1 grudnia na cmentarzu parafialnym w Osielsku odbył się pogrzeb Piotra Trelli. Wybitnego artystę i solistę bydgoskiej opery żegnali rodzina, przyjaciele i miłośnicy jego talentów.

Uroczystości pogrzebowe Piotra Trelli rozpoczęły się od Mszy św. w kościele pw. Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Osielsku, skąd kondukt pogrzebowy przeszedł na pobliski cmentarz parafialny.

Piotr Trella w latach 1972-1992 był czołowym solistą bydgoskiej opery, wykonawcą wielu pierwszoplanowych partii operowych, ulubieńcem publiczności i wielokrotnym laureatem nagrody „Złotej Maski”. Śpiewaczą karierę rozpoczął od chóru kościelnego w rodzinnym Wągrowcu. "Muzyka  jak z nieba spływała na mnie" - opisywał swoje pierwsze wrażenia artystyczne ponad  dwa lata temu Piotr Trella na łamach bydgoszcz24.pl. Na profesjonalnej scenie debiutował w Poznaniu rolą Alvareza w operetce "Sinobrody" J. Offenbacha. Po 10 latach występów  w stolicy Wielkopolski stał się w w latach 1972-1992 czołowym solistą bydgoskiej opery. Występował też gościnnie w Teatrze Wielkim w Warszawie. Ostatnio pełnił funkcję prezesa Klubu Środowisk Twórczych, pomagał schorowanym artystom, zajmował się też reżyserią, uczestniczył w różnych wydarzeniach artystycznych i edukacyjnych, promując młode talenty. Wydał płytę z piosenkami o Bydgoszczy.

Talenty i dobroć Piotra Trelli przypomniał nad grobem artysty jego przyjaciel Zdzisław Pruss. - Gdziekolwiek występował, czy to na wielkich scenach operowych i filharmonicznych, czy w skromnej świetlicy domu opieki społecznej zawsze i wszędzie dawał z siebie wszystko - mówił Pruss, wspominając wspaniały głos, sceniczną aparycję i niepospolity talent aktorski zmarłego artysty. - Miał coś co go wyróżniało i za co kochała go publiczność i doceniali krytycy. Śpiewał nie tylko głosem, ale także sercem. I z tym sercem podchodził do swojej działalności społecznej. Podtrzymywał na duchu i pomagał w trudnych chwilach artystom weteranom, zrzeszonym w jego Klubie Środowisk Twórczych. Organizował im wspaniałe koncerty w Ostromecku i Lubostroniu, a gdy była potrzeba odwiedzał w szpitalach, zabiegał o pomoc. Zawsze znajdował na to czas, zawsze robił to z pasją, ochotą i uśmiechem. Taki był. Takiego podziwialiśmy. Takiego zapamiętamy - przypomniał ostatnie lata aktywności zmarłego Zdzisław Pruss.