Znam ludzi, nawet starszych jeszcze ode mnie(!) i urodzonych w Bydgoszczy, dla których czasami przeciwległy kraniec miasta jest bardziej odległy niż Baleary, Karaiby, Mauritius, że o Turcji i Emiratach Arabskich nie wspomnę.
Mieszkając na Bielawkach, szybciej i częściej docierali wycieczkowcem na kraj świata niż tramwajem na Wilczak. Co prawda wirus co nieco przewartościował tę kolejność poznawania świata, ale jeszcze nie wiadomo na jak długo?
Warto więc choćby z tego epidemicznego „przymusu” odbyć spacer (oczywiście w maseczce), rozpoczynając swoją wyprawę przy kościele Świętej Trójcy, na ulicy o tej samej nazwie.
Kościół pw. Świętej Trójcy. Fot. zm
To właśnie tutaj, w 1908 roku, w parafialnej salce narodziło się Towarzystwo Terminatorów, co po 12 latach, 26 kwietnia 1920 roku, zaowocowało powstaniem pierwszego, wielosekcyjnego klubu sportowego w przywróconej macierzy Bydgoszczy.
…potem skierujmy nasze kroki ulicą Kordeckiego, na styku z placem Poznańskim, skręćmy w prawo, aby takim wcale nieatrakcyjnym przejściem podziemnym znaleźć się na zapleczu galerii handlowej.To tam kiedyś ulica Dolina stykała się z Kruszwicką, absolutnie nie przypominającą tej dzisiejszej.
Dom Drukarza - Fot. Jerzy Riegel
W „Domu Drukarza”, który przetrwał niestety tylko do 1982 roku, odbywało się wiele posiedzeń zarządu klubu „Gwiazda” w dwudziestoleciu międzywojennym.
Wielu z czarnej braci drukarskiej bywało również sportowcami klubu.
…spod miejsca, gdzie stał kiedyś „Dom Drukarza”, ruszamy wzdłuż ulicy Kruszwickiej, dochodzimy do przejścia dla pieszych przy rondzie Grunwaldzkim, naprzeciwko dobrze kiedyś znanej restauracji „Sikory” i po przejściu na drugą stronę jesteśmy już na Nakielskiej, tylko mostu Władysława IV i kanału już nie ma, tam gdzie jeszcze był do końca lat 60.
Jeśli pójdziemy po prawej stronie tego, co z kanału pozostało, dojdziemy do ulicy Wrocławskiej i tam możemy przejść ponownie do ulicy Nakielskiej… aby skorzystać z przejażdżki tramwajem nr 3 lub 1 i po paru minutach wysiądziemy na pętli przy samym wiadukcie.
Fot. zm
Miejsce szczególnie zapamiętane przez tych, którzy przed laty podążali tutaj z 3 głównych powodów. Tym pierwszym było zaliczenie 1-majowej lub 22-lipcowej kiełbasy z musztardą, potańczenia w rytm zespołu muzycznego, grającego przeważnie na przyczepie, co to za estradę robiła. Czasami tanie wino powodowało, że któryś z wywijających wypadał poza krąg, przegrywając z siłą odśrodkową.
Krąg taneczny. Fot. zm
Drugim bardzo ważnym powodem, aby dojechać tramwajem do końca była chęć wykąpania się w najsłynniejszym basenie bydgoskim, który zawsze miał komplet chętnych, a jedynie woda była zmieniana za rzadko…
Autor: Wikibenchris /z: Wikipedia/
Do basenu trzeba było jeszcze trochę pomaszerować, ale za to po drodze dawnym spacerowiczom co najmniej raz groziło gwałtowne zadarcie głowy. Następowało to na rogu Nakielskiej i Bronikowskiego, gdzie stała dumnie (niestety też już jest tylko wspomnieniem) wieża spadochronowa.
Fot. B. Woźniewski
Wieża stanęła tutaj jeszcze przed II wojną światowa (przeniesiona z okolic ulicy Dwernickiego, gdzie służyła do ćwiczebnych skoków w bydgoskiej lotniczej szkole podoficerskiej). Na Miedzyniu w latach 50. była miejscem atrakcyjnych pokazów. Potem było coraz gorzej. Najpierw zaprzestano pokazów, a następnie, chyba pod koniec lat 70., wieża, nierozerwalnie kojarząca się z budynkami i boiskami „Gwiazdy”, zniknęła z krajobrazu.
…tuż obok miejsca gdzie stała wieża, zlokalizowany jest budynek klubowy bydgoskiej „Gwiazdy”, która właśnie kończy swoje pierwsze sto lat!
Fot. zm
To był właśnie ten trzeci powód, przed laty, aby dotrzeć na boiska i obejrzeć zmagania piłkarzy lub zrelaksować się na kolejnym festynie, których tak wiele było tutaj na gościnnym obiekcie nad kanałem przez całe dziesięciolecia…
1920 – 2020
Ten pierwszy wielosekcyjny klub bydgoski narodził się wraz z Niepodległą Polską, a dokładniej wtedy, kiedy Bydgoszcz do tej macierzy wróciła, w roku 1920. Aż do tragicznego września 1939 roku klub sportowy „Gwiazda” był niezwykle istotną częścią codzienności Wilczaka, Miedzynia, Okola, Czyżkówka.
Fot. zm
Nie tylko piłka nożna, ale również lekkoatletyka, a później zapasy, boks, siatkówka, koszykówka, tenis stołowy, szermierka i wiele innych, nie wykluczając nawet tak egzotycznych konkurencji jak narciarstwo, stanowiło magnes dla młodych ludzi, marzących o karierze sportowej. Po tragicznych latach II wojny, której to ofiarami padli również sportowcy i działacze klubowi przyszły czasy równie trudne. Znikała nawet nazwa klubu, ale szczęśliwie „Gwiazda” świeciła nadal, aby cieszyć swoim istnieniem rzesze kibiców.
26 kwietnia 1970 roku też była niedziela. Kiedy, za dwa miesiące wraz z kumplami szykowaliśmy transparent na mecz pucharowy z Zawiszą II, do głowy by nam nie przyszło, że dożyjemy 100-lecia ukochanego klubu - przecież to miało się wydarzyć dopiero za pół wieku!!!
Niewiele brakowało z kolei, aby w 1975 roku klub zginął śmiercią frajerską, bo przecież byli tacy, którzy przekonywali wówczas, że niepotrzebny jest już klub z ponad 50-letnią tradycją, że lepiej będzie jak przekształci się w TKKF (Towarzystwo Krzewienia Kultury Fizycznej)…
W roku 2020 roku, kiedy wszyscy sportowcy, kibice, działacze szykowali się już do uczczenia pięknego Jubileuszu, paskudny koronawirus zminimalizował co prawda świętowanie, ale nie pomniejszył sentymentu, czy wręcz miłości do klubu znad VI śluzy.
100 lat i dwa tomy…
W 2019 roku ukazał się I-szy tom historii klubu autorstwa Zenona Greinerta, a całkiem niedawno wydano II-gą uzupełniającą kronikę zdarzeń i osiągnięć „Gwiazdy” z lat 1971 – 2020.
Fot. zm
To dwutomowe opracowanie jest chyba nie tylko moim skromnym zdaniem godne najwyższego podziwu. Nie tylko z tytułu tytanicznej pracy, jaką autor zaplanował i wykonał w niecałe 2 lata. Jak sam wspomina o tym we wstępie, warunkiem takiego rzec można sportowego wyczynu, było poświęcenie na to kilkudziesięciu miesięcy, z dniówką w granicach 12 godzin.
Polecam ją tym wszystkim, którzy zawsze kochali klub biało-niebieskiej „Gwiazdy”, jak i tym, którzy będą wiedzieli, jak dotrzeć na piękne boiska, dopiero od chwili odbycia tej jubileuszowej wycieczki…
Daty, wydarzenia, wyniki, unikatowe zdjęcia, czasami wyprostowane mity, to wszystko w tym wspaniałym opracowaniu. Warto skontaktować się z klubem na Bronikowskiego, aby ucieszyć się własnym egzemplarzem.
„Gwiazda”, choć czasami dość mocno zmieniło się jej otoczenie, trwa. Basenu nie ma już od 1993 roku. Kto jeszcze pamięta smukłą wieżę spadochronową? Ale w skromnej hali tenis stołowy z najwyższej półki. Na boiskach małego klubu jeszcze niedawno (i daj Boże wkrótce ponownie) biegali za piłką setki młodych chłopaków, marzących, być może, o karierze Zbigniewa Bońka (w „Gwieździe” grał kiedyś brat Zbigniewa, Romuald, a ojciec Józef był trenerem). Marzą się im może takie zaszczyty jak marzyły się Stefanowi Majewskiemu, wychowankowi „Gwiazdy,” który wrócił z Hiszpanii w 1982 roku z medalem Piłkarskich Mistrzostw Świata. Warto młodzieży przypominać i innych jak Marian Stachowicz, Jerzy Kukawka czy Piotr Kosmala. Moja fascynacja piłką nożną powoduje, że bardziej przychodzą mi do głowy takie przykłady. Dlatego właśnie warto sięgnąć po 2 tomy historii„Gwiazdy”, gdzie Zenon Greinert oddał honory wszystkim bohaterom z całej 100-letniej historii i z każdej dyscypliny sportowej, która choćby na krótko zaistniała w klubie.