W czwartek, 20 kwietnia, o godz. 18.00 w Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego przy ul. Chocimskiej nastąpi otwarcie wystawy fotografii Jerzego Riegla „Bydgoszcz zapomniana” oraz promocja albumu. Czytanie tekstów o autorze - Mieczysław Franaszek. Podczas wernisażu odbędzie się również spotkanie poetyckie z Wiesławem Trzeciakowskim pt. "Religioso" i promocja książki. Wprowadzenie – Andrzej Dyszak.

 

Jerzy Riegel ur. w 1931 r. w Bydgoszczy. Z zawodu poligraf. Od 1967 r. członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Zajmuje się fotografią czarno-białą, a najbardziej zafascynowany jest techniką fotograficzną – izohelią. Swoje prace prezentował w wielu publikacjach i albumach m.in. w wydanych przez Galerię Autorską J.Kaji i J.Solińskiego: Bydgoszcz minionego wieku oraz  Bydgoszcz Jerzego Riegla i poetów. Przygotował szereg wystaw indywidualnych i uczestniczył w licznych wystawach zbiorowych w kraju i zagranicą.

 

       Ulica Niecała (bydgoskie Jachcice)

 

Większość bydgoszczan kojarzy fotografie Jerzego Riegla z techniką izohelii, pozwalającą na uzyskanie baśniowego, odrealnionego klimatu domu, ogrodu, ulicy, czy też innego obiektu. Dzięki izohelii i mistrzowskiemu opanowaniu warsztatu fotograficznego, J. Riegel stał się artystą i zyskał rozgłos oraz uznanie w Bydgoszczy, a potem w kraju. Jego zdjęcia są rozpoznawalne, a dzięki izohelli nawet zaniedbana kamienica z odpadającym tynkiem wygląda tajemniczo i pięknie, jest jak senna zjawa wyłaniająca się z półmroku. Prace Riegla to właściwie fotografie-obrazy, pod względem artystycznym.

Poza wybranymi obiektami wziętymi z ulicy na Starym Mieście, znad rzeki Brdy, bydgoski fotograf lubi pokazywać niewidoczne z ulicy zakątki, od strony podwórza oraz w bocznych uliczkach, w zaułkach miasta. Albo półwiejski klimat podwórek z przedmieścia. Efekt artystyczny uzyskuje przez wybór obiektu oraz jego fakturę, w technice „brom sepiowany” lub „izohelia”. W ten sposób np. rudery z odpadającym tynkiem przy ulicy Pod Blankami nabrały atmosfery przeniesionej wprost ze średniowiecza: wąskie nieregularnej wielkości budynki stojące ciasno obok siebie, wkomponowany w to tzw. pruski mur (drewniane belkowe rusztowanie wypełnione cegłami), liczne kominy na płaskich lub spadzistych dachach. Jakież to malarskie! Dla artysty wybór obiektu zawsze ma cel artystyczny, z jakąś odautorską interpretacją i przesłaniem.

Dla mnie Jerzy Riegel zawsze kojarzy się z ulicą Niecałą na bydgoskich Jachcicach. On i ja urodziliśmy w bliźniaczych kamienicach: Riegel przy ul. Niecałej 32, a ja w domu przy ul. Niecałej 34. Pan Jerzy urodził się w 1931 roku, a ja w 1950 roku. Moi rodzice (Julianna Trzeciakowska z domu Przybylska, Aleksy Trzeciakowski) wprowadzili się na początku 1939 roku do mieszkania na 1 piętrze przy ulicy Niecałej 34. Trzy pokoje, jeden z balkonem, kuchnia, kanalizacji i łazienek wówczas na Jachcicach nie było. Z tego mieszkania wypędził moją matkę Niemiec, zaraz we wrześniu 1939 roku, ojciec był wtedy na froncie (62 pułk piechoty), więc zmuszona była przez ponad 5 lat mieszkać z mężem i dwiema córeczkami w piwnicy u jej ojca Szczepana Przybylskiego przy ul. Średniej 49.

Jerzy (jedyny syn) i jego rodzice Marianna i Franciszek Rieglowie mieszkali na 2 piętrze w kamienicy obok (Niecała 32). W książce adresowej Bydgoszczy z 1936/1937 na stronie 88 (ul. Niecała) są nazwiska mieszkańców domu przy ul. Niecałej 32: Hernet (właściciel domu), Kamann, Lewicki, Kociemski, Riegel. Rieglowie zajmowali mieszkanie pod numerem 4. Właścicielem domu przy ul. Niecała 34 był w tamtych czasie Laszkiewicz, a mieszkańcami takie rodziny jak Donaj, Witczak, Battke.

Pan Jerzy od chłopięcych lat opanowany był namiętnością do fotografowania. Mógł ją realizować dopiero po wojnie, kiedy stopniowo pojawiały się w sklepach niedrogie i popularne aparaty fotograficzne, głównie radzieckie. Pamiętam mój pierwszy aparat – polski Ami, produkowany w Warszawie. Dostałem go w prezencie z okazji I Komunii Św. (1961 r.) od mojego ojca chrzestnego (Marian Skałecki, jeden z powojennych kierowników szkoły podstawowej przy ul. Żeglarskiej na Jachcicach). Ręcznie przewijana błona fotograficzna, żółte lub prześwietlone zdjęcia zniechęciły mnie do aparatu i fotografowania. Nie było nikogo, kto by wtajemniczył mnie w sztukę fotografowania.

Pan Jerzy lepiej wiedział, co robić z aparatem, był zresztą ode mnie dużo starszy. Z okna albo z dachu swojej kamienicy fotografował scenki na podwórzu przy ul. Niecałej 32 (Kobiety przy praniu bielizny w baliach i miskach, albo – Podwórko z pompą – fot. brom sepiowany z 1975 r.), okoliczne domy i ulice. Po centrum miasta krążyli ostrzyciele noży i nożyc, po naszych Jachcicach także (fotografia "Ostrzyciel noży i nożyczek", Jachcice, brom sepiowany, 1968r.). Na zdjęciu niewysoki mężczyzna, po 50tce, pochylony nad przenośnym urządzeniem poruszanym nożnie kołem zamachowym. Okrągłe tarcze kamienia szlifierskiego ostrzyły domowe nożyce i noże. Pamiętam takich ostrzycieli z lat 60tych XX wieku. Jedna z jachcickich ulic nazywała się przed wojną „Barska”, potem zmieniono jej nazwę na „Poprzeczna”, ale J. Riegel zawsze używał dawnej nazwy ulicy. Mnie też bardziej podoba się „Barska” niż „Poprzeczna”. Na zdjęciu " Ul. Barska" z 1984 roku widać podwórko, zaplecze domu jednorodzinnego, jednego z 6 czy 7 takich domów z ogrodami, po obu stronach ulicy, zbudowanych dla rodzin robotniczych w czasach pruskich (od 1905 r.). Gołębnik, białe gołąbki, spadziste dachy, drabina, rowery pod murem z cegły już niemal bez tynku, fragment drewnianych sztachet od ogrodu – to wszystko tworzy klimat i treść tego miejsca, ani śladu luksusu, widać tutaj zwyczajne życie prostych ludzi. Pod murem stoją na chwilę porzucone rowery, domyślamy się, że ludzie są w środku, niewidoczni. Pora obiadu? Do takiej scenerii pasuje fotografia "Sąsiedzi, ul. Barska, Jachcice” z 1984 roku. Pod szyldem „Skup szmat i makulatury” stoją dwaj starsi mężczyźni. Uśmiechają się. Gdyby nie udokumentował tej chwili i tych postaci artysta J. Riegel, drobny fragment życia z tamtych lat byłby nam nieznany, w ogóle by nie istniał.

Pan Jerzy znał dobrze także moją rodzinę, dość liczną na Jachcicach, ze strony ojca i matki. Poznałem go dopiero jako człowiek w pełni dorosły. Zawsze kochał Jachcice, skąd wyprowadził się „w miasto” w latach 60-tych XX wieku, z powodu kobiety. Chętnie opowiadał o Jachcicach. Mówił, że pamięta mnie jako kilkuletniego chłopczyka, który z drewnianym konikiem (głowa konia na długim kiju) między nogami biegał po ulicy Niecałej i po podwórzu. Zrobił mi nawet zdjęcie, ale nie mógł go odszukać w swoich domowych archiwaliach. Po wojnie o lokalach decydował miejski kwaterunek. Do naszego mieszkania wmeldowała się druga rodzina. Kuchnia na pół, wspólny korytarz, nas sześcioro, ich troje czy nawet czworo. W tym domu mieszkaliśmy do 1955 roku, a potem przy ul. Saperów. Znów wspólny korytarz, ale mała osobna kuchenka, bez kanalizacji i łazienki, piece węglowe. Cywilizacja powoli wchodziła na teren Jachcic. Dopiero w 2004 roku przeprowadziłem się z moją żoną i synem do dużego samodzielnego trzypokojowego mieszkania przy ul. Żeglarskiej, z łazienką, ogrzewaniem gazowym. A pan Jerzy mieszka w innej części Bydgoszczy, przy ul. Lawinowej (Nowy Fordon).

Na przedwojennych Jachcicach były kiedyś dwie szkoły podstawowe, dużo dzieci. W 1920 roku powstała polska szkoła przy ul. Saperów (Dolne Jachcice), zaniedbany budynek istnieje do dziś, tuż przy dawnym kąpielisku nad Brdą, adaptowany na mieszkania socjalne. W latach trzydziestych znacznie wzrosła liczba mieszkańców Jachcic – 3.252 osób. „Stara” pruska szkoła przy ul. Saperów nie mogła pomieścić uczniów. W 1935 roku wybudowano i oddano do użytku nową siedmioklasową szkołę przy ul. Żeglarskiej. Nosiła imię Marii Skłodowskiej-Curie. Kierownikiem był p. Momot, nie tylko nauczyciel, ale znany działacz społeczny w Bydgoszczy. W dniu otwarcia szkoły (poświęcenie szkoły 16 listopada 1935 r.) pojawił się prezydent Leon Barciszewski, który na jej budowę zaciągnął kredyt w poznańskim banku. Byli także bydgoscy radni. A z Poznania przyjechali rektor Uniwersytetu Poznańskiego i przedstawiciele władz województwa poznańskiego. Bydgoszcz od 1920 roku należała do tego województwa, a od kwietnia 1938 roku przeszła do województwa pomorskiego (wojewoda w Toruniu). Do tej właśnie szkoły, w 1938 roku, poszedł do 1. klasy siedmioletni Jerzy Riegel. Potem wrzesień 1939 roku, wojna, niemiecka okupacja. Ulica Niecała to teraz Infanteriestrasse. Rej w dzielnicy wodzą tutejsi Niemcy: Anklam, Krüger, Kirstein, Butz, członkowie Selbstschutzu. W szkole uczono wyłącznie po niemiecku, z zakazem języka polskiego. Pan Jerzy przyszedł kiedyś do mnie do archiwum i pokazał niemiecki elementarz, z jakiego uczył się w tej szkole. W 1945 roku szkołę zajęli żołnierze Armii Czerwonej. Rosjanie zrobili z niej przejściowe koszary, spali w salach lekcyjnych od lutego 1945 roku. Uczniowie z Jachcic chodzili w tym czasie do szkoły przy ul. Sowińskiego. Nie było wówczas miejskiej komunikacji. Kawał drogi pieszo albo szczęśliwie jadącym akurat wozem konnym. Nadrabiali zaległości z języka polskiego i polskiej historii. Po remoncie szkoły (kierownik Romuald Sempołowicz) 21 listopada 1945 roku uczniowie wrócili z powrotem na Żeglarską i tutaj Jerzy Riegel skończył w roku szkolnym 1945/1946 szkołę podstawową. Zachowało się zdjęcie tej klasy, uczniowie stoją przed szkołą, od strony boiska. Riegel był wysokim chłopakiem z bujną czupryną na głowie, można go szybko rozpoznać.

Ja poszedłem po naukę liczenia i pisania do 1. klasy w roku 1957. Miałem niecałe 7 lat, jako dziecko z grudnia 1950 roku. Już do nowej szkoły przy ul. Średniej 98, oddanej do użytku we wrześniu 1957 roku (kierownik Edmund Karpiński). Starsza ode mnie o 2 lata siostra Mirka też przeszła do tej szkoły. Ale moje dwie najstarsze siostry (Sylwia i Renata) chodziły do „starej”, przy ul. Żeglarskiej 67. Do połowy lat 70-tych XX w. na Jachcicach były dwie szkoły, dawna nowa, a teraz już „stara” (Żeglarska 67) i „nowa” (Średnia 98). Obecnie na naszym osiedlu jest tylko jedna szkoła podstawowa (ul. Średnia 98), dla dzieci z Jachcic i Piasków. W budynku przy ul. Żeglarskiej 67 znajduje się gimnazjum z dobudowaną niedawno nowoczesną salą gimnastyczną.

„Co pan robił zaraz po szkole podstawowej?” – pytam pana Jerzego. „Poszedłem dalej się uczyć, do Technikum Elektryczno-Mechanicznego przy ul. Św. Trójcy”. Ale po roku nauki zrezygnował, znalazł zatrudnienie w bydgoskiej drukarni (ul. Jagiellońska) i tam uczył się zawodu zecerskiego oraz fotograficznego. Zdobył kwalifikacje z zakresu fotochemigrafii. Tak zaczęła się jego kariera zawodowa, a potem artystyczna.

 

 Wiesław Trzeciakowski, 2016 r.