Tym razem w niewielką przestrzeń Galerii Autorskiej Bogdan Chmielewski wmontował dwie instalacje zatytułowane ?Zawiniątko?. Tytułowe zawiniątko przypomina podróżny pakunek, ale i zawinięte i opatulone dziecko. Ów podróżny pakunek zawieszony na chłopskiej kosie zagrożony jest upadkiem i okaleczeniem. To przygodność życia i zawierzenie losowi. Zawiniątko zawiera niewątpliwie coś, co próbujemy w ferworze wydarzeń ocalić i zachować. Tło słomy i siana, na którym pokazuje zawiniątko Chmielewski kieruje uwagę i refleksję widzów w stronę wielkich mitów ? owej stajni, w której ocalał Chrystus, czy polskich, narodowych traum, związanych z emigracją i wygnaniem. Na ten trop prowadzi zresztą odczytany na życzenie Chmielewskiego przez Mieczysława Franaszka fragment ?Roku polskiego i duszy zbiorowej? Mieczysława Limanowskiego, który zabrzmiał w Galerii Autorskiej tak: ?Coraz dłuższe są noce, a jednak z nimi coraz większa pewność cudu. Czarne ptaki zbite chmurą kraczącą nad polami przestają straszyć. Z kominów wzbija się dym uroczyście i spokojnie do góry. Biała równina skrzy śniegiem po nocach dziwnie kojąco. Ktoś niewidzialny dotknął naszego serca ? ono ożyło.?
W ?Zawiniątku? stawką jest ukazanie powszedniości, która w określonych warunkach staje się drogą metafizycznego wtajemniczenia w losy własne i w losy wspólnoty. Dochodzi tu do sakralizacji powszedniości, wręcz zgrzebnej codzienności i ocalenia najzwyklejszych rzeczy.
?Zawiniątko? ewidentnie odwołuje się i wskazuje na dzieła wielkich poprzedników, upamiętniających na przykład losy polskich wygnańców po kolejnych narodowych powstaniach i zrywach. To dobrze, że swoje dzieło zaprezentował Chmielewski w roku uroczyście w Polsce obchodzonego Powstania Styczniowego, bo jest to zawiniątko z polskich powstań, z biedy, miłości, troski, współczucia. I słusznie powiada Bogdan Chmielewski w zacytowanej podczas otwarcia wystawy ?Zawiniątko? wypowiedzi:
Ile ich już było ? u tylu życzliwych ludzi
dary małej, prawdziwej wspólnoty
jak zawsze gwiazdy, mróz, śnieg, szczekanie psów w oddali
i my zgromadzeni wokół białego zawiniątka
słomę, której używaliśmy w tych realizacjach
nazywał profesor Janusz Bogucki ?polskim złotem?…
niebiesko-złote wieczory ? Wieczory Święte
ramionami wspomnień najczulej objęte?
A więc mamy do czynienia ze świętym zawiniątkiem, choć całkiem zwykłym i pospolitym. Ludzkie sprawy, jak to zdaje się widzieć Chmielewski, nie ocaleją w wielkich metaforach, w pustosłowiu, ale w drobnym szczególe, kształcie pospolitej rzeczy. Nie przypadkiem chyba też przedmiot, który eksponuje Chmielewski związany jest z podróżą. Uciążliwą, powszednią, daną każdemu człowiekowi, który pielgrzymuje z różnym skutkiem po dostępnym sobie świecie.