pchamy ten syf?.
Kozłowicz musi zatrzeć pamięć po dobermanie, Grzegorzu Dołkowskim. Nie będzie więc publicznie ujawniał żadnych emocji. Kiedy się patrzy na oblicze byłego dyrektora Zarządu Dróg, widać wyłącznie gotowość do służenia prezydentowi Rafałowi Bruskiemu. Ze wszystkich sił.