Most im. Jerzego Sulimy-Kamińskiego był miejscem wspólnego briefingu prasowego pań reprezentujących ugrupowania, które, zdaniem większości analityków polskiej sceny politycznej, utworzą koalicję po wyborach parlamentarnych w roku 2015. Parlamentarzystki Platformy Obywatelskiej i Sojuszu Lewicy Demokratycznej udowodniły, że potrafią mówić jednym głosem. Zjednoczył je wspólny interes, a mianowicie zamiar doprowadzania do tego, by jak najwięcej bydgoszczan i mieszkańców naszego regionu wzięło udział w wyborach, które odbędą się 25 maja. Niska frekwencja może sprawić, iż wyniki wyborów będą zaskakująco inne niż przewidują to sondaże przedwyborcze, a do tego i PO, i SLD nie chciałyby dopuścić.
Do patriotyzmu lokalnego odwołała się poseł Teresa Piotrowska, przypominając, że dziesięć lat temu, gdy w naszym okręgu była bardzo niska frekwencja, mieliśmy w wyniku wyborów tylko jednego europarlamentarzystę. W 2009 roku dzięki wyższej frekwencji uzyskaliśmy aż trzy mandaty.
- Chodzi o to, abyśmy z wielu kandydatów, wybrali kogoś, kogo znamy, o kim uważamy, że może w tej Europie rzeczywiście coś wnieść, że może tam reprezentować nasz region i reprezentować Polskę – wyjaśniła poseł Teresa Piotrowska.
Potrzebę udziału w wyborach uzasadniała też poseł Anna Bańkowska: – To się nam po prostu opłaci. Będziemy mieli naszych reprezentantów, miejmy nadzieję w liczbie trzech, bo tyle mamy możliwość uzyskać. Nie możemy być niereprezentowani.
Jednak obie posłanki są zdania, że powinna ulec zmianie ordynacja wyborcza do Parlamentu Europejskiego. – Wpływ europarlamentarzysty na sprawy regionu jest, umówmy się, żaden – wywodziła Teresa Piotrowska. ? Potrzebna jest reprezentacja Polski w europarlamencie, a nie reprezentacja poszczególnych regionów. Ale jak ze wszystkim w naszej młodej demokracji, musimy do tego dojrzeć, musimy podjąć taką decyzję, a większości do tej decyzji na tym etapie nie było. Być może za pięć lat w wyborach do europarlamentu ta nowa ordynacja z listą krajową będzie i kampania będzie łatwiejsza.
Zarówno posłanka SLD, jak i PO, uważają, że kandydującym mylą się wybory do Parlamentu Europejskiego z wyborami do polskiego sejmu, o czym świadczą składane przez nich obietnice wyborcze. Ten stan rzeczy Anna Bańkowska nazwała żenującym, a obecną ordynację uznała za niesprawiedliwą, gdyż premiuje ona liczbę osób żyjących w danym regionie, a nie frekwencję wyborczą.