Bardzo często krytykuje się w naszym kraju działalność sądów i prokuratury. Bardzo często jest to krytyka uzasadniona. Trudno się dziwić, że wielu straciło resztki zaufania do wymiaru sprawiedliwości, gdy sędzia Igor Tuleya odczytywał uzasadnienie wyroku w sprawie doktora G. Przedziwnie postępują też niektórzy prokuratorzy. Zamiast zajmować się ściganiem przestępców, nękają obywateli, których główną przewiną jest krytyczne nastawienie wobec Platformy Obywatelskiej. Krytyka sądownictwa i prokuratury wynika zatem częstokroć ze sposobu działania konkretnych osób. Nie wszyscy wiedzą jednak, że czasami nie ludzie i ich widzimisię są winni. Bywa, że obowiązujące przepisy uniemożliwiają sprawne działanie.

Konserwacja patologii

Każdy, kto choć raz miał styczność z polską procedurą karną, ma świadomość, że wymiar sprawiedliwości wymaga gruntownej reformy. Początkiem takich działań powinna być zmiana obowiązujących od ponad 15 lat kodeksu postępowania karnego i kodeksu karnego. Poczyniona jednakowoż z głową, w której nie gnieżdżą się myśli uboczne.

Podczas pierwszej po przerwie wakacyjnej sesji Sejm uchwalił pakiet zmian w kodeksie postępowania karnego i innych ustawach karnych. Trzeba przyznać, że jak na tak dużą nowelizację znaczna część z proponowanych przepisów jest korzystna i potrzebna do usprawnienia procedury karnej. Niestety nie wszystkie. Niektóre w większym stopniu służyć będą przestępcom aniżeli ogółowi społeczeństwa.

To rozwiązania, które prowadzą do konserwacji, a nawet wzmocnienia patologicznej relacji między niewydolnym wymiarem sprawiedliwości a sprawnym światem przestępczości, tak niszczącej dla naszego państwa od początku lat 90.

Entuzjaści proponowanych zmian zapomnieli o funkcjach prawa karnego. Funkcji sprawiedliwościowej (sprawiedliwe ukaranie sprawcy i naprawienie szkody), ochronnej (zapewniającej respektowanie prawa) oraz gwarancyjnej. Te fundamentalne dla rozumienia roli państwa zasady zostały zastąpione poglądem, należącym do stosunkowo marginalnego nurtu w nauce prawa, który uznaje przestępstwo za prosty konflikt pomiędzy przestępcą a pokrzywdzonym. W konflikcie tym państwo ma niewiele do powiedzenia.

W ten sposób należy rozumieć wprowadzenie do znowelizowanego kodeksu karnego art. 59a, który przewiduje, że postępowanie karne umarza się, gdy sprawca pojedna się z pokrzywdzonym i naprawi wyrządzoną przestępstwem szkodę. Zgodnie z intencją tego rozwiązania, jeśli złodziej zostanie złapany, to wystarczy, aby naprawił szkodę pokrzywdzonemu, np. oddał skradzioną rzecz ? i sprawa może zostać umorzona.

Daje to duże pole do nadużyć, wywierania presji na pokrzywdzonych, którzy i tak znajdują się w trudnej sytuacji. Konieczność zeznawania przed sądem i konfrontacji ze sprawcą, naciski, a czasem wręcz zastraszanie ze strony sprawcy przestępstwa skutecznie zniechęcają do wdawania się w spór przed sądem.

Autorzy tego przepisu zapominają, że interes państwa jest zupełnie inny aniżeli interes pokrzywdzonej jednostki. Obowiązkiem państwa jest zapewnienie, by jak najrzadziej dochodziło do łamania prawa, popełniania przestępstw. Interes jednostki jest inny i polega na uzyskaniu naprawienia poniesionej szkody. Można więc sobie wyobrazić swoiste ugody między złodziejem a okradzionym: oddaję skradzioną rzecz i jesteśmy kwita.

Podwyższone ryzyko działalności

Nowe rozwiązanie prowadzi więc do tego, że przestępca wpisze sobie w ryzyko prowadzonej przez siebie działalności, iż raz na jakiś czas, bo przecież nie za każdym razem, zostanie złapany, co go zmusi do oddania skradzionej rzeczy w celu uniknięcia kary. Można sobie wyobrazić w związku z tym, że złodziej pozwoli sobie na dokonywanie coraz bezczelniejszych kradzieży, bo jedyne, co mu będzie groziło w razie wpadki, to oddanie skradzionych przedmiotów.

Obrońcy tego przepisu tłumaczyli, że zmniejszy on liczbę spraw, którymi zajmuje się prokuratura, i pozwoli na zajęcie się tymi najpoważniejszymi. Tymczasem bardzo wieloma sprawami, wcale nie najpoważniejszymi, prokuratura nadal będzie musiała się zajmować. Jeżeli nie ma zindywidualizowanego pokrzywdzonego, a pokrzywdzonym jest państwo, sprawy nie będzie można umorzyć.

Choćby błaha sprawa sfałszowania przez męża podpisu żony podczas odbierania listu poleconego. Mimo że żona sama o to męża poprosiła, by uniknąć stania w długiej kolejce na poczcie, sprawa będzie musiała się toczyć. Logika nowego przepisu jest więc prosta: można ograniczać wolność osoby fizycznej, można ją okradać, można dokonywać rozmaitych przestępstw, byleby nie były związane z lepiej lub gorzej definiowanym interesem państwa. (…)

Nowela kodeksu postępowania karnego to abdykacja państwa z realizowania podstawowych obowiązków względem obywateli w zakresie wymiaru sprawiedliwości, czyli ścigania i karania przestępców. Należy je ocenić jako zaplanowaną dezorganizację wymiaru sprawiedliwości, wpisującą się w demontaż państwa, jaki rząd Tuska konsekwentnie realizuje przez ostatnie 6 lat.

Warto ostrzec zwolenników proponowanych zmian przed ich konsekwencjami. Państwo niewydolne, nierealizujące funkcji sprawiedliwościowej, doprowadza do tego, że zwykli obywatele, którzy nie czują się bezpiecznie i nie rozumieją zapadających wyroków, w końcu biorą egzekwowanie sprawiedliwości we własne ręce. A to jest najgorsze z możliwych rozwiązań.

Bartosz Kownacki