Zawisza nie wygrał jeszcze w ekstraklasie. Szósty mecz przyniósł trzecią porażkę. W meczu z Lechem w Poznaniu nie był faworytem, ale gospodarze mogą mówić o niezwykłym szczęściu, że zainkasowali trzy punkty.

Kto myślał, że Zawisza w meczu z Lechem będzie murować własną bramkę – mylił się. Zawiszanie od początku prowadzili otwartą grę. O pierwszych dwóch bramkach dla Lecha zdecydowała niefrasobliwość piłkarzy z Bydgoszczy. Już w 4 min. poznaniacy przejęli piłkę od Goulona w środku pola na pograniczu faulu i dało to im okazję do szybkiej kontry. Wołąkiewicz zainicjował szarżę na prawy mskrzydle, dośrodkował do niepilnowanego Ślusarskiego, a ten strzałem lewą nogą pokonał Kaczmarka. W 18. min Lech prowadził 2:0 po akcji będącej niemal kopią tej z 4 min. Tym razem Henriquez wpakował piłkę do siatki.

Po utracie dwóch bramek Zawisza z coraz większym przekonaniem dążył do odrobienia strat. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Masłowski w 35 min. sprytnie wykorzystał podanie i strzałem przy słupku pokonał Kotorowskiego. Od tej chwili niebiesko-czarni zepchnęli gospodarzy do defensywy. Jeszcze tuż przed przerwą powinno paść wyrównanie, ale Vasconcelos zmarnował doskonałą okazję.

O ile bramki stracone w pierwszej połowie wynikały z błędów w obronie to ta strzelona tuż po wznowieniu w drugiej części gry obnażyła chwilowy paraliż w kryciu gości. Gospodarze rozegrali piłkę bilardowo, a obrońcy Zawiszy poruszali się jak na uwięzi i niepilnowany Claasen po raz trzeci nie dał szans Kaczmarkowi.

W 56 min. drugą żółtą kartkę otrzymał Henriquez i goście już do końca meczu dominowali na boisku. W 68 min. efektem tej przewagi była bramka strzelona z rzutu wolnego przez Skrzyńskiego. Pierwszą 100-procentowa szansę na wyrównanie w 83 min. miał Vasconcelos. Strzelał do bramki dwukrotnie: najpierw trafił w Kotorowskiego, a odbitą przez niego piłkę skierował też nie do siatki, a w obrońcę. W 85 min. obrońca Lecha nie pozwolił w polu karnym przyjąć piłki Wójcickiemu, zwalając go kopnięciem z nóg. Wykonał to bardzo szybko – aż tak szybko, że sędzia tego nie dostrzegł. Pół godziny gry z przewagą było jednak zbyt krótkim okresem dla bydgoszczan, by wyrównać. Lech szczęśliwie odparł ataki niebiesko-czarnych i zainkasował trzy punkty.

Zawisza ma teraz dwa tygodnie na psychiczne przełamanie. Już czas na pierwszą wygraną. Bywa tak, że jak zespół się przełamie, to nastąpi to z wielkim hukiem. Oby stało się to 14 września na własnym stadionie w meczu nr 7, z Cracovią.

Lech – Zawisza 3:2 (2:1)

  • 1:0 Ślusarski (4’)
  • 2:0 Henriquez (18’)
  • 2:1 Masłowski (33’)
  • 3:1 Claasen (53’)
  • 3:2 Skrzyński (66’)

Lech: Kotorowski – Wołąkiewicz, Kamiński, Arboleda, Henriquez – Pawłowski, Trałka, Hamalainen, Claasen (78’ Lovrencsics) – Ubiparip (63’ Drewniak) – Ślusarski (71’ Teodorczyk).

Zawisza: Kaczmarek – Lewczuk, Micael, Skrzyński, Ziajka – Wójcicki, Goulon (73. Strąk), Dudek, Masłowski, Petasz (64. Luis Carlos) – Vasconcelos

Żółte kartki: Wołąkiewicz, Henriquez, Kamiński, Teodorczyk, Kotorowski (Lech) – Skrzyński, Masłowski (Zawisza)

Czerwona kartka: Henriquez (Lech)