Galeria Autorska Jana Kaji i Jacka Solińskiego zaprosiła 20 lutego na spotkanie Bartłomieja Siwca-poety i Jakuba Kaji-fotografika. Poeta prezentował „Przepompownię”, a fotografik – „Odbicie miasta”.

Tym razem mieliśmy do czynienia z młodymi, odpowiednio młodym Kają i młodym Siwcem. Obaj może metrykalnie już nie są młodzieniaszkami, jednak przez fakt posiadania ojców „robiących w sztuce” siłą rzeczy muszą mierzyć się z byciem ich młodszymi odpowiednikami. Radzą sobie z tym obaj świetnie, pracowicie wykuwając własną autonomiczną pozycję w świecie sztuk plastycznych (Jakub Kaja) i literatury (Bartłomiej Siwiec). Obaj dowodnie pokazali to podczas czwartkowego wieczoru przy Chocimskiej 5.

„Przepompownia” to książka poetycka wydana przez Siwca w Bibliotece Toposu w ubiegłym roku. Tom bardzo udany i bardzo równy, co zdarza się dość rzadko. Zbiór na ogół krótkich tekstów składa się na opowieść o ludzkim losie, osadzoną z jednej strony w konkrecie, z drugiej zaś – na tle wyraźnie zarysowanej perspektywy metafizycznej. To samo zresztą można powiedzieć o fotografiach Jakuba Kaji, które stanowiły wystrój galeryjnej piwnicy. Artysta udatnie, bez silenia się na „efekciarstwo”, pokazał miasto przez obiektyw świadka sytuacji nieoczywistych, a przez to zaskakujących, czasem wzruszających. Galeria postaci ukazanych przez fotografika to na ogół ludzie spoza „głównego nurtu”, funkcjonujący gdzieś na obrzeżach, przez niektórych dość pogardliwie zwani „folklorem” albo „kolorytem lokalnym”. A to po prostu jedni z nas.

Jacek Soliński w wygłoszonym wstępie jak zawsze czujnie wychwycił wszystkie cechy rozpoznawcze obu twórców, zwracając szczególną uwagę na ich zmysł społeczny i egzystencjalne zakorzenienie.

Jakub Kaja podziękował „galernikom” za możliwość prezentacji najnowszych dokonań, a szczególne słowa wdzięczności skierował do żony za stałe wsparcie.

Po tych wstępach przyszedł czas na część zasadniczą spotkania, czyli poezję Bartłomieja Siwca. Trzeba przyznać, że oszczędne w formie, a precyzyjne niczym cięcia skalpelem wiersze bydgoszczanina doskonale „leżały” tego wieczoru dwójce deklamatorów – aktorce Romie Warmus i Janowi Kaji, który choć papierów na aktora nie ma, to należy do najzdolniejszych uczniów nieodżałowanego Mistrza – Mieczysława Franaszka. Widzowie jeszcze raz mogli przekonać się, że doskonała interpretacja aktorska jest wartością dodaną dzieła literackiego.

Poeta Maciej Krzyżan w swoim wystąpieniu nawiązał do „Listów do młodego pisarza” Maria Vargasa Llosy, który skonstatował, że największą wartością powołania literackiego jest być może to, że kto je poczuł, samą możliwość jego realizacji uważa za największą nagrodę, jakiej mógł dostąpić, większą nawet od tych, które zdołałby zdobyć tę literacką działalność prowadząc. „Sądzę, iż ta konstatacja znakomicie pasuje do osoby Bartłomieja Siwca, nie zabiegającego o splendory, lecz pracowicie wykonującego swą literacką robotę na wielu polach  - od poezji aż po dramat i krytykę” – stwierdził Maciej Krzyżan.

Po tym czułym i wnikliwym wtręcie krytycznoliterackim nastąpiła druga porcja wierszy Siwca. Publiczność słuchała w zadumie i skupieniu tekstów, które jeden po drugim, oprowadzają nas po egzystencjalnym piekle. Jego centrum jest autentyczne zdarzenie – śmiertelne zatrucie, do którego doszło w przepompowni ścieków komunalnych w Bydgoszczy w czerwcu 1976 roku, tuż przed Radomiem i Ursusem. Znać tu zamiłowanie autora (na co dzień przecież archiwistę w delegaturze IPN) do mało znanych faktów z naszej historii. Jednak nie jest to literatura faktu, bo poeta metaforyzuje zdarzenia, nadając im uniwersalne znaczenie. Tytułowa przepompownia staje się w tym wypadku figurą „przejścia” z życia do śmierci albo raczej z życia doczesnego do życia pozaświatowego.

Gościem wieczoru był Mariusz Stoppel, podobnie jak Siwiec jr szachista i poeta. Zaprezentował wiersz „Nie umieraj, jeszcze nie umieraj” zadedykowany młodszemu koledze.

Następnie po raz trzeci do głosu doszedł duet Warmus-Kaja, utwierdzając wszystkich w przekonaniu, że posiadł już wiele tajników trudnej sztuki, którą jest interpretacja aktorska dzieł literatury. Znakomite entrée było przygotowaniem gruntu dla samego autora wierszy, który wygłosił swoje credo. Należy podkreślić niezwykłą pracowitość Bartłomieja, który poza poezją uprawia przecież prozę i dramat, a i działalność recenzencką rozwinął ostatnio niezgorzej. Wyrósł nam w Bydgoszczy pisarz, o którym chyba już nie wypada mówić „młody Siwiec”. Po prostu – Bartłomiej Siwiec.

Rozległy się brawa, po których rozgorzała dyskusja z udziałem publiczności. Wspaniale było przysłuchiwać się ludziom kochającym sztukę, łaknącym kontaktu z nią. Scenografia zbudowana z dyskretnych fotografii Jakuba Kaji w niezwykły sposób korespondowała z wieloobsadowym dramatem we wnętrzu Galerii Autorskiej Jana Kaji i Jacka Solińskiego. Faktycznie było to „Odbicie miasta” – odbicie w sensie zwierciadlanym, jak również w sensie batalistycznym. Odbicie z rąk banału i depresjogennego nihilizmu.

Jarosław Jakubowski