Roman Sidorkiewicz
Bydgoskie czekanie na Godota
Dedykowane ratuszowym i okołoratuszowym
Trzysta sześćdziesiąt tysięcy ludzi
Od lat trzydziestu ciągle się łudzi
Że cud się stanie nie religijny,
Lecz bardziej ludzki – inwestycyjny
Jak ongi Mesjasz, bankier przybędzie
Da szczęście, pracę, etat w urzędzie
Zapewni wszystkim spokojne życie
Starczy na wiele, a mianowicie:
na czynsz, na długi, i na wakacje
Będą ordery, będą libacje
Pokój zawita, miłość powróci
Boć bez pieniędzy świat się wywróci
Młodzi przestaną wyjeżdżać z kraju
By szukać szczęścia w niemieckim raju
Na gwarne niegdyś główne ulice
Zawita hałas, powróci życie?
Miasto wręcz czeka na zmartwychwstanie
Bo już niedługo nic nie zostanie
Oprócz lumpeksów, małych sklepików
I parabanków – tych jest bez liku?
Mieszkańcy w mieście ciągle czekają
Sami pomysłu na nic nie mając
A jak już mają, to się go boją
Że to ryzyko, odpowiedzialność
Po co nam, mądrym, głupia działalność
Lepiej przycupnąć w jakimś urzędzie
Tam przeżyjemy, jakoś to będzie
I władzy cząstka do ręki wpadnie
Pensja co miesiąc, ot, całkiem ładnie?
Mieszkańcy w mieście ciągle czekają
Ulokowani w różnych urzędach
W szkołach, szpitalach, sądach, uczelniach
W wojsku, ratuszu, sejmie, sejmiku
Mnożą etaty, jest ich bez liku
Ryzyko lepiej zrzucić na innych
Samemu kwękać i szukać winnych?
Mieszkańcy w mieście ciągle czekają
Na inwestorów jak na zbawienie
A potem będzie wielkie trąbienie
Że wykupują, że wyzyskują
Że transferują, że nas rabują
Bierność jak widać to jest ich cnota –
Czekać w ułudzie jak na Godota