Temu jubilatowi wigoru mógłby pozazdrościć niejeden młodzieniec. Dlatego uroczystość urodzinowa została nazwana „Benefis Piotra Trelli z okazji 80-lecia urodzin – żywotności Artysty”.

Czołowy solista bydgoskiej opery w latach 1972-1992 pełni obecnie funkcję prezesa Klubu Środowisk Twórczych, pomaga schorowanym artystom, zajmuje się też reżyserią, uczestniczy w różnych wydarzeniach artystycznych i edukacyjnych, promuje młode talenty,  ostatnio wydał płytę z piosenkami o Bydgoszczy, a poza tym ciągle śpiewa.

- Nic się nie zmienił! Nadal kipi energią - mówi z przekonaniem mieszkająca w Gdańsku  Zofia Paluchowska (sopran koloraturowy), bazując  na swojej niedawnej rozmowie telefonicznej z Piotrem Trellą. Dawnego partnera scenicznego nie widziała od blisko pół wieku. Ale w pierwszej połowie lat 70. bardzo często występowali razem. - On wcielał się w rolę amantów, a ja amantek - wspomina  dawna śpiewaczka bydgoskiej opery.

O Piotrze Trelli jest jak najlepszego zdania. - Był lojalnym kolegą, nie zajmował się plotkami czy intrygami -  opowiada Zofia Paluchowska. - Interesowała go tylko muzyka, śpiew, no i kobiety. Artystka nie chciała jednak podać żadnych szczegółów. - Jakie kobiety? Brunetki, blondynki… - śmieje się Zofia Paluchowska.

W życiu Piotra Trelli wielką rolę odegrała matka. Jego ojciec, dziennikarz, został rozstrzelany w roku 1942. Mama nie wyszła ponownie za mąż. Syn był jej oczkiem w głowie, a ciotki, zachwycone pięknym głosem chłopca, trwały w przekonaniu, ze Piotr zostanie księdzem.

- Chętnie służyłem do mszy jako ministrant, ale dlatego, że to mi trochę teatr przypominało - zwierza się artysta, któremu 9 kwietnia stuknie osiemdziesiątka. Śpiewał też rozanielony w chórze kościelnym. - Muzyka  jak z nieba spływała na mnie - opisuje wrażenia z dzieciństwa Piotr Trella. Ostatecznie został zawodowym śpiewakiem i ulubieńcem publiczności.

W latach 80. często pojawiał się na scenie z primadonną bydgoskiej opery. – Wspaniale nam się razem śpiewało - wspomina Magdalena Krzyńska, obecnie profesor Akademii Muzycznej w Bydgoszczy. - Piotr to cudowny kolega. Do dziś jest nieprawdopodobnie aktywny.  

Wiesław Wierzbicki, śpiewak i krytyk muzyczny, nie opuścił żadnego przedstawienia, w którym występował Piotr Trella. Uważa go nie tylko za wielkiego artystę, ale także za bardzo dobrego człowieka. - Wprowadził nowego ducha, kiedy przybył w 1971 roku do Bydgoszczy. Sposób atakowania i prowadzenia dźwięku to było nowe widzenie sztuki wokalnej  – komplementuje znakomitego tenora Wiesław Wierzbicki.

Z kolei Zdzisław Pruss postanowił „uczłowieczyć” jubilata. - Odsłonię ciemne strony jego charakteru, żeby żywcem nie został wzięty do nieba - zapowiedział popularny bydgoski dziennikarz, poeta i satyryk.

Okrągłe urodziny Piotra Trelli przyjaciele i zaproszeni goście świętowali w sobotnie popołudnie w  Pałacu Nowym w Ostromecku.

Zdzisław Pruss wybrał się na benefis z czarną teczką. - Każdy ma coś za uszami, mam na niego haki i publiczność się co nieco dowie. Ale on pochodzi z Wągrowca, ja też mieszkałem w Wągrowcu, to mu wielkiej krzywdy nie zrobię - zdradził nam przed wyjazdem do Ostromecka.