Dzisiaj odbył się pogrzeb znanego i lubianego bydgoskiego aktora - Mieczysława Franaszka. W ostatniej drodze towarzyszyła Mu najbliższa rodzina, siostra, przyjaciele z Galerii Autorskiej oraz grupa mieszkańców i miłośników talentu aktora.

Msza św. żałobna odprawiona została w kościele pw. św. Wojciecha przy ul. Kanałowej 6 w Bydgoszczy. Pogrzeb po Mszy św. odbył się na cmentarzu Starofarnym przy ul. Grunwaldzkiej.

W żałobnym kondukcie za trumną śp. Mieczysława Franaszka podążyła rodzina, przyjaciele z Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego oraz grupa mieszkańców, miłośników talentu aktora.

Nie obyło się bez przemówień i nie miały one urzędowego charakteru, ponieważ przemawiali artyści słowa.- To był człowiek niezwykłego, głębokiego uśmiechu. Uśmiech, który pokazywał innym, przekazywał go, potrafił być na tyle otwarty i przyjacielski, że szybko sobie zjednywał wszystkich - mówił Jacek Soliński i podkreślił, że zmarły był człowiekiem bezpretensjonalnym, bezinteresownym, o niezwykłym smaku artystycznym, którego nazywali ogrodnikiem. - Sztuka to jest ogród, on ten ogród potrafił pięknie pielęgnować. To był człowiek, który doskonale wiedział w dzisiejszych bardzo trudnych czasach, że  sztuka to nie jest skandal, to nie jest nihilizm, że to jest sfera wartości, które mają ocalać, że to jest ta sfera, która ma przynosić człowiekowi ocalenie - mówił Soliński i przypomniał postawę i życiowe credo zmarłego aktora: - Był kimś, kto znakomicie wiedział, że swój zawód, posłannictwo, trzeba wykonywać tak, by być jak brat dla innych. Sądzę, że dlatego można Mieczysława nazwać dzisiaj arystokratą, arystokratą w sferze tych wartości, arystokratą w świecie, który odchodzi...

Grzegorz Grzmot- Bilski określił zmarłego jako "mistrza słowa polskiego" i "genialnego interpretatora tekstów zarówno poetyckich jak i filozoficznych, tekstów pisanych prozą".

- Niósł energię buntu, niegłośnego, hiehałaśliwego, ale ściszonego, pokornego w niepokorności, bo Mieczysław miał ducha poezji w sobie, miał serce do poezji i poezję w sercu - scharakteryzował indywidualność  zmarłego przyjaciela Marek Kazimierz Siwiec.

Przyjaciele Mieczysława Franaszka odczytali wiersze, które zamierzali zadedykować zmarłemu aktorowi w dniu przygotowywanego na 29 sierpnia  w Galerii Autorskiej jubileuszu. Obok Grzegorza Grzmot-Bilskiego i Marka Kazimierza Siwca, krótkie utwory poetyckie przygotowali również Wiesław Trzeciakowski i ks. Jan Sochoń.

Jacek Soliński przywołał też żartobliwą stronę usposobienia aktora, którego żegnali. W tym duchu skierował do przyjaciela ostatnie słowa pożegnania: - Kiedy Ty czytałeś poezję w Bydgoszczy i w Galerii, byliśmy przeświadczeni, że mamy najlepszych poetów w Polsce. Boję się teraz, że ci poeci już nie będą tacy dobrzy...