Spór między Chemwikiem, spółką zależną od Miejskich Wodociągów i Kanalizacji i "Nitro-Chemem" osiągnął apogeum. Podczas sesji Rady Miasta Bydgoszczy roztrząsano sprawę wykrytych zakazanych rakotwórczych i mutogennych substancji w wodach podziemnych i ściekach odprowadzanych do oczyszczalni ścieków "Kapuściska".

Kilka dni temu magazyn śledczy telewizji TVN "Superwizjer"  zajął się zanieczyszczeniami, które na terenach pozachemowskich przedostają się do środowiska i zagrażają zdrowiu ludzi. Na celowniku znalazła się państwowa spółka przemysłu zbrojeniowego "Nitro-Chem". Reporterzy "Superwizjera" ocenili, że zanieczyszczenia  z produkcji trotylu dalej trafiają do środowiska i zatruwają podziemne grunty Łęgnowa i Wisłę.

Telewizyjna audycja wywołała natychmiastową reakcję firmy "Nitro-Chem". W wydanym oświadczeniu spółka zaprzeczyła jakoby to ona była odpowiedzialna za przedostawanie się do gruntu zakazanych substancji.  "Gospodarka ściekowa Zakładów Chemicznych „NITRO-CHEM” S.A. w pełni odpowiada wszelkim normom i przepisom prawa (...). Ścieki przemysłowe odprowadzane z zakładu podczyszczane są do poziomu określonego jak dla ścieków komunalnych. Zgodnie z naszą wiedzą potencjalnym źródłem zanieczyszczeń dinitrotoluenem może być Centralny Zbiornik Uśredniający eksploatowany przez „CHEM?WIK” i znajdujący się na jego terenie, w którym zalegają ogromne ilości osadów z ścieków z dawnych produkcji w tym miedzy innymi produkcji dinitrotoluenu prowadzonej na wielką skalę na oddzielnej instalacji produkcyjnej należącej do Zakładów Chemicznych „ZACHEM” - stwierdzono w wydanym przez "Nitro-Chem" oświadczeniu.

Prezydent Rafał Bruski zwołał konferencję prasową i poinformował w jej trakcie, że 21 września spółka Chemwik, działająca w imieniu miasta, zgłosiła do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska informację o wystąpieniu bezpośredniego zagrożenia szkodą w środowisku lub szkody w środowisku. Poinformowane o możliwości zagrożenia zostały także m.in. Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny, Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska, a także Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gdańsku.

W związku z informacjami dotyczącymi skażenia środowiska prezydent Rafał Bruski zawnioskował o rozszerzenie porządku obrad nadzwyczajnej sesji rady miasta, zwołanej na 17 października przez ośmiu radnych PO i SLD, która pierwotnie miała się zająć głównie sprawą dofinansowania przez budżet Bydgoszczy procedur in vitro. Rafał Bruski zapowiedział, że przedstawi informację na temat działań miasta i miejskich spółek w zakresie ochrony środowiska na terenach pozachemowskim, w szczególności ewentualnej działalności spółki Nitro-Chem.

Podczas środowej sesji prezydent Rafał Bruski zaznaczył, że wprowadzony do programu sesji "punkt nie jest przeciwko nikomu", a sesja ma na celu wyjaśnienie, jaki organ jest zobligowany do działania, bo "bomba ekologiczna" na terenach pozachemowskich jest faktem. Grzegorz Boroń,
dyrektor Wydziału Zintegrowanego Rozwoju Urzędu Miasta Bydgoszczy, przypomniał, że na początku lat 90. "Zachem" miał wielkie problemy, by dostosować się po komunizmie do przepisów chroniących środowisko. Za czasów prezydentury Henryka Sapalskiego miasto zdecydowało się, zamiast budowy jednej oczyszczalni, wybudować dwie. Ta druga oczyszczalnia, której lokalizację wyznaczono w Łęgnowie miała prowadzić Spółka Wodna "Kapuściska". Spółka ta miała oczyszczać odrębnie ścieki komunalne i ścieki przemysłowe. W rezultacie ścieki przemysłowe rozcieńczane były w oczyszczonych ściekach komunalnych. Po czasie okazało się, że ta "technologia" nie sprawdziła się. Przyjęcie takiej koncepcji oczyszczania ścieków przemysłowych oznaczało, że miasto Bydgoszcz pomogło "Zachemowi" w okresie tzw. transformacji ustrojowej, na dodatek godząc się na przyjęcie niekorzystnej dla miasta formy organizacji prawnej operatora oczyszczalni - formę spółki wodnej, w której każdy z członków dysponował jednym głosem. Eksperyment ze spółką wodną zakończył się w minionych kilku latach, które zbiegły się z likwidacją "Zachemu". Operatorem oczyszczalni "Kapuściska" jest teraz spółka zależna od MWiK-u - Chemwik, która w procesie likwidacji majątku Zachemu kupiła od syndyka infrastrukturę kanalizacyjną na terenach pozachemowskich (kanalizację na terenie Nitro-Chemu kupił Nitro-Chem). Długi (11 mln zł) po Spółce Wodnej Kapuściska spłaciły Miejskie Wodociągi i Kanalizacja. O tych procesach mówił podczas sesji prezes MWiK-u Stanisław Drzewiecki.

Zmiany organizacyjne, które nastąpiły po likwidacji "Zachemu", nie wpłynęły na relacje między Nitro-Chemem a miastem i MWiKiem i jego spółką zależną, Chemwikiem. Spory wynikały głównie z rozliczeń za oczyszczanie ścieków na oczyszczalni Kapuściska. Teraz rozpaliły się do czerwoności po tym, jak Chemwik złożył do instytucji państwowych raport zawierający informację o tym, że do środowiska przedostają się rakotwórcze i mutagenne substancje (TNT i DNT). Stanisław Drzewicki podczas sesji rady miasta stwierdził, że wykryto je na granicy skarpy i na dopływie do oczyszczalni. Użył nawet kryminalistycznego określenie odnoszącego się do daktyloskopii. - Odcisk palca został zostawiony - powiedział, przyrównując w taki obrazowy sposób odczyt pobranych próbek do pozostawionych odcisków palców. Prezes MWiK-u zarzucił Nitro-Chemowi odmawianie dostępu do dokumentów i utrudnianie kontroli, a instytucjom państwowym odpowiedzialnym za kontrole brak działań.

Zarzuty Stanisława Drzewieckiego odpierał podczas sesji rzecznik Nitro-Chemu Tomasz Zieliński. - Nitro-Chem nie zanieczyszcza wód podziemnych - oświadczył Zieliński i stwierdził, że Nitro-Chem stał się przedmiotem nagonki i próbuje się przerzucić na spółkę odpowiedzialność za wcześniejsze zaniedbania. - Dlaczego tydzień przed wyborami? - pytał i przypomniał, że poseł Anna Bańkowska już w 2014 roku "bombę ekologiczną", która tkwi w zachemowskich gruntach szacowała na 400 tys. ton. Zieliński zaprzeczył, by były takie przypadki, że nie wpuszczono kontrolerów na teren zakładów. - Współpracujemy z organami państwowymi i samorządowymi - stwierdził.

W obronie Nitro-Chemu stanął przewodniczący klubu radnych PiS Mirosław Jamroży. Apelował, by zakończyć "bezsensowną, krzywdzącą mieszkańców, dyskusję". - Nie róbmy sesji na potrzeby polityczne - apelował i gratulował walczącym o swoje miejsca pracy, zaniepokojonym wytworzonym wokół zakładu zamieszaniem, pracownikom "Nitro-Chemu", którzy przyszli obserwować obrady z galerii.

Potem spór o zanieczyszczenia z sali obrad przeniósł się na dziedziniec przed ratuszem, ponieważ konferencje prasowe zwołali poseł Bartosz Kownacki i prezes MWiK-u Stanisław Drzewiecki.

Była to ostatnia w tej kadencji nadzwyczajna sesja Rady Miasta Bydgoszczy, zwołana na wniosek radnych. W najbliższą środę, po wyborach, odbędzie się ostatnia, zwyczajna sesja, na której radni zakończą działalność w obecnym składzie.

Poseł Bartosz Kownacki broni "Nitro-Chem"

Po sesji konferencję prasową zwołał poseł Bartosz Kownacki, który "Nitrochem" nadzorował,  w okresie gdy był wiceministrem obrony narodowej.  Kownacki zaprzeczył, by spółka należąca do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, mogła być źródłem zanieczyszczeń. - Ścieki z "Nitro-Chemu są nawet lepszej jakości niż ścieki komunalne trafiające do oczyszczalni - ocenił dostarczane przez Nitro-Chem ścieki, które trafiają rurą do oczyszczalni "Kapuściska". Poseł PiS podkreślił, że przy zakładach uruchomiona została podczyszczalnia ścieków, najnowocześniejsza w regionie, a rząd PiS wyasygnował dla Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska blisko 100 mln zł na  rekultywację terenów pozachemowskich. Kownacki pytał, czy inne firmy, które działają na pozachemowskich terenach też poddawane są takiemu nadzorowi jak "Nitro-Chem".

Fot. Jacek Nowacki

Bartosz Kownacki stwierdził, że spółka osiąga znakomite wyniki finansowe, jest jedną z najlepszych firm zbrojeniowych w Polsce i zatrudnia 450 osób. Tymczasem wytwarza się wokół niej specyficzną atmosferę i tworzy się fakty.  Przypomniał, że "Zachem" został zlikwidowany pod rządami Platformy Obywatelskiej. Zasugerował, że toczy się wokół "Nitro-Chemu" wyborcza gra. - Przez nieodpowiedzialne użycie pewnych faktów w kampanii samorządowej, ktoś chciałby zlikwidować "Nitro-Chem" - przestrzegał i dodał, że może stać się tak, że miejsca pracy wysoko marżowego przemysłu, a do niego należy zaliczyć "Nitro-Chem", trafią albo za naszą wschodnią, albo jak to było z "Zachemem" za zachodnią granicę. Kownacki wskazał, że rekultywacja terenów pozachemowskich wymagać będzie współdziałania samorządu i rządu. - Tego współdziałania ze strony samorządu, po stronie pana prezydenta Bruskiego, nie widzę - podkreślił Kownacki.

Renata Włazik, prowadząca na Facebooku kampanię na rzecz mieszkańców terenów zagrożonych skażeniami  (Renata Włazik - Zachem bomba ekologiczna Bydgoszczy) zaapelowała o zaniechanie przez polityków kampanii wyborczej i wykorzystywania przez nich emocji, jakie wywołuje "bomba ekologiczna" w Łęgnowie. Z podobnym apelem wystąpił wiceprzewodniczący związku zawodowego działającego w "Nitro-Chemie". - Boimy się. Reportaż tendencyjny. Chemwik przejął instalację i nas oskarża. Apelujemy, by grzechami przeszłości nas nie obciążali - mówił.

Stanisław Drzewiecki oskarża

Po konferencji prasowej posła Bartosza Kownackiego, w tym samym miejscu, przed bydgoskim ratuszem, prezes Miejskich Wodociągów i Kanalizacji Stanisław Drzewiecki podtrzymał stwierdzenia, które padły podczas sesji rady miasta. - Próby pobierane były w kwietniu i we wrześniu. Badania były przeprowadzone metodą akredytowaną - mówił. Podtrzymał zarzuty, że Nitro-Chem odmawia wykonania obowiązków wynikających z pozwolenia wodnoprawnego (brak swobodnego dostępu do instalacji w celu dokonania badań kontrolnych). - To jest szokujące, że minister o świadomości oczekiwanej najwyższej, próbuje ignorować, próbuje chować głowę w piasek i tak naprawdę oszukuje mieszkańców Bydgoszczy. To jest rzecz niebywała - twierdził Drzewiecki i podkreślił, że choć próbki z gleby nie były pobierane na terenie Nitro-Chemu, to były przeprowadzane tuż przy ogrodzeniu (1,5 m - 5 m od ogrodzenia) na kierunku przepływu wód podziemnych. Drzewiecki stwierdził, że na 150% próby zanieczyszczonej wody zakazanymi substancjami pochodziły z terenu Nitro-Chemu. 

- My pobieramy ścieki z Nitrochemu w kilku punktach na terenie zakładu, w miejscu wskazanym w pozwoleniu wodnoprawnym, na przepompowni, którą obsługujemy, na dopływie do oczyszczalni ścieków, na odpływie z oczyszczalni ścieków. I te wyniki są porażające. Tych substancji w ściekach w ogóle nie powinno być. A są - stwierdził, odnosząc się do wyników badań ścieków odprowadzanych do oczyszczalni Kapuściska.

 

Fot. Jacek Nowacki

 

Stanisław Drzewiecki powiedział, że informacje o tych danych powziął w połowie września, gdy gotowy był projekt raportu do Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Pytany o szczegóły odsyłał dziennikarzy do Chemwiku, który ten raport przygotował. - Nitro-Chem został zawezwany do usunięcia szkody. Zawiadomiony został Generalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gdańsku. WIOŚ też został zawiadomiony. Co będzie dalej, zdecydują Wody Polskie - powiedział. Prezes MWiK-u przyznał, że spory między Chemwikiem i Nitro-Chemem trwają od lat, a w sądzie zawisł spór między spółkami o zapłatę 2,6 mln zł. Chemwik domaga się tej kwoty za oczyszczenie ścieków na oczyszczalni Kapuściska za rok 2014.