Przed świętami Bożego Narodzenia w 2012 roku bydgoszczanie dostali list od prezydenta miasta. Pretekstem do jego wysłania była chęć złożenia życzeń, ale zajęły one tylko niewielki końcowy fragment szczelnie wypełnionej drukiem kartki. Reszta listu poświęcona była opisowi dokonań prezydenta. Wynikało z niej, że w ciągu roku urzędowania Rafał Bruski uczynił bardzo wiele dla Bydgoszczy. W niektórych dziedzinach znacznie więcej niż wszyscy jego poprzednicy.
Prezydent chwalił się m.in. doprowadzeniem do uczestnictwa bydgoszczan w procesie decyzyjnym. – Uważam, że udział mieszkańców w decyzjach, które ich dotyczą jest miarą dojrzałości demokracji. Mechanizm partycypacji obywatelskiej udało się już wdrożyć w kilku obszarach: m.in. w kulturze, sporcie, edukacji – wyliczył Rafał Bruski.
Sprawdziliśmy, na czym polega w naszym mieście owo wdrażanie mechanizmu partycypacji obywatelskiej. Prawdopodobnie w obszarze edukacji chodzi o granty oświatowe. Są one przyznawane od roku 1998. Bruski chlubił się więc zapewne tym, że dzięki niemu czynnik obywatelski uzyskał wpływ na to, kto granty otrzyma.
Zaczynając urzędowanie, na początku 2011 roku, prezydent zarządził, że w składzie komisji rozpatrującej wnioski będzie trzech radnych i jeden przedstawiciel Wydziału Edukacji. Obywatelskość przez moment zakrólowała. Ale potem prezydent dokonał z pomocą kolejnego zarządzenia autopoprawki. W 2012 roku w składzie komisji znalazło się już dwóch pracowników Wydziału Edukacji, a także dwóch przedstawicieli spośród nauczycieli i dyrektorów szkół oraz placówek oświatowych prowadzonych przez Miasto Bydgoszcz.
Czyli działo się to, co satyrycy nazywają wstecznym cofaniem się do tyłu. Raczkująca partycypacja obywatelska już po paru miesiącach dostała od prezydenta po nosie. Zmiany, które wprowadził, uczyniły z Wydziału Edukacji głównego decydenta w sposobie dzielenia grantów. Połowa składu komisji to ludzie podporządkowani Iwonie Waszkiewicz. Są to albo pracownicy wydziału, którym kieruje, albo pracownicy szkół i placówek oświatowych prowadzonych przez miasto, czyli przez Wydział Edukacji. Skądinąd wiadomo, że dyrektorzy bydgoskich szkół muszą się starać, aby nie wypaść z łask Iwony Waszkiewicz. Przykład VI LO pokazuje, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ.
Tak przedstawia się wdrażanie mechanizmu partycypacji obywatelskiej w obszarze edukacji. Przyjrzyjmy się teraz obszarowi sportu. 21 listopada 2011 roku prezydent powołał do życia Radę Sportu. To społeczne 17-osobowe ciało jest złożone z przedstawicieli najważniejszych klubów i organizacji sportowych w mieście. Miało ono opiniować wszystko, co ma cośkolwiek wspólnego ze sportem w Bydgoszczy: strategię, projekty uchwał rady miasta, stypendia sportowe, dotacje na działalność i zakup sprzętu.
Opisaliśmy niedawno podział dotacji na zakup sprzętu sportowego. Widać gołym okiem, że urzędnicy ratuszowi mają w tzw. szacunku Radę Sportu. Czterech pracowników referatu sportu rozdzieliło dotacje i mimo że z zarządzenia prezydenta wynikało, że powinni przekazać swoje propozycje do zaopiniowania Radzie Sportu, nie uczynili tego. A prezydent Bruski zaakceptował podział, nie dziwiąc się ani nie oburzając, że nie ma opinii Rady Sportu. Tak wygląda wdrażanie mechanizmu partycypacji obywatelskiej w obszarze sportu.
To, co się dzieje w obszarze bydgoskiej kultury, jest stałym przedmiotem naigrywania. Po trzech latach od powstania zebrało się w czerwcu tego roku walne zebranie członków Obywatelskiej Rady Kultury. Właściwie organizacja ta nie posiadała do czerwca członków. Nikt się do niej nie mógł zapisać, gdyż nie było ani statutu, ani statutowych organów, ani deklaracji członkowskich. Przez minione lata istniał jedynie nieformalny przewodniczący Obywatelskiej Rady Kultury. Ale ponieważ Paweł Łysak był jako dyrektor teatru na garnuszku Urzędu Miasta, nie można go chyba nazwać całkiem niezależnym obywatelem miasta. W każdym razie w minionych latach ktoś, nie wiadomo kto i na jakiej podstawie, delegował do komisji ratuszowych dzielących granty na działalność kulturalną przedstawiciela Obywatelskiej Rady Kultury. Tak wygląda w Bydgoszczy wdrażanie mechanizmu partycypacji obywatelskiej w obszarze kultury.
Reasumując: kiedy prezydent Rafał Bruski używa słowa ?partycypacja?, chodzi mu o tworzenie pozorów, że mieszkańcy Bydgoszczy mają wpływ na podejmowane w ratuszu decyzje.