W połowie sierpnia zaczęliśmy omawiać terminy pojawiające się w wypowiedziach włodarza miasta, gdyż kryło się pod nimi całkowicie inne znaczenie niż to jest przyjęte w języku polskim. Dlatego musiał powstać ?Słownik języka prezydenta Rafała Bruskiego?. W minionych miesiącach rozgryźliśmy, co kryje się pod określeniami: większość, partycypacja, poprawa, pseudokibice i nowa jakość. Pora na umówienie kolejnego.
Podczas konferencji prasowej, która odbyła się w miniony wtorek, Rafał Bruski ostro skrytykował kontrkandydata. Chodziło o proces w trybie wyborczym przegrany cztery lata temu przez Konstantego Dombrowicza. Urzędujący prezydent wezwał swojego rywala, by przedstawił dowody na wykonanie postanowienia sądu, które wtedy zapadło. Uzasadnił swoje żądanie następująco: – Od kandydata na urząd prezydenta wyborcy oczekują uczciwości i poszanowania prawdy. Jako bydgoszczanin nie wyobrażam sobie, aby reprezentował mnie na tak zaszczytnym stanowisku, jak funkcja prezydenta miasta, osoba, która prawa nie szanuje.
Trzeba w związku z tym koniecznie wyjaśnić, co to jest, zdaniem Rafała Bruskiego, poszanowanie prawa.
W Polsce obowiązuje ustawa zwana potocznie antykorupcyjną. Precyzuje ona dokładnie, kiedy może wystąpić konflikt interesów i zabrania łączenia pewnych funkcji. Dla przykładu, prezes spółki komunalnej nie może prowadzić własnej działalności gospodarczej.
W grudniu 2010 roku prezesem Leśnego Parku Kultury i Wypoczynku został z woli Bruskiego Marcin Heymann. W oświadczeniu majątkowym przekazanym prezydentowi 30 kwietnia 2011 roku bez żenady napisał, że prowadzi własną działalność gospodarczą i zarobił z tego tytułu 37 tys. zł. Jak w takim wypadku powinien się zachować prezydent? Ustawa o ograniczeniu prowadzenia działalności gospodarczej przez osoby pełniące funkcje publiczne mówi o tym w art.5 ust.2. Taką osobę należy odwołać najpóźniej po upływie miesiąca od dnia, w którym uzyskało się informację o przyczynie odwołania.
Rafał Bruski dowiedział się 30 kwietnia, że Marcin Heymann łamie ustawę antykorupcyjną, więc najpóźniej 30 maja rada nadzorcza powinna go odwołać z funkcji prezesa LPKiW. Tymczasem Heymann sprawuje ją do dzisiaj. Kiedy zapytaliśmy, czy ustawa antykorupcyjna w Bydgoszczy nie obowiązuje, rzecznik prezydenta odpisała: – Pan Marcin Heymann przyznał w oświadczeniu, że jako prezes LPKiW miał dochód z tytułu prowadzenia własnej działalności.
Celem ustawy wprowadzającej tzw. rewolucję śmieciową było spowodowanie, by odpady komunalne stanowiły jak najmniejsze obciążenie dla środowiska. Dlatego miały być przetwarzane wyłącznie w specjalistycznych zakładach, które spełniały wysokie standardy.
Dwa lata temu podjęta została decyzja, iż wszystkie odpady pochodzące z terenu Bydgoszczy muszą być obligatoryjnie przekazywane do ProNatury. Można zrozumieć, że włodarz miasta preferuje spółkę komunalną, jednak nie należy zapominać o wymogach unijnych. Jaką specjalistyczną technologię przetwarzania odpadów stosuje ProNatura? Dość staroświecką. Śmieci są zsypywane na placu i usypywane w kształt pryzmy, gdzie w sposób naturalny ulegają przeobrażeniu. To trwa około dziesięciu lat.
Istnieją w pobliżu naszego miasta instalacje przetwarzające odpady w sposób właściwy, zgodnie z nałożonymi przez ustawę wymogami. Można było zorganizować przetarg. Tymczasem bezprzetargowo Bydgoszcz płaci ProNaturze i nie wiemy, czy cena za tę usługę nie byłaby niższa, gdyby spółka miejska musiała liczyć się z konkurencją.
W kwietniu 2014 roku Wojewódzki Sąd Administracyjny w Bydgoszczy uznał za zasadną skargę na uchwałę sejmiku, na mocy której wpisano instalację ProNatury na listę instalacji regionalnych, czyli spełniających wymogi ustawowe. Jednocześnie sąd zawiesił prawa tej instalacji do przyjmowania odpadów komunalnych. Wyrok jest prawomocny. Złożona została wprawdzie skarga kasacyjna, ale to nie wstrzymuje obowiązku wykonania wyroku. Tymczasem miasto nadal obliguje firmy odbierające śmieci do przewożenia ich wyłącznie do ProNatury.
SKO uznało w tym roku, że prezydent Bydgoszczy postąpił niezgodnie z prawem, udzielając sobie samemu zgody na wycinkę drzew w parku im. Kochanowskiego. Prokuratura stwierdziła w 2013 roku, że zdemontowanie legalnej wystawy antyaborcyjnej na polecenie prezydenta Bruskiego stanowiło naruszenie warunków umowy cywilnoprawnej.
Wydaje się, że nawet zwalniać podwładnych nie potrafi Bruski zgodnie z prawem. Kiedy został prezydentem, zwolnił kilkanaście osób. Wszystkie procesy zakończyły się albo przegraną Bruskiego, albo ugodami i wypłatą odszkodowań.
Naprawdę trudno wytłumaczyć, co ma na myśli Rafał Bruski, mówiąc o poszanowaniu prawa. Chyba trzeba się odwołać do ?W pustyni i w puszczy? Sienkiewicza.