Zawiszacy, wygrywając 4:3 z Olimpią Grudziądz, po pasjonującym, pełnym emocji i zwrotów akcji meczu pokazali, że są znakomicie przygotowani do rundy wiosennej pod względem kondycyjnym i mentalnym. Piłkarze Janusza Kubota dwukrotnie gonili wynik, a zwycięskiego gola strzelili w samej końcówce, doprowadzając swoich fanów do euforii. Zwycięstwo odniesione w takich okolicznościach cementuje zespół i tworzy solidne fundamenty pod budowę na Gdańskiej jeszcze silniejszej drużyny.

Oczywiście, nie brakowało mankamentów w grze. Najważniejszy to gra w obronie. Bardzo rzadko zdarza się, że wygrywa się mecz na własnym boisku, w którym traci się aż trzy gole. Wojskowi zostali zaskoczeni otwartą grą Olimpii i przy wysokim pressingu rywala zaczęli popełniać wymuszone błędy. Faktem jest jednak, że bydgoska defensywa była mocno osłabiona brakiem Łukasza Skrzyńskiego. Bez swojego kapitana defensorzy grali niekiedy nerwowo i przede wszystkim nie potrafili tak jak Skrzyński, dokładnym podaniem rozpocząć akcję zaczepną. Cezary Stefańczyk nie przeprowadzał rajdów po prawym skrzydle tak jak w II lidze, a Marcin Drzymont spowodował rzut karny.

Osobną kwestą jest wystawienie do gry Bojana Pejkowa. Bułgar zawinił wprawdzie tylko przy utracie trzeciego gola, ale znakomity bramkarz to taki, który łapie także te piłki, których obronić nie miał prawa. W przyszłości sytuacja, w której jest dwóch równorzędnych golkiperów może spowodować problemy natury psychicznej. Andrzej Witan jesienią nie bronił źle. Zawinił kilka bramek, ale trudno mi sobie teraz przypomnieć jakąś ?szmatę?, która by dyskwalifikowała wychowanka Lecha Poznań. Rywalizacja Pejkowa z Witanem może w dalszej perspektywie prowadzić do destrukcji w zespole i powstanie takiej sytuacji, że ktokolwiek będzie bronił ?świątyni? zawali mecz.

Pozytywną sprawą jest niewątpliwie postawa Wahana Geworgiana i Michała Masłowskiego. Pierwszy zdobył dwie bramki, udowadniając niedowiarkom, że strzelać jeszcze potrafi. Z kolei Masłowski tak jak jesienią wszedł na murawę z ławki i tak jak jesienią szalejąc na skrzydle ?wiązał grudziądzanom krawaty?. Kolejnym pomocnikiem Zawiszy, który strzelił gola był Paweł Zawistowski. Grał dobrze, kierując grą partnerów. Cała zresztą pomoc zasługuje za skuteczność na słowa pochwały. Szkoda tylko, że napastnicy nie poprawili swojego dorobku.

Tak jak już wspomnieliśmy Ruch Radzionków po bramkach Adama Giesy i Idrissa Cisse’a pokonał w Katowicach 2:1 GKS. Radzionkowianie ograli gospodarzy zasłużenie, prezentując dobrą formę po przerwie zimowej. Ruch to mieszanina rutyny z młodością. Sercem śląskiego teamu jest niezwykle doświadczony duet Piotr Rocki ? Mariusz Muszalik, mający na swoim koncie blisko 600 spotkań w ekstraklasie. Zimą klub, aby przetrwać, zmuszony był jak po każdej rundzie sprzedać najlepszych piłkarzy. Tym razem w ?Cidrach? nie zgrają bracia Makowie (transfer do GKS Bełchatów) i bracia Gielowie (Paweł ? GKS Bełchatów, Piotr ? Warta Poznań). Na ich miejsce ściągnięto następnych futbolistów. Jeśli się sprawdzą klub sprzeda ich z zyskiem, dzięki czemu przeżyje i tak ta sytuacja trwa w Radzionkowie od kilku lat. Obecnie z dorobkiem 29 pkt. zajmuje 9. miejsce i jest zdeterminowany do odnoszenia zwycięstw tym bardziej, że zawodnicy wiedzą, że jest to dla nich okno wystawowe na świat.