Radni Prawa i Sprawiedliwości zaproponowali zmianę, przyjętej już przez Radę Miasta, metody ustalenia opłaty za wywóz śmieci z nieruchomości w Bydgoszczy. Teraz jest tak, że właściciel (zarządca) nieruchomości płacić będzie opłatę od każdej osoby, która mieszka na terenie danej nieruchomości. Rada ustaliła też, że opłata śmieciowa w Bydgoszczy wynosić będzie 25 zł od każdej osoby w przypadku, gdy odpady nie będą segregowane lub 12,50 zł – gdy będą. Czyli opłata śmieciowa od nieruchomości stanowi iloczyn stawki opłaty od osoby i liczby osób, zamieszkujących nieruchomość.

Radni PiS stwierdzili, że przyjęcie takiej metody wyliczenia opłat za śmieci uderzy w rodziny wielodzietne. – Jest to swoisty podatek pogłówny od śmieci. Nieważne czy człowiek mały czy duży, bogaty czy biedny – ma płacić tyle samo. Uważamy to za niesłuszne – powiedział Michał Krzemkowski, referujący projekt PiS-u. – Ten podatek pogłówny oderwany od ilości wytwarzanych śmieci, czy od dochodów, które mają istotny wpływ na produkcję odpadów uważamy za niesprawiedliwy – dodał i zaproponował, by opłata śmieciowa dla każdej nieruchomości, od której jest ona naliczana mnożona była co najwyżej przez cztery osoby. – W takim przypadku opłata śmieciowa dla jednego gospodarstwa domowego, nawet jeśli liczyłoby ono więcej niż cztery osoby, nie przekroczyłaby 100 zł lub 50 zł – stwierdził Krzemkowski.

Projekt radnych PiS-u wywołał wiele emocji. Radni PO zarzucali, że wcale nie jest on zaadresowany do najbiedniejszych. – Rodziny wielodzietne też dobrze zarabiają. Nie liczebność, a osiągane dochody powinny być brane pod uwagę – zauważyła Agnieszka Bąk. Zgodziła się z nią Elżbieta Rusielewicz, która zwróciła uwagę na kryterium dodatku mieszkaniowego, który mógłby wskazać uprawnionych do ulg przy opłacie śmieciowej. Wskazała, że gospodarstwa domowe często składają się z rodzin wielopokoleniowych i w takim przypadku projekt PiS-u wcale nie wspiera rodziny wielodzietne. Natomiast wiceprzewodniczący rady Zbigniew Sobociński stwierdził, że “ekonomia jest nieubłagana”. – Jeśli coś dajemy, musimy skądś to wziąć. Chcecie zawłaszczyć kolejną sferę życia politycznego – grzmiał na radnych PiS-u.

O odrzucenie projektu zaapelowała w imieniu prezydenta Grażyna Ciemniak. – Prezydent też chce wesprzeć pewne grupy społeczne, ale tak, żeby skorzystały grupy o najniższych dochodach. Wcale nie są to tylko rodziny wielodzietne, ale matki samotnie wychowujące dzieci, rodziny z jednym dzieckiem czy emeryci i renciści – stwierdziła.

- Nasz projekt ma aspekt prorodzinny. Tymczasem jeśli będzie obowiązywać kryterium dochodowe, to wymagać to będzie weryfikacji i kontroli, co zaangażuje pracę wielu urzędników – zauważył Marek Gralik.

Odmienny pogląd wyraził przewodniczący rady Roman JasiakiewiczZwiązek Miast Polskich stwierdził, ze nowa ustawa jest nieszczęściem samorządów. Całe odium społecznej dyskusji nad tą ustawą, która wprowadza zmiany, spada na samorządy. Odbieram setki pism na temat złego systemu. Ustawa mnoży koszty, które na nas spadają i to jest kłopot – oznajmił.

Ostatecznie propozycja radnych PiS została odrzucona, ponieważ 9 radnych ją poparło, ale 13 było przeciw.