Pierwszy tom ?Wybrałem Bydgoszcz? wywołał wiele emocji, a nawet zawiódł profesora przed oblicze, jakże w Polsce chimerycznej i nieprzewidywalnej, Temidy.

Publikacja ?Pochwały codzienności? wywoływała więc pewien dreszczyk emocji i miała potencjał skandalu, bowiem profesor dał się poznać jako kronikarz życia Bydgoszczy solidny, ale i krytyczny, nie stroniący od sądów zdecydowanych.

Promujące książkę spotkanie z czytelnikami poprowadził Dariusz Tomasz Lebioda, który nie eksponując zbytnio swojej roli udzielił głosu Józefowi Banaszakowi. Profesor wyraził nadzieję, że jego kronikarskie prace, ?Wybrałem Bydgoszcz? oraz prezentowana właśnie ?Pochwała codzienności? może w przyszłości się komuś przydadzą. Podziękował również żonie Annie oraz Lebiodzie za pomoc w pracach redakcyjnych nad książką.

Fragmenty dzienników profesora odczytali, w dwóch turach, aktorzy: Wanda i Eugeniusz Rzyscy. Chwile zadumy i wytchnienia zapewniło trio Layers grające utwory Karlheinza Stockhausena.

Otrzymałem książkę profesora zaledwie dzień wcześniej, więc przed spotkaniem promocyjnym zdążyłem ją jedynie przekartkować. Udało się mi jednak już zorientować, że książka ta ma wiele warstw i stanowi prawdziwą panoramę życia umysłowego i uczuciowego profesora, a także rozległą perspektywę tego, co się dzieje w naszym mieście. ?Pochwała codzienności? jest przed wszystkim znakomitą opowieścią o starzeniu się i przemijaniu. Bez histerii. Bez egzaltacji. Profesor ma wyraźne i dotkliwe kłopoty ze snem, dlatego wiele jego refleksji pomieszczonych jest w godzinach rannych, wczesnych godzinach rannych. To momenty wyciszenia. Rzadziej niepokoju. Wiele tych zapisków ujmuje prostotą i pięknem. To po prostu przednia proza, diariusz aż miło czytać. Profesor wykazuje się znaczną wrażliwością, przenikliwością refleksji. Czasem wyraźnie powściąga wzruszenia. No i jak to profesor ? potrafi precyzyjnie diagnozować swoje uczucia i doznania. To przeżywanie swej śmiertelności w sposób godny, wyważony, rzymski nieomalże.

Drugą warstwą, która, jak sądzę, stanowić będzie z upływem czasu świetny materiał historyczny są refleksje profesora o UKW, jej pracownikach, organizacji pracy, ministerialnym zarządzaniu szkolnictwem wyższym. I tu profesor pokazuje swój ?pazur?. Jest krytyczny. Nie stroni od anegdoty obnażającej słabości, błędy i co tu dużo mówić zwykłą głupotę. Uczelnia, ów matecznik Józefa Banaszaka, nie jest niestety zawsze środowiskiem przyjaznym i twórczym. Oj, nie jest!

O działaniach rządu wobec wyższych uczelni powie profesor na przykład tak: ?Toż to nic innego, jak współczesne, inteligentnie przeprowadzone dawne plany Bismarcków i im podobnych nieprzyjaciół tego kraju. Tym boleśniejsze, że rękoma samych Polaków. Gdyby dzisiaj żył Kopernik, też by musiał emigrować, bo pracując na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, nie miałby szans na wystąpienie o dotację na swoje badania?. Profesor nie zostawia suchej nitki na punktowym systemie filadelfijskim i pisze: ?Religią stała się infantylna gonitwa młodych za punktami…? Na uczelniach wyższych najwyraźniej wietrzeje etos nauki i mądrości na rzecz urzędniczego mierzenia dokonań badaczy i uczonych.

Trzecią warstwę książki Józefa Banaszaka stanowią opowieści o relacjach profesora nie ze światem uniwersyteckim, a nieco odleglejszym światem lokalnych polityków, decydentów, artystów. Polecam te fragmenty. Czytelnik dowie się z nich na przykład jak rektor Tafil-Klawe zwodzi profesora itd. Ciekawe? Zachęcam do lektury.

Podczas rozmowy z redaktorem Henrykiem Martenką, która stanowiła kolejną odsłonę promocji książki profesora, Józef Banaszak mówił, że pisze szczerze i uczciwie; nie ogranicza go jakiś wewnętrzny cenzor. – Nie obrabiam tekstów literacko ? powiedział profesor. – To jest strumień, który przychodzi do głowy. Przyznał też, że ostrość pewnych sformułowań tonuje na etapie redaktorskich prac jego żona Anna.

Odnosząc się do nastroju książki i jej przesłania Józef Banaszak wyznał, że książka miała nosić tytuł ?Rozczarowanie?, lecz autor zrezygnował z tego tytułu, bowiem zdaje się rozczarowanie nie jest dziś jego dominującym nastrojem.
Niespodzianką, którą przygotował Dariusz Tomasz Lebioda było przyznanie i jednocześnie wręczenie Józefowi Banaszakowi Nagrody im. Klemensa Janickiego. (W minionym roku laureatem tej nagrody był Ryszard Częstochowski.)
Józef Banaszak kończąc spotkanie z czytelnikami, powiedział, że podczas spotkań towarzyskich lubi robić dużo zdjęć i zaraz po wyjściu gości przygląda się tym zdjęciom i czuje jak powoli ci ludzie, te sytuacje stają się przeszłością, historią, z biegiem następnych lat coraz odleglejszą i odleglejszą. Myślę, że ta opowieść ujawnia wrażliwość i metodę twórczą profesora ? zapisać, udokumentować każdy szczegół, który z czasem stanie się znamieniem czasu, dziejów, przeżyć.

Na marginesie

Profesor zwierza się w pewnym miejscu swojego dziennika, że dzień zaczyna od lektury ?Gazety Wyborczej?. Profesorze, proszę dla swojego dobra i zdrowia psychicznego odstąpić od tego zgubnego nałogu!

Krzysztof Derdowski